Koszmar alandzkiej nocy

Chorzowianin 2008-10-21
POD NASZYM PATRONATEM: Pojechali tylko najlepsi. Ci, którzy mają silną psychikę, wytrzymałe mięśnie i odpowiednią wiedzę. Dziesiątka z Katolika wyruszyła rowerami na podbój wybrzeża Bałtyku. Kiedy myślą o Alandach do dziś na rękach pojawia im się gęsia skórka.
Koszmar alandzkiej nocy
- Pewnego dnia zaczęło padać i nie przestało przez 4 miesiące. Doświadczyliśmy każdego możliwego rodzaju deszczu. Były małe kapuśniaczki i wielkie ulewy. Deszcz zacinający z boku i taki, co padał jakby z dołu w górę. I nagle ktoś wyłączył deszcz i zaświeciło słońce – opowiadał w słynnym filmie Forrest Gump. Uczestnicy wyprawy Baltic By Bike mieli podobne przeżycie. Nawiązanie do filmu wykorzystali w krótkim filmie z wyprawy. Na myśl Alandów do dziś pojawia im się gęsia skórka.

- Na Wyspach Alandzkich oddaliliśmy się od naszego biwaku o kilkadziesiąt kilometrów. Przed zmrokiem dojechaliśmy na brzeg morza. Piękne klify, niesamowite widoki, wspaniała pogoda. Postanowiliśmy tam nocować. Pod gołym niebem. O trzeciej w nocy obudził nas niespodziewany deszcz. W mgnieniu oka postanowiliśmy wsiąść na rowery i wracać do biwaku. Wróciliśmy przemoknięci do suchej nitki – opowiada Magdalena Mądry z UKS Fram, organizatorka rowerowej wyprawy uczniów „Katolika” wokół Batłyku.

Młodzi podróżnicy wpadli na pomysł rowerowej wyprawy na początku roku. Od razu zaczęli szukać sponsorów i partnerów. Wyprawa ruszyła w połowie czerwca. Najpierw pociągiem kolarze wyruszyli na wybrzeże. Stamtąd pojechali w okolice Sztokholmu.
Początkowo mieli pojechać do Estonii, ale zdecydowali się zwiedzić więcej bałtyckich wysp.

Uczestnicy wyprawy codziennie pokonywali średnio 50 kilometrów. W ciągu dwudziestu dni przejechali tysiąc kilometrów. Zobaczyli Sztokholm, Wyspy Alandzkie, Gotlandię, wyspę Faro, Olandię i Bornholm.

W wyprawie wzięło udział dziesięcioro uczestników. Wiktor Przybył bardzo dobrze wspomina wyprawę, choć miał jeden moment kryzysowy. – Na Gotlandii złapałem przeziębienie. Musiałem kurować się na rowerze. Nie mogłem odpoczywać. Musiałem jechać z grupą – tłumaczy. – Tylko trzy razy złapaliśmy gumę. Patrząc na ilość przejechanych kilometrów i osób biorących udział w wyprawie to bardzo mało – dodaje M. Mądry.
Nie wszyscy chętni mogli uczestniczyć w wyprawie.

– Przeprowadziliśmy selekcję. Na początku zgłosiło się bardzo dużo chętnych. Nie wszystkim jednak odpowiadało, że przed wyjazdem trzeba regularnie trenować i zdobyć wiedzę na temat Skandynawii – mówi Tomasz Adamczyk, absolwent liceum, student AWF w Katowicach.
Uczniowie przyznają, że momentami było ciężko. Szczególnie kiedy doskwierał głód. – Nie można całej wyprawy przejechać na zupkach chińskich. Dlatego pewnego dnia kupiliśmy pieczone kurczaki. Po takiej dawce pożywnego jedzenia wszyscy dostali siły na kolejne kilometry – opowiada T. Adamczyk.

Zobacz krótką impresję filmową z wyprawy wokół Bałtyku:
PAM

Reklama:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.