Beton zrobi nastrój
Chorzowianin 2009-08-25
Płk Wacław Klaczyński pochyla się nad mapą. Rozkazy, meldunki, szybkie oceny sytuacji. 70 lat temu w schronie na zboczu Wzgórza Redena zapadały najważniejsze decyzje dotyczące Obszaru Warownego „Śląsk”. Teraz rozpoczyna się renowacja obiektu.

- To jedyny polski schron dowodzenia w kraju. Perełka, którą trzeba zachować – uważa Dariusz Pietrucha, prezes Stowarzyszenia „Pro Fortalicium”, które zajmuje się ratowaniem zabytków architektury militarnej. Chorzowski konserwator zabytków wystarał się o 20 tysięcy złotych na to, by odkopać schron.
W Parku Redena nie łatwo go znaleźć. Usytuowany jest wśród drzew od strony ul. Parkowej, nieopodal zbiornika wodnego. – Jeszcze niedawno był kompletnie zasypany ziemią. Teraz można zauważyć betonowe wejście, nazywane poterną – stwierdza D. Pietrucha.
Schron dowodzenia Grupy Fortecznej Obszaru Warownego „Śląsk” powstał w 1938 r. Miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo. Znajduje się na dalekim zapleczu głównej linii obronnej. – Trudno też było umieścić go w Katowicach. To byłaby zbyt odległa lokalizacja – tłumaczy D. Pietrucha.
Schron został wykonany z wielką starannością. Ma dwie kondygnacje. Posiada aż 24 pomieszczenia. Wejście prowadzi do górnej części, w której znajdowała się między innymi izba oficerska, pokój operacyjny, pomieszczenie na urządzenia wentylacyjne i maszynownia. W niższym piętrze obiektu były izby mieszkalne, pomieszczenia łączności i ubikacja. Schron miał zasilanie elektryczne, posiadał też własny agregat prądotwórczy. Był też starannie wykonany pod względem estetycznym.
Zewnętrzne ściany schronu osiągają 1,8 m grubości. – Schron wytrzymałby uderzenie 210 milimetrowych pocisków artyleryjskich. Niemcy mieli także artylerię większego kalibru, ale mimo to można było się czuć w takim miejscu bezpiecznie – stwierdza historyk.
Podobnie jak w przypadku innych obiektów militarnych, jego budowa była trzymana w tajemnicy. – Trudno było ją jednak dochować w regionie, w którym ludność polska przemieszana była z niemiecką. III Rzesza potrafiła odtworzyć bardzo dokładne plany polskich fortyfikacji. Dzięki temu znalazła dobry sposób na atak – wyjaśnia.
Szef „Pro Fortalicium” nie ma wątpliwości, że już w drugiej połowie sierpnia schron dowodzenia był obsadzony. – Trzeba było reagować na działania „Freikorpsu”. W kilku podległych schronach trzeba było otworzyć ogień w kierunku Niemców – relacjonuje. Schron służył Polakom nie dłużej niż dwa tygodnie. – Już 2 września ich załogi otrzymały rozkaz o wycofaniu się na wschód. Mimo że wielu polskich żołnierzy buntowało się przeciw tej decyzji, historia pokazała, że była ona jak najbardziej słuszna. - W czasie wojny obiekt wykorzystywali Niemcy. Zamienili go na schron przeciwlotniczy, a pod koniec 1944 roku być może był wykorzystany jako centrum dowodzenia tego odcinka niemieckiej obrony – mówi. Po wojnie schron niszczał. Jeszcze kilkanaście lat temu chronili się w nim bezdomni. Teraz czeka na renowację.
Roman Liczba, miłośnik Chorzowa, autor przewodników po mieście uważa, że remont schronu to świetny pomysł. – Dzięki temu powstałby w okolicy Góry Redena trójkąt, który składałby się z wysokiej klasy zabytków. Z jednej strony mamy kościół św. Wawrzyńca, obiekt sakralny, z drugiej jest Szyb Prezydent, obiekt przemysłowy, który po remoncie może stać się atrakcją turystyczną. Wszystko dopełniłby wysokiej klasy obiekt militarny – zauważa. Twierdzi, że zabytek usytuowany jest w bardzo dobrym miejscu. Aby go zobaczyć, wystarczy wybrać się na krótki spacer z centrum miasta.
