Śpię z medalami
Chorzowianin 2009-03-18
Na sali kilkadziesiąt osób w różnym wieku. Mają od kilku do kilkunastu lat. Niektórzy mogą pochwalić się już niejednym tytułem, licznymi medalami. W rytm muzyki odliczane są kroki. Tancerze zaczynają rozgrzewkę.

Grzegorz Kantoch i Marta Jones tańczą ze sobą już piąty rok. Grzegorz godzi, a przynajmniej bardzo się stara, dwie pasje, piłkę nożną i taniec. – Trudno czasem wybrać. Lubię jedno i drugie – mówi. A piłkę i taniec łączą nogi. Trzeba o nie dbać, włożyć wiele pracy i serca, by pokazać klasę na murawie lub na parkiecie. – W to, co się robi trzeba zaangażować się w stu procentach. Liczy się pracowitość. Jeżeli ktoś ma talent, ale nie pracuje, to z czasem na tym straci. Zweryfikują to turnieje. Bo mniej zdolni, ale bardziej pracowici mogą osiągnąć więcej sukcesów – mówi Jakub Siemionka, założyciel Studia Tańca „Impuls” mieszczącego się przy ul. Lompy w Młodzieżowym Domu Kultury.
Młodzi tancerze się angażują. W ubiegłym roku Marta i Grzegorz podczas Gliwickich Spotkań Tanecznych zdobyli drugie miejsce w kategorii 10-11 lat. – Oczekiwanie na wyniki jest stresujące. Za to frajdę daje sama rywalizacja. Jak się zajmie jakieś wysokie miejsce to radość zostaje na długo. Ja na przykład śpię z medalem – uśmiecha się Marta. – Czasem te turnieje chyba bardziej przeżywają nasi rodzice. Potrafią się porządnie zestresować – dodaje dziewczynka.
Bywa, że turniej trafia się co tydzień. – Wszystko zależy od kategorii. Jeśli para może wystartować, to wówczas podejmujemy decyzje. Czasem trzeba przejechać pół Polski, wstać o czwartej rano – mówi Asia, jedna z mam. To niesie ze sobą koszty, a do nich dochodzą jeszcze stroje. Taki turniejowy kosztuje minimum tysiąc złotych. Za nieodpowiedni strój grozi dyskwalifikacja. – Kolega miał koszulę z krótkim rękawem a nie body. Za to zdyskwalifikowano parę – wspomina Dominik Nowakowski, który wraz z Michaliną Blińską mają na koncie m.in. zwycięstwo w Ogólnopolskim Turnieju o Pucha Burmistrza Dobrodzenia. – Ważne są też fryzury. Żaden kosmyk nie może wystawać. Wszytko musi być ulizane – dodaje Michalina.
Sędziowie są bezlitośni. – Oj nieraz na nich poklniemy – śmieją się Teresa, Iwona i Ewa, mamy młodych tancerzy. – Dla każdego rodzica jego dziecko tańczy idealnie. Podczas turnieju widzi się profesjonalizm. Trzynastolatki tańczą jak dorośli. Różni ich tylko wygląd fizyczny. Zdarza się, że na zwycięstwo wpływ ma na przykład kolor sukienki. To jeden z bardziej niesprawiedliwych sportów - dodają. Jednak po każdym sukcesie bądź porażce zabierają swoje pociechy i znów jadą w Polskę. Siła i urok parkietowych popisów robi swoje.
Przygoda z tańcem dla większości z nich zaczęła się w przedszkolu. Tak jak dla Radosława i Wiktorii. Za sobą mają osiem lat nauki. – Spodobało nam się to tańczenie. Pozwala ono świetnie wyrazić swoje uczucia – mówią. – Nabory robimy już wśród dzieci cztero, pięcioletnich. Im zaczyna się wcześniej, tym osiąga się lepsze rezultaty – twierdzi J. Siemionka. – Naszym celem jest, by jak najwięcej par reprezentowało Chorzów na różnego rodzaju turniejach. Działamy tutaj od dwóch lat. W studio zajmujemy się prowadzeniem par tańca sportowego, jak również tańcem użytkowym dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Do tańca nikogo nie zmuszamy. To musi być dla tych ludzi pasją - dodaje. Ania i Basia, mamy tancerzy, nie ukrywają, że na początku dzieci traktowały treningi jak zabawę. Teraz spotykają się na parkiecie kilka razy w tygodniu. – Ambicje też rosną. Jednak czasem, jak noga się podwinie to wiadomo, że mama musi pocieszyć. Mobilizować do treningów jednak ich nie trzeba. Do nauki też nie. Dzieci potrafią to pogodzić – mówią panie.
Maja Pawlak i Michał Mozgalik od przedszkola świetnie dają sobie rade. W ubiegłym roku podczas Mistrzostw Polski Południowej zajęli czwarte miejsce w kategorii 10-11 lat open. W sumie w swojej tanecznej karierze medali wywalczyli 12. – Pucharów chyba z siedem – zastanawia się Michał. – Najbardziej wspominamy właśnie Mistrzostwa Polski Południowej. Czwarte miejsce zajęliśmy w stylu, w którym jesteśmy teoretycznie słabsi, czyli tańcach latynoamerykańskich. Bardziej leżą nam klimaty standardowe – zdradzają. – Chociaż we wszystkich potrafimy się zgrać i dogadać – zaznacza Maja. Lubią popatrzeć jak tańczą starsze pary, podpatrzeć technikę. – Ostatnio oglądaliśmy film DVD z pokazem tańca mistrzów świata. Bardzo nam się podobało – mówią. – Marzę, żeby zostać taką mistrzynią – przyznaje Maja.
