Czas na zmiany
Chorzowianin 2009-06-09
Gdy opadła kurtyna, nie było radości ani oddechu ulgi. Ot, zakończyły się rozgrywki przeciętne, by nie powiedzieć słabe. Można wręcz ironicznie stwierdzić, że jeśli już coś fanów Ruchu cieszyło po tym sezonie (choć nie wszystkich), to... spadek Górnika Zabrze.

Wypada się jednak zastanowić, co należy zmienić w chorzowskim klubie, by w przyszłym sezonie nie podzielił on przypadkiem losu zabrzan. W ostatnich miesiącach w Ruchu zdarzało się zawodzić wszystkim - nie tylko piłkarzom i trenerom, ale także działaczom oraz kibicom. Ligę obroniono, co nie znaczy, że można spać spokojnie.
Ruch misternie budował wizerunek klubu stabilnego, o solidnych podstawach finansowych, angażującego się w działalność społeczną, wolnego od korupcji i przemocy na trybunach. Niestety deklaracje nie zawsze pokrywały się z rzeczywistością
„Niebiescy” przed sezonem podpisali umowę z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, piłkarze grali z charakterystycznymi serduszkami - zamiast reklam - na koszulkach. Chorzowianie byli pionierami także w innej dziedzinie. Jako pierwszy klub piłkarski w Polsce zadebiutowali na giełdzie. Te wydarzenia sprawiały, że o Ruchu mówiło się dużo i w pozytywnym kontekście.
Jednak pięknym opakowaniem nie da się wszystkiego zasłonić. Bolesny cios władzom klubu zadali w trakcie sezonu sami piłkarze. I nie chodzi tylko o ich kiepską momentami grę, co o wyjście do mediów i upublicznienie problemów klubu. Dowiedzieliśmy się wówczas, że Ruch zalegał zawodnikom z wypłatą kilku pensji.
Problem nie powstał nagle. Spółka Ruch - jak wiadomo - ciągle spłaca długi poprzednika, czyli stowarzyszenia. „Garbu” mimo starań zrzucić się jeszcze nie udało. Warto jednak zadać pytanie, czy decyzje finansowe samej spółki były w ostatnim czasie racjonalne. Kilku zawodników miało przecież bardzo wysokie - w porównaniu zresztą - kontrakty. W dodatku informacje te przedostały się do prasy. - A to działa jak wirus. Dowiedział się jeden, drugi, trzeci zawodnik i już byli niezadowoleni, już atmosfera była daleka od właściwej - zauważa Radosław Gilewicz, były piłkarz Ruchu. - Przez 14 lat gry na Zachodzie nigdy nie słyszałem o tym, jaki kontrakt ma kolega z drużyny - dodaje.
Burzliwe były to miesiące, ale ostatecznie Ruch wyszedł na prostą. Mariusz Klimek, właściciel większościowego pakietu akcji, zapewnił, że nie wycofa się z finansowania klubu. Dodał także, że zmiany w jego funkcjonowaniu są nieuniknione. Nie sprecyzował, czy dojdzie do roszady na stanowisku prezesa. Media przypuszczają, że Katarzynę Sobstyl - która za bardzo oddaliła się od zespołu i kibiców - zastąpi Janusz Paterman.
Na razie rozpoczęło się wietrzenie kadry Ruchu. Działacze wystawili sześciu piłkarzy na listę transferową - Ninkovicia, Lilo, Goncerza, Babiarza, Mikołajka i Brzozowskiego. Żaden z nich nie przebił się na Cichej. Ogłoszono także, że klub nie przedłuży kontraktów z Remigiuszem Jezierskim i Grzegorzem Domżalskim.
Naj, naj, naj...
Najważniejsza wygrana
2:1 z Arką w Gdyni. Wprawdzie głośniejszym echem odbiły się zwycięstwa z ligowymi potentatami - 2:0 z Lechem Poznań oraz 1:0 z Wisłą Kraków (oba jesienią), ale najważniejsze trzy punkty „niebiescy” zdobyli pod koniec sezonu. To był mecz z gatunku „o życie”. Gdyby wygrali gdynianie... Lepiej nie kończyć.