Jeszcze nie wiadomo, co powstanie w środku. Schronem zaopiekuje się Stowarzyszenie „Pro Fortalicium”. – Chcielibyśmy stworzyć w tym miejscu historyczną galerię. Panowałby w niej świetny nastrój, biorąc pod uwagę te grube, betonowe ściany. Wszystko jednak zależy od tego, czy znajdą się fundusze – dodaje D. Pietrucha.
W Parku Redena nie łatwo go znaleźć. Usytuowany jest wśród drzew od strony ul. Parkowej, nieopodal zbiornika wodnego. – Jeszcze niedawno był kompletnie zasypany ziemią. Teraz można zauważyć betonowe wejście, nazywane poterną – stwierdza D. Pietrucha.
Schron dowodzenia Grupy Fortecznej Obszaru Warownego „Śląsk” powstał w 1938 r. Miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo. Znajduje się na dalekim zapleczu głównej linii obronnej. – Trudno też było umieścić go w Katowicach. To byłaby zbyt odległa lokalizacja – tłumaczy D. Pietrucha.
Schron został wykonany z wielką starannością. Ma dwie kondygnacje. Posiada aż 24 pomieszczenia. Wejście prowadzi do górnej części, w której znajdowała się między innymi izba oficerska, pokój operacyjny, pomieszczenie na urządzenia wentylacyjne i maszynownia. W niższym piętrze obiektu były izby mieszkalne, pomieszczenia łączności i ubikacja. Schron miał zasilanie elektryczne, posiadał też własny agregat prądotwórczy. Był też starannie wykonany pod względem estetycznym.
Zewnętrzne ściany schronu osiągają 1,8 m grubości. – Schron wytrzymałby uderzenie 210 milimetrowych pocisków artyleryjskich. Niemcy mieli także artylerię większego kalibru, ale mimo to można było się czuć w takim miejscu bezpiecznie – stwierdza historyk.
Podobnie jak w przypadku innych obiektów militarnych, jego budowa była trzymana w tajemnicy. – Trudno było ją jednak dochować w regionie, w którym ludność polska przemieszana była z niemiecką. III Rzesza potrafiła odtworzyć bardzo dokładne plany polskich fortyfikacji. Dzięki temu znalazła dobry sposób na atak – wyjaśnia.
Szef „Pro Fortalicium” nie ma wątpliwości, że już w drugiej połowie sierpnia schron dowodzenia był obsadzony. – Trzeba było reagować na działania „Freikorpsu”. W kilku podległych schronach trzeba było otworzyć ogień w kierunku Niemców – relacjonuje. Schron służył Polakom nie dłużej niż dwa tygodnie. – Już 2 września ich załogi otrzymały rozkaz o wycofaniu się na wschód. Mimo że wielu polskich żołnierzy buntowało się przeciw tej decyzji, historia pokazała, że była ona jak najbardziej słuszna. - W czasie wojny obiekt wykorzystywali Niemcy. Zamienili go na schron przeciwlotniczy, a pod koniec 1944 roku być może był wykorzystany jako centrum dowodzenia tego odcinka niemieckiej obrony – mówi. Po wojnie schron niszczał. Jeszcze kilkanaście lat temu chronili się w nim bezdomni. Teraz czeka na renowację.
Roman Liczba, miłośnik Chorzowa, autor przewodników po mieście uważa, że remont schronu to świetny pomysł. – Dzięki temu powstałby w okolicy Góry Redena trójkąt, który składałby się z wysokiej klasy zabytków. Z jednej strony mamy kościół św. Wawrzyńca, obiekt sakralny, z drugiej jest Szyb Prezydent, obiekt przemysłowy, który po remoncie może stać się atrakcją turystyczną. Wszystko dopełniłby wysokiej klasy obiekt militarny – zauważa. Twierdzi, że zabytek usytuowany jest w bardzo dobrym miejscu. Aby go zobaczyć, wystarczy wybrać się na krótki spacer z centrum miasta.
Jeszcze nie wiadomo, co powstanie w środku. Schronem zaopiekuje się Stowarzyszenie „Pro Fortalicium”. – Chcielibyśmy stworzyć w tym miejscu historyczną galerię. Panowałby w niej świetny nastrój, biorąc pod uwagę te grube, betonowe ściany. Wszystko jednak zależy od tego, czy znajdą się fundusze – dodaje D. Pietrucha.
Paweł Mikołajczyk
Reklama: