Czerwony nie oznacza zły

Chorzowianin 2008-09-30
Przy kandydaturze Chorzowa do organizacji Euro 2012 jest kolor czerwony, oznaczający wysoki stopień ryzyka. UEFA zapowiada, że mistrzostwa odbędą się na maksymalnie ośmiu obiektach. Nasze miasto nie jest w polskiej czwórce. Jednak nie wszystko stracone!
Czerwony nie oznacza zły
25 i 26 września we francuskim Bordeaux obradował Komitet Wykonawczy UEFA. Pesymiści obwieszczali, że Michel Platini i spółka odbiorą Polsce i Ukrainie prawo organizacji Euro 2012. Nic takiego nie miało miejsca. Szef UEFA nakazał jednak obu krajom ścisłe przestrzeganie harmonogramu. I przypomniał o konieczności powstania obiektów w Warszawie i Kijowie. - Bez nich podejmiemy inną decyzję w sprawie Euro - zagroził.
Na razie jednak Platini wciąż stoi na stanowisku, że decyzja podjęta przez UEFA 18 kwietnia 2007 roku ma moc obowiązującą. Cała Europa cytowała zdanie, które wypowiedział w piątek. - Choć łatwiej byłoby pojechać do Hiszpanii lub Niemiec, to z niecierpliwością i wielką radością czekamy na Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie - podkreślił Platini.

Szansa w niesymetryczności?

Podczas posiedzenia Komitetu Wykonawczego dyskutowano także nad liczbą miast-organizatorów Euro 2012. Niestety, z perspektywy Chorzowa, usłyszeliśmy złe wieści. Przypomnijmy, iż strony polska i ukraińska forsowały model 6+6, zamiast 4+4. Zarówno bowiem polskie (Chorzów, Kraków), jak i ukraińskie (Charków, Odessa) miasta alternatywne ubiegają się o status pełnoprawnych.

UEFA obwieściła jednak, że mistrzostwa odbędą się na „maksymalnie ośmiu, a minimalnie sześciu stadionach”. Jednocześnie - i tu widzimy promyczek nadziei dla Chorzowa i Stadionu Śląskiego - Europejska Unia Piłkarska dopuściła niesymetryczność pomiędzy Polską i Ukrainą.

Co to wszystko oznacza? Możliwe są dwa scenariusze. Jeśli oba kraje będą z należyta starannością przygotowywać się do Euro, to prawdopodobnie zachowany zostanie układ obowiązujący obecnie - cztery miasta polskie i cztery ukraińskie. A to znaczyłoby, że Chorzów musiałby „wygryźć” z rywalizacji któreś z miast z „nominalnej” czwórki - Warszawę, Gdańsk, Wrocław lub (to najmniej prawdopodobne) Poznań.

Drugi scenariusz dotyczy właśnie wspomnianej niesymetryczności. Z najnowszych raportów wynika, że UEFA kieruje znacznie więcej uwag pod adresem Ukrainy. Jeśli nasz wschodni partner będzie miał kłopoty z przygotowaniami do turnieju, wówczas Europejska Unia Piłkarska może przesunąć akcenty w polską stronę. Opcja: 6 polskich stadionów (z Chorzowem!) plus 2 ukraińskie jest ponoć również rozpatrywana.

- Dlatego po wydarzeniach z minionego tygodnia nie jestem ani uspokojony, ani zaniepokojony - przyznaje prezydent Chorzowa, Marek Kopel. - Z jednej strony UEFA określiła maksymalną liczbę miast. Ale z drugiej nie stwierdziła wyraźnie, że muszą to być cztery miasta polskie i cztery ukraińskie. Moim zdaniem ta sprawa wciąż jest otwarta - dodaje Kopel.

Więcej w papierowym wydaniu Chorzowianina.

Michał Fabian

Reklama:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.