Największe rozczarowanie
Wielkie Derby Śląska. O tym, że trudno będzie powtórzyć sukces z marca 2008 roku - zarówno na boisku, jak i w sferze organizacyjnej - wiadomo było już przed 28 lutego 2009. Działacze Ruchu toczyli „biletowe boje” z przedstawicielami Górnika, co nie wróżyło zbyt dobrze przed meczem, z którego miał być dumny cały Śląsk. Ostatecznie jeśli już ktoś był, to... fani Górnika. Ich jedenastka wygrała 1:0. Nie popisała się grupa pseudokibiców Ruchu, która wszczęła zadymę. Wielkie Derby straciły swoją magię... Teraz odpoczniemy od nich, przynajmniej na rok.
Najlepszy zawodnik
Wojciech Grzyb. Uzasadnienie w zasadzie zbędne. Zwłaszcza wiosną „Grzybek” wręcz wychodził z siebie, by uratować ligę dla Ruchu. Bez względu na to, czy grał w obronie, czy też w pomocy, starał się stwarzać zagrożenie pod bramką gości. Kilka jego asyst było najwyższej klasy. Szkoda, że nie ma więcej takich walczaków w Ruchu, którzy daliby się za niego pokroić...
Największe ryzyko
Wejście na Giełdę Papierów Wartościowych. Ruch Chorzów SA zadebiutował - dokładnie w „Barbórkę” - na rynku alternatywnym NewConnect. W pierwszym dniu była euforia (na zamknięciu kurs wynosił 1,84 zł), ale... potem wartość akcji zaczęła spadać. Najgorzej było w styczniu - kosztowały one ledwie 58 groszy. Teraz walczą o „jedynkę” z przodu.
Najbardziej oryginalny cytat
„Nie będą zwracał uwagi na opinię innych osób, co mówią o mnie, zawodnikach i drużynie. Ciągle słyszę, że w 80 procentach gramy nudnie, słabo, bez koncepcji. A ja myślę tylko o tym, aby zdobyć trzy punkty” - tak mówił Bogusław Pietrzak przed spotkaniem z Jagiellonią. Przegranym. Tydzień później, po kolejnej porażce (z Bełchatowem), Pietrzak stracił posadę.
Największy dylemat moralny
Ireneusz A. Obrońca „niebieskich” został zatrzymany w końcówce sezonu za grzechy z przeszłości. Został jednym z wielu niechlubnych bohaterów afery korupcyjnej. Pojechał do Wrocławia, usłyszał zarzuty, wrócił do zespołu, po czym... zagrał ligowy mecz. Dla niektórych było to niedopuszczalne. Inni nie widzieli w tym przeszkód, wszak - ich zdaniem - piłkarze, który na pewnym etapie kariery zostali wplątani w korupcyjny proceder, powinni mieć prawo do wykonywania zawodu. A. kiedyś grał w Polkowicach. „Handlowano” tam na potęgę.
Więcej podsumowań w tygodniku Chorzowianin. W środę w kioskach.
Ruch misternie budował wizerunek klubu stabilnego, o solidnych podstawach finansowych, angażującego się w działalność społeczną, wolnego od korupcji i przemocy na trybunach. Niestety deklaracje nie zawsze pokrywały się z rzeczywistością
„Niebiescy” przed sezonem podpisali umowę z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, piłkarze grali z charakterystycznymi serduszkami - zamiast reklam - na koszulkach. Chorzowianie byli pionierami także w innej dziedzinie. Jako pierwszy klub piłkarski w Polsce zadebiutowali na giełdzie. Te wydarzenia sprawiały, że o Ruchu mówiło się dużo i w pozytywnym kontekście.
Jednak pięknym opakowaniem nie da się wszystkiego zasłonić. Bolesny cios władzom klubu zadali w trakcie sezonu sami piłkarze. I nie chodzi tylko o ich kiepską momentami grę, co o wyjście do mediów i upublicznienie problemów klubu. Dowiedzieliśmy się wówczas, że Ruch zalegał zawodnikom z wypłatą kilku pensji.
Problem nie powstał nagle. Spółka Ruch - jak wiadomo - ciągle spłaca długi poprzednika, czyli stowarzyszenia. „Garbu” mimo starań zrzucić się jeszcze nie udało. Warto jednak zadać pytanie, czy decyzje finansowe samej spółki były w ostatnim czasie racjonalne. Kilku zawodników miało przecież bardzo wysokie - w porównaniu zresztą - kontrakty. W dodatku informacje te przedostały się do prasy. - A to działa jak wirus. Dowiedział się jeden, drugi, trzeci zawodnik i już byli niezadowoleni, już atmosfera była daleka od właściwej - zauważa Radosław Gilewicz, były piłkarz Ruchu. - Przez 14 lat gry na Zachodzie nigdy nie słyszałem o tym, jaki kontrakt ma kolega z drużyny - dodaje.
Burzliwe były to miesiące, ale ostatecznie Ruch wyszedł na prostą. Mariusz Klimek, właściciel większościowego pakietu akcji, zapewnił, że nie wycofa się z finansowania klubu. Dodał także, że zmiany w jego funkcjonowaniu są nieuniknione. Nie sprecyzował, czy dojdzie do roszady na stanowisku prezesa. Media przypuszczają, że Katarzynę Sobstyl - która za bardzo oddaliła się od zespołu i kibiców - zastąpi Janusz Paterman.
Na razie rozpoczęło się wietrzenie kadry Ruchu. Działacze wystawili sześciu piłkarzy na listę transferową - Ninkovicia, Lilo, Goncerza, Babiarza, Mikołajka i Brzozowskiego. Żaden z nich nie przebił się na Cichej. Ogłoszono także, że klub nie przedłuży kontraktów z Remigiuszem Jezierskim i Grzegorzem Domżalskim.
Naj, naj, naj...
Najważniejsza wygrana
2:1 z Arką w Gdyni. Wprawdzie głośniejszym echem odbiły się zwycięstwa z ligowymi potentatami - 2:0 z Lechem Poznań oraz 1:0 z Wisłą Kraków (oba jesienią), ale najważniejsze trzy punkty „niebiescy” zdobyli pod koniec sezonu. To był mecz z gatunku „o życie”. Gdyby wygrali gdynianie... Lepiej nie kończyć.
Największe rozczarowanie
Wielkie Derby Śląska. O tym, że trudno będzie powtórzyć sukces z marca 2008 roku - zarówno na boisku, jak i w sferze organizacyjnej - wiadomo było już przed 28 lutego 2009. Działacze Ruchu toczyli „biletowe boje” z przedstawicielami Górnika, co nie wróżyło zbyt dobrze przed meczem, z którego miał być dumny cały Śląsk. Ostatecznie jeśli już ktoś był, to... fani Górnika. Ich jedenastka wygrała 1:0. Nie popisała się grupa pseudokibiców Ruchu, która wszczęła zadymę. Wielkie Derby straciły swoją magię... Teraz odpoczniemy od nich, przynajmniej na rok.
Najlepszy zawodnik
Wojciech Grzyb. Uzasadnienie w zasadzie zbędne. Zwłaszcza wiosną „Grzybek” wręcz wychodził z siebie, by uratować ligę dla Ruchu. Bez względu na to, czy grał w obronie, czy też w pomocy, starał się stwarzać zagrożenie pod bramką gości. Kilka jego asyst było najwyższej klasy. Szkoda, że nie ma więcej takich walczaków w Ruchu, którzy daliby się za niego pokroić...
Największe ryzyko
Wejście na Giełdę Papierów Wartościowych. Ruch Chorzów SA zadebiutował - dokładnie w „Barbórkę” - na rynku alternatywnym NewConnect. W pierwszym dniu była euforia (na zamknięciu kurs wynosił 1,84 zł), ale... potem wartość akcji zaczęła spadać. Najgorzej było w styczniu - kosztowały one ledwie 58 groszy. Teraz walczą o „jedynkę” z przodu.
Najbardziej oryginalny cytat
„Nie będą zwracał uwagi na opinię innych osób, co mówią o mnie, zawodnikach i drużynie. Ciągle słyszę, że w 80 procentach gramy nudnie, słabo, bez koncepcji. A ja myślę tylko o tym, aby zdobyć trzy punkty” - tak mówił Bogusław Pietrzak przed spotkaniem z Jagiellonią. Przegranym. Tydzień później, po kolejnej porażce (z Bełchatowem), Pietrzak stracił posadę.
Największy dylemat moralny
Ireneusz A. Obrońca „niebieskich” został zatrzymany w końcówce sezonu za grzechy z przeszłości. Został jednym z wielu niechlubnych bohaterów afery korupcyjnej. Pojechał do Wrocławia, usłyszał zarzuty, wrócił do zespołu, po czym... zagrał ligowy mecz. Dla niektórych było to niedopuszczalne. Inni nie widzieli w tym przeszkód, wszak - ich zdaniem - piłkarze, który na pewnym etapie kariery zostali wplątani w korupcyjny proceder, powinni mieć prawo do wykonywania zawodu. A. kiedyś grał w Polkowicach. „Handlowano” tam na potęgę.
Więcej podsumowań w tygodniku Chorzowianin. W środę w kioskach.
Michał Fabian
Reklama: