Trzydziestka anestezjologii

Chorzowianin 2008-12-03
Jeden z pierwszych na Śląsku oddziałów anestezjologii i intensywnej terapii powstał w Chorzowie. Otwarto go 4 grudnia w szpitalu przy ul. Strzelców Bytomskich, równe trzydzieści lat temu.
Trzydziestka anestezjologii
Zofia Stawowy-Klink i Krystyna Jagiełło dobrze pamiętają to otwarcie. Na tym oddziale zaczęły swoją zawodową przygodę z pielęgniarstwem. – Anestezjologię otwarto w Barbórkę. Była to wielka uroczystość, nie brakowało znakomitych gości. W prasie pisano, że jest to jeden z najnowocześniejszych takich oddziałów – wspominają panie. – Teraz, jak przypominamy sobie tamten czas, to się uśmiechamy. Trzeba jednak przyznać, że sprzęt, patrząc na ówczesne realia, był bardzo dobry – dodają.

Oddziały anestezjologii i intensywnej terapii zaczęły powstawać w naszym kraju na przełomie lat 70 i 80 ubiegłego wieku. Ten chorzowski, dziesięciołóżkowy, był jednym z pierwszych i największych na Śląsku. – Nagle stałam się posiadaczką wszystkich sal operacyjnych w Chorzowie - mówi Anna Glińska, pierwsza ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Chorzowie, dziś dyrektor Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej. - Zebrała się przy mnie wówczas taka armia pozytywnie zakręconych ludzi, którym chodziło o to, żeby oddział był najlepszy i najładniejszy. I ta cała armia myślała tylko o dobru chorego – dodaje.

Ordynator A. Glińska swój oddział znała od podszewki. Dbała nie tylko o wyposażenie techniczne, ale aktywnie uczestniczyła także w pracach budowlanych. Solidarnie, razem z innymi lekarzami i pielęgniarkami, sprzątała oddział. Miała też swoje pomysły na jego upiększenie. – Trudno na takim oddziale o wesołość. Tutaj trafiają pacjenci w tym najcięższym ich okresie. Do tego smutnego miejsca chciałam wnieść trochę optymizmu. Pomogli mi koledzy plastycy. Pomalowaliśmy oddział w kolorowe pasy. Dla wielu był to szok – wspomina z uśmiechem A. Glińska. Zaznacza, że tamte lata do łatwych nie należały. – To były ciężkie, ale ciekawe i poniekąd bardzo dobre czasy – mówi. Chociaż anestezjolodzy nie mieli łatwo. – Z tą nową specjalizacją było nas niewielu. Inni lekarze musieli przyzwyczaić się do naszego istnienia. Musieli zrozumieć, że czasem mamy inne zdanie na temat terapii stosowanej u chorego.

A i o odpowiedni sprzęt medyczny nieraz trzeba było nieźle kombinować. – Dopisywało nam szczęście – śmieje się A. Glińska. I zaraz podkreśla rolę ówczesnych władz. – Miała przyszłościowe spojrzenie na sprawy służby zdrowia. W tworzeniu oddziału olbrzymie pomogła mi także Irena Jóźwiak i jej mąż, który w tamtych latach był wiceprezydentem Chorzowa. Żałuję, że pani Irena nie dożyła trzydziestolecia oddziału.

Funkcję ordynatora A. Glińska pełni do października 1981 roku. Rezygnuje z przyczyn osobistych. – Życie narzuciło swój plan. Anestezjologia to zarówno dla lekarza jak i pielęgniarki ciężka praca. Nie dałabym rady – przyznaje. – Lekarzowi, który kocha swój zawód zawsze jest żal, gdy musi odejść od chorego. Nic nie zastąpi tego, kiedy obserwuje się moment przebudzenia chorego i jego powrotu do życia.

Z biegiem lat podobnych oddziałów przybywało. Poprawiały się również warunki sprzętowe. – Do Chorzowa trafiłem w 1996 roku. Starałem się i staram doposażyć oddział w większą ilość sprzętu. Bez niego bowiem nie potrafimy pomóc pacjentowi. Chociaż wówczas wielkich możliwości finansowych nie było – mówi Witold Kandziora, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Zespole Szpitali Miejskich.

Dziś oddział wciąż jest dziesięciołóżkowy. Dwa lata temu doposażono go w kamery przemysłowe. – Pielęgniarki obserwują chorych przez okrągłą dobę, a kamery bardzo nam w tym pomagają. Zapisy EKG nie pokażą wszystkiego. Na monitorze widzimy, czy pacjent się na przykład porusza i nie potrzebuje pomocy – mówi Z. Stawowy-Klink, pielęgniarka oddziałowa.

Anestezjologia i Intensywna Terapia świadczy usługi dla mieszkańców Chorzowa i miast ościennych np. Świętochłowic czy Rudy Śląskiej. W ubiegły roku przyjęto na nią 280 chorych, a w tym roku, tylko do końca listopada również 280. Ordynator W. Kandziora przyznaje jednak, że przez lata praca na oddziale nieco się zmieniła. – Małe zabiegi operacyjne np. tracheotomię wykonują nasi lekarze. Takich małych, różnych zabiegów jest bardzo dużo. Wcześniej na tym oddziale ich się nie wykonywało. Poza tym mieliśmy mniej respiratorów, a tym samym mniej pacjentów. Dziś jako jedyni w Chorzowie zakładamy czasowe układy stymulujące pracę serca.

Ordynator W. Kandziora podkreśla, że anestezjologia to specjalizacja, która wyszła z sali operacyjnej, z podawania narkozy. Zaznacza, że przez lata specjalizacja ta znacznie się rozwinęła. Bo dziś na oddział trafiają już nie tylko ludzie po wypadkach, ale także osoby z problemami kardiologicznymi, neurologicznymi, położniczymi. – W dużej części anestezjologia skupia się na fizjologii i patologii. Na oddziale lekarze muszą dodatkowo posiadać wiedzę ogólną. Muszą być diagnostami z każdej dziedziny i potrafić radzić sobie z leczeniem wszystkiego po trochu. Potwierdza to dyrektor A. Glińska. - Chcąc być dobrym anestezjologiem muszę przynajmniej znać podstawowy przebieg operacji w każdym zabiegowym oddziale. Anestezjolog może bowiem pomóc, ale może i utrudnić pracę. Dziś, mimo że jestem urzędnikiem, staram się być na bieżąco z tym, co wiąże się z anestezjologią. Bo anestezjologia to jest taki świetlik medycyny.
 
Wojciech Zawadzki

Reklama:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.