Monika Hojnisz przed MŚ: Gdy jest forma, to pasuje każda trasa (wywiad)

Chorzowianin 2019-03-06 | Komentarzy: 0
Sześć lat temu Monika Hojnisz, biathlonistka z Chorzowa, wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata, co stanowiło wielką sensację. Teraz 27-latka rozpoczyna kolejne MŚ - w szwedzkim Oestersund - jako jedna z kandydatek do medalu. W rozmowie z "Chorzowianinem" opowiada nie tylko o planach sportowych, ale także o zainteresowaniu mediów jej osobą i o tym, jak jej starty przeżywają najbliżsi.
Monika Hojnisz przed MŚ: Gdy jest forma, to pasuje każda trasa (wywiad)

Fot. Szymon Korzuch/dusznikiarena.pl

Impreza w Oestersund zacznie się w czwartek, 7 marca - od rywalizacji sztafet mieszanych. W tej konkurencji Moniki Hojnisz nie zobaczymy. Powinna za to wziąć udział w pięciu innych biegach. Warto zaznaczyć sobie w kalendarzu następujące daty: 8 marca - sprint, 10 marca - bieg na dochodzenie, 12 marca - bieg indywidualny, 16 marca - sztafeta pań i 17 marca - bieg ze startu wspólnego.

Z Moniką Hojnisz rozmawialiśmy krótko przed wyjazdem kadry na MŚ, gdy przebywała na zgrupowaniu w szwedzkim Idre. Była to ostatnia faza przygotowań do najważniejszej imprezy sezonu.

Chorzowianin.pl: W 2013 r. sprawiłaś na MŚ nie lada sensację, teraz znajdujesz się w zupełnie innym miejscu. Jesteś liderką polskiej kadry, siódmą zawodniczką w klasyfikacji Pucharu Świata, regularnie zajmujesz wysokie lokaty. Presja jest większa?

Monika Hojnisz: Oczekiwania są na pewno dużo bardziej wygórowane, zwłaszcza mając na uwadze to, jak prezentowałam się ostatnio w Pucharze Świata. Mam świadomość, że wszyscy spodziewają się po mnie dobrego wyniku. Jednak największą presję wywieram ja sama. Dużo od siebie oczekuję. Z drugiej strony staram się to wszystko tonować. To jest biathlon i na mistrzostwach świata każdy chce dobrze wypaść.

Tomasz Jaroński, znany komentator biathlonu, po jednym z Twoich udanych startów w Pucharze Świata powiedział (w rozmowie ze sport.pl): "Myślę, że ona w końcu wygra. Zwycięstwo po prostu musi przyjść. Rachunek prawdopodobieństwa na to wskazuje". Potrzeba więc tylko i aż cierpliwości?

Myślę, że w miarę cierpliwa jestem, bo ostatni super wynik na mistrzostwach świata miałam w 2013 r. Chciałoby się, żeby znów się powtórzył. Stając na starcie MŚ w Oestersund, chcę mieć pewność, że zrobiłam wszystko w mojej mocy, żeby ten wynik osiągnąć.Na pewno łatwo nie będzie. Chciałabym wypaść w tych mistrzostwach jak najlepiej, ale - jak już wspomniałam - taki plan ma każdy. Jeżeli osiągnę jakiś super wynik, to będzie to spełnienie moich marzeń na ten sezon.

"Emocje były ogromne, poznałam prawdziwy biathlon" - tak komentowałaś w naszej rozmowie, w grudniu 2010 r., swój debiut w Pucharze Świata. Doszło do niego właśnie w Oestersund (1 grudnia 2010 r., 44. miejsce w biegu indywidualnym).

W Szwecji zawsze była inauguracja Pucharu Świata, tym razem zawody odbywają się prawie na koniec sezonu. Oestersund generalnie nie jest moim ulubiony obiektem, ale zwykle jest tak, że jak człowiek ma formę, to pasuje mu każda trasa. Chciałabym, żeby tak było w tym roku ze mną. Na pewno swoją rolę odegrają także warunki atmosferyczne, w moim wypadku temperatura. Mam nadzieję, że nie będzie tam tak zimno jak zwykle było na początku sezonu.

Zainteresowanie mediów Twoją osobą jest w tym sezonie większe niż w 2013 r. - po tym, jak sensacyjnie zdobyłaś brązowy medal MŚ? Pytam, bo niedawno w Chorzowie odwiedziła Cię ekipa programu "Dzień Dobry TVN" (materiał można zobaczyć TUTAJ).

To zupełnie coś innego. Wtedy było takie boom. Na pewno była to dla mnie nowość. Tak naprawdę dziś wiem, że wtedy nie wykorzystałam tego sukcesu tak, jak mogłabym wykorzystać. Mogę tego teraz żałować. Wiem, że na pewno trzeba poświecić mediom trochę czasu i jest to warte. Potem, jak ogląda się taki reportaż, to na pewno jest przyjemnie.

W tym materiale wystąpił także Twój tata. Pamiętam, jak w 2013 r. po sukcesie na MŚ w Czechach nie chciał udzielać wywiadów do kamery. Teraz się przełamał.

Sama też byłam zdziwiona. Powiedział, że robi to dla mnie, bo normalnie nie poszedłby do kamery. Nawet się wzruszył, czego nie było na antenie. Wyszło fajnie.

Wspomniałaś w mediach społecznościowych, że podczas kręcenia materiału mogłaś liczyć na przychylność ekipy remontowej. Co tam się wydarzyło?

Miałam remont klatki schodowej, betoniarka, wszystko dookoła chodziło (śmiech). Gdy ludzie z TVN szli do mojego mieszkania, panowie z ekipy wiedzieli, że coś jest na rzeczy. Od razu zapytali, co tu się będzie działo. Powiedzieli, że jak trzeba będzie, to nawet betoniarkę wstrzymają. I słowa dotrzymali.

W lutym otrzymałaś nagrodę prezydenta Chorzowa w dziedzinie sportu. Już po raz trzeci, więc do Twojej kolekcji powędrowała statuetka złota.

Cieszę się, że miasto docenia moje sukcesy i że są takie gale, które tych sportowców pokazują. Nie mogłam odebrać nagrody osobiście (Monika Hojnisz była wówczas na zawodach PŚ w Canmore, w Kanadzie - przyp. red.). Szkoda, bo zwykle nie udaje mi się tam być. Moimi przedstawicielami byli moi rodzice. Oni są zawsze dumni, że mogą w takich rzeczach uczestniczyć, aczkolwiek są też trochę przestraszeni, bo nieprzyzwyczajeni do takich sytuacji.

Czytaj także: Sportowa gala pod znakiem złota

W trakcie gali w Chorzowie miałaś startować w sztafecie w Kanadzie, która jednak została przełożona z uwagi na silne mrozy, a następnie odwołana.

Gdyby bieg odbył się zgodnie z planem, to mama na pewno puściłaby go na telefonie, nawet podczas gali! Nie byłoby szans, żeby nie była na bieżąco. Moi rodzice to prawdziwi kibice.

Podczas Twoich startów wszyscy zbierają się w domu rodzinnym i wspólnie kibicują?

Może nie wspólnie, ale wiem, że wszyscy oglądają. Siostra Patrycja, była biathlonistka, śledzi to na bieżąco, najbardziej zna temat. Mama zawsze przeżywa i ogląda. Tata podobno jest bardzo nerwowy, gdzieś tam nawet do kuchni wychodzi, woli tego nie widzieć, by nie dostać zawału (śmiech). Mam jeszcze jedną siostrę Karolinę, która ma trójkę wspaniałych dzieci i męża. Oni też zawsze mnie wspierają, nieraz jak dzwonię, to nawet roczne dziecko pokazuje, jak cioci kibicuje. To jest na pewno fajne.

Tobie również zdarza się występować w roli kibica, gdy startuje inna osoba bliska Twojemu sercu - narzeczony Maciej Staręga, biegacz narciarski.

Jestem oczywiście zawsze na bieżąco, śledzę jego starty. Gdy nie mogę w telewizji, to obserwuję na telefonie, online. Nawet jak jesteśmy w różnych miejscach, mamy ze sobą dobry kontakt. Dobre wsparcie pomaga. Przeżywam jego biegi, tak samo on moje, wiem, że też jest człowiekiem bardzo emocjonalnym. Jak mu coś nie wyjdzie, to trochę to trawi. Zawsze więc coś dobrego chcę mu napisać albo na duchu podtrzymać.

Mieliście okazję razem pojechać na igrzyska olimpijskie, ale zazwyczaj w sezonie zimowym przebywacie w zupełnie innych miejscach. Ciężko znieść rozłąkę?

Czasami jest ciężko. Wiadomo, że tęsknimy, ale wiemy, o co walczymy i po co to robimy. Mój narzeczony jest w tym samym środowisku co ja, więc zna sytuację. Nie ma żadnych wyrzutów czy zarzutów. W tym sezonie rzeczywiście rzadko mieliśmy okazję, by się spotkać, ale myślę, że jakoś udaje nam się połączyć sport z życiem prywatnym. Poza tym odbijemy sobie wszystko po zakończeniu kariery.

Rozmawiał Michał Fabian

Reklama:

Dyskusja:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.