A Michalina i Dominik, chyba wyrażają opinię wszystkich młodych i starszych uczniów Studia Tańca „Impuls”. - Taniec jest dla nas największa pasją. Czasem się pokłócimy, ale szybko się dogadujemy. Przecież wiele nas łączy. Najbardziej cieszy nas to, gdy możemy pokazać publiczności wszystko, co potrafimy.
Młodzi tancerze się angażują. W ubiegłym roku Marta i Grzegorz podczas Gliwickich Spotkań Tanecznych zdobyli drugie miejsce w kategorii 10-11 lat. – Oczekiwanie na wyniki jest stresujące. Za to frajdę daje sama rywalizacja. Jak się zajmie jakieś wysokie miejsce to radość zostaje na długo. Ja na przykład śpię z medalem – uśmiecha się Marta. – Czasem te turnieje chyba bardziej przeżywają nasi rodzice. Potrafią się porządnie zestresować – dodaje dziewczynka.
Bywa, że turniej trafia się co tydzień. – Wszystko zależy od kategorii. Jeśli para może wystartować, to wówczas podejmujemy decyzje. Czasem trzeba przejechać pół Polski, wstać o czwartej rano – mówi Asia, jedna z mam. To niesie ze sobą koszty, a do nich dochodzą jeszcze stroje. Taki turniejowy kosztuje minimum tysiąc złotych. Za nieodpowiedni strój grozi dyskwalifikacja. – Kolega miał koszulę z krótkim rękawem a nie body. Za to zdyskwalifikowano parę – wspomina Dominik Nowakowski, który wraz z Michaliną Blińską mają na koncie m.in. zwycięstwo w Ogólnopolskim Turnieju o Pucha Burmistrza Dobrodzenia. – Ważne są też fryzury. Żaden kosmyk nie może wystawać. Wszytko musi być ulizane – dodaje Michalina.
Sędziowie są bezlitośni. – Oj nieraz na nich poklniemy – śmieją się Teresa, Iwona i Ewa, mamy młodych tancerzy. – Dla każdego rodzica jego dziecko tańczy idealnie. Podczas turnieju widzi się profesjonalizm. Trzynastolatki tańczą jak dorośli. Różni ich tylko wygląd fizyczny. Zdarza się, że na zwycięstwo wpływ ma na przykład kolor sukienki. To jeden z bardziej niesprawiedliwych sportów - dodają. Jednak po każdym sukcesie bądź porażce zabierają swoje pociechy i znów jadą w Polskę. Siła i urok parkietowych popisów robi swoje.
Przygoda z tańcem dla większości z nich zaczęła się w przedszkolu. Tak jak dla Radosława i Wiktorii. Za sobą mają osiem lat nauki. – Spodobało nam się to tańczenie. Pozwala ono świetnie wyrazić swoje uczucia – mówią. – Nabory robimy już wśród dzieci cztero, pięcioletnich. Im zaczyna się wcześniej, tym osiąga się lepsze rezultaty – twierdzi J. Siemionka. – Naszym celem jest, by jak najwięcej par reprezentowało Chorzów na różnego rodzaju turniejach. Działamy tutaj od dwóch lat. W studio zajmujemy się prowadzeniem par tańca sportowego, jak również tańcem użytkowym dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Do tańca nikogo nie zmuszamy. To musi być dla tych ludzi pasją - dodaje. Ania i Basia, mamy tancerzy, nie ukrywają, że na początku dzieci traktowały treningi jak zabawę. Teraz spotykają się na parkiecie kilka razy w tygodniu. – Ambicje też rosną. Jednak czasem, jak noga się podwinie to wiadomo, że mama musi pocieszyć. Mobilizować do treningów jednak ich nie trzeba. Do nauki też nie. Dzieci potrafią to pogodzić – mówią panie.
Maja Pawlak i Michał Mozgalik od przedszkola świetnie dają sobie rade. W ubiegłym roku podczas Mistrzostw Polski Południowej zajęli czwarte miejsce w kategorii 10-11 lat open. W sumie w swojej tanecznej karierze medali wywalczyli 12. – Pucharów chyba z siedem – zastanawia się Michał. – Najbardziej wspominamy właśnie Mistrzostwa Polski Południowej. Czwarte miejsce zajęliśmy w stylu, w którym jesteśmy teoretycznie słabsi, czyli tańcach latynoamerykańskich. Bardziej leżą nam klimaty standardowe – zdradzają. – Chociaż we wszystkich potrafimy się zgrać i dogadać – zaznacza Maja. Lubią popatrzeć jak tańczą starsze pary, podpatrzeć technikę. – Ostatnio oglądaliśmy film DVD z pokazem tańca mistrzów świata. Bardzo nam się podobało – mówią. – Marzę, żeby zostać taką mistrzynią – przyznaje Maja.
A Michalina i Dominik, chyba wyrażają opinię wszystkich młodych i starszych uczniów Studia Tańca „Impuls”. - Taniec jest dla nas największa pasją. Czasem się pokłócimy, ale szybko się dogadujemy. Przecież wiele nas łączy. Najbardziej cieszy nas to, gdy możemy pokazać publiczności wszystko, co potrafimy.
Wojciech Zawadzki
Reklama: