Dotknięcie chorzowskiej przeszłości

Chorzowianin 2012-06-25 | Komentarzy: 0
Kobiecy szkielet znalazły tutaj 11 kwietnia 1960 r. Okazało się, że był to niezwykły dokument chorzowskiej przeszłości z najwcześniejszych dziejów.
Dotknięcie chorzowskiej przeszłości

Chorzowianki, Halina i Irena, wraz z Romanem Liczbą po latach odwiedziły okolice ul. Narutowicza, gdzie były współuczestniczkami cennego odkrycia archeologicznego.

Ślady odkrycia znaleźć można w poświęconej miastu literaturze. W książce z 1988 roku „Polska droga Chorzowa” wspomina o nim Rajmund Hanke. Nie pomija go także Roman Liczba w książce „Chorzów AD 2000. Nietypowy przewodnik po mieście dla młodzieży i dorosłych”. 

Mowa o wczesnośredniowiecznym szkielecie kobiecym, odkopanym na niewielkim wzgórzu przy ul. Narutowicza. To było przypadkowe znalezisko. Po 52 latach kolejny przypadek sprawił, że Roman Liczba spotkał uczestniczki tamtych wydarzeń.

To była jedna z wielu wycieczek po mieście, jakie oprowadza pan Roman. Tym razem z grupą słuchaczy Uniwersytetu III Wieku przemierzał Chorzów Stary. Przy ul. Narutowicza wspomniał o szkielecie. - Atmosfera wycieczki była sympatyczna, dużo rozmawialiśmy między sobą, wymieniając informacje. Kiedy mieliśmy się już rozejść, jedna z uczestniczek podeszła do mnie... i powiedziała, że w 1960 roku była wraz z siostrą w grupie dzieci, które odnalazły szkielet – relacjonuje Roman Liczba.

Wspomnienie sprzed pół wieku

Obie panie, siostry Halina i Irena, były wśród uczestników wycieczki. Wybrały się na nią, by odwiedzić miejsca związane z własnym dzieciństwem. Nie wiedziały jaki będzie przebieg spotkania i że odżyją na nim te akurat wspomnienia. Szczerze przyznają, że dopiero teraz w pełni zdały sobie sprawę z wagi znaleziska sprzed lat. Zresztą przez całe lata nie miały dostępu do jakichkolwiek informacji na ten temat.

Jak wyglądały okoliczności niesamowitego odkrycia? - Nasza rodzina mieszkała w latach 1953-1961 w budynku przy ul. Narutowicza 6 – relacjonuje pani Irena. – Ja miałam niespełna 7 lat, siostra niespełna 10. Tamtego dnia, wraz z grupą kolegów i koleżanek z ul. Narutowicza 6 i 8 wykopaliśmy dół, który miał być naszym „bunkrem” do zabawy – wspomina z uśmiechem. 

Wymiary dołu nie są znane, ale z relacji pań wynika, że był on stosunkowo głęboki. Obie pamiętają, że dzieci przysiadały na jego brzegu, zabawa toczyła się też wewnątrz wykopu.

- W pewnym momencie, w stercie wykopanej ziemi chłopcy zauważyli oblepiony ziemią przedmiot, przypominający pierścień. Były też krążki, które wyglądały nam na bransoletkę. I ludzka czaszka, chyba bez żuchwy. Nie do wszystkich od razu dotarła ta informacja i zabawa trwała dalej. Kiedy bliżej zainteresowaliśmy się znaleziskiem, większość uczestników zabawy wystraszona uciekła do domów – opowiada pani Irena.

W ocenie dzieci czaszka miała „dziwny” szary kolor. Jej widok pobudził wyobraźnię młodych odkrywców na tyle, że niektórzy z nich przypłacili znalezisko kilkoma nieprzespanymi nocami. – Wyobraźnia robiła swoje, do tego nikt nam nie mówił, co wykopaliśmy. Pojawiły się plotki, że to szkielet z czasów wojny, a nawet szczątki zamordowanego – opowiada pani Halina.

Szkielet na komisariacie

O znalezisku natychmiast powiadomiono milicję. Funkcjonariusze zabezpieczyli teren i zawiadomili Dział Archeologiczny Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.

- Wykop był ogrodzony przez kilka dni, a nam rodzice zabronili już tam chodzić – wspomina pani Irena. – W 1961 roku nasza rodzina wyprowadziła się z budynku przy ul. Narutowicza do Chorzowa Batorego. Zaczęło się dla nas nowe życie i sprawa wykopaliska została właściwie wyparta z naszej świadomości – dodaje pani Halina.

Tymczasem w sprawie wiele się działo, co dokumentują archiwa Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Dział archeologiczny placówki otrzymał wiadomość o odkryciu od milicjantów z Komisariatu III MO z Placu Piastowskiego 17 w Chorzowie Starym. Dokument, który nosi datę 14 kwietnia 1960, zawiera informację, iż szkielet został złożony w tymże komisariacie.

Jeszcze tego samego dnia odbyła się wizja lokalna w miejscu wykopu i oględziny kości. Już w pierwszej notatce pracowników Muzeum znajduje się informacja, iż znalezione szczątki pochodzą z pochówku dokonanego w okresie wczesnego średniowiecza. Lokalizacja: „w pobliżu budynku przy ul. Narutowicza 6, za budynkiem Technicum, na terenie starych ogródków działkowych”. Zanotowano ponadto, że według uzyskanych informacji na miejscu znaleziony został także „esowaty” kabłączek skroniowy, wykonany rzekomo ze srebra, a rysunek znaleziska wykonał jeden z mieszkańców budynku przy ul. Narutowicza.

Wątpliwości w sprawie ozdoby i materiału, z którego była wykonana, rozwiały badania kości, których opis także jest zachowany w muzealnych archiwach. Według niego o obecności kabłączka skroniowego świadczyły silne ślady soli miedzi na części skalistej i sutkowej kości skroniowej i na dwu innych fragmentach. Ozdoba wskazywała na to, że w odkrytym przez dzieci grobie złożono młodą kobietę.

Elżbieta Dobrzańska, archeolog z Muzeum Górnośląskiego, w protokole dotyczącym Chorzowa Starego zapisała: „Przedmiotem odkrycia jest najprawdopodobniej cmentarzysko wczesnośredniowieczne, które jako jedno z nielicznych na Górnym Śląsku powinno stać się w najbliższej przyszłości przedmiotem badań archeologicznych”. Teodor Kubiczek opisał to stanowisko archeologiczne jako cmentarzysko szkieletowe, a czas jego pochodzenia określił na wiek X-XII, sądząc po stanie zachowania kości, formie pochówku i ozdobach.

Dwa groby męskie

W dniach 24-29 kwietnia 1960 roku przy ul. Narutowicza prowadzono badania wykopaliskowe o charakterze ratowniczym. Wykop o wymiarach 5x5 m wykonano obok dołu wykopanego przez dzieci. Znaleziono wówczas drugi grób - na poziomie 0,55m w środkowej części wykopu wystąpił szkielet ludzki. Był on jednak mocno zniszczony. Ujawniono jedynie kości nóg do połowy kości udowych. Zarys prostokątnej jamy grobowej był słabo widoczny.

Miejsce zostało zdewastowane przez wykop, obejmujący wschodnią część grobu. Znaleziono w nim część kości udowej ze zniszczonego grobu dwie czaszki bydlęce i „kawałek naszyjnika brązowego o charakterze halsztackim”. Wobec znaleziska, kilka miesięcy później Muzeum Górnośląskie w Bytomiu wystąpiło do Zakładów Azotowych w Chorzowie o zgodę na przeprowadzenie badań archeologicznych w miejscu znaleziska. Archeolodzy wrócili do Chorzowa Starego jeszcze w roku 1962. Od 4 do 7 września tegoż roku trwały prace pod kierunkiem dr Jerzego Szydłowskiego. Cztery metry na północny wschód od wykopu z roku 1960 znaleziono kości stopy ludzkiej i kilka fragmentów innych kości. W jednej z części tego wykopu natrafiono na skupisko kości ludzkich, które oznaczono jako „grób 3”. Były tam fragmenty kości goleniowej, części kości udowej, drobne fragmenty kości długich. W dalszym wykopie – fragment miednicy, kości udowej. Archeolodzy określili je jaki połamane, we wtórnym złożu, bez układu anatomicznego. Zanotowali, iż nie znaleziono zarysu jamy grobowej. Po raz ostatni archeolodzy pojawili się w Chorzowie Starym pół wieku temu, w listopadzie 1962 roku. Maria Woźniakowska zaprotokołowała: „Wydaje się, że dalsze prace badawcze na stanowisku 1 w Chorzowie są bezcelowe, gdyż jest ono całkowicie zniszczone”.

Dwa groby odkryte przez archeologów określono jako męskie.

W wykopie przy grobie nr 2 na głębokości 0,80m znaleziono fragment naczynia glinianego. Wspomniany kawałek naszyjnika, skatalogowano w zbiorach Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu jako „fragment czworograniastego drutu brązowego, nieco szerszy przy jednym końcu, lekko haczykowato odgięty”, uznając iż być może jest on fragmentem naszyjnika kultury łużyckiej.

Wszystkie znaleziska z terenu przy ul. Narutowicza są do dziś przechowywane w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu. Nieznane pozostają losy kabłączka skroniowego.
 
Krzysztof Knas

Reklama:

Dyskusja:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.