Debiut Kociana w Ruchu: 1:1 ze Śląskiem. Jest niedosyt

Michał Helik walczy o piłkę z zawodnikami z Wrocławia | Fot. Mariusz Banduch
Słowacki trener Jan Kocian zadebiutował dziś w roli trenera Ruchu. Stanął przed trudnym zadaniem, bo do Chorzowa przyjechał czołowy zespół Ekstraklasy Śląsk Wrocław. Po meczu niewykorzystanych szans padł remis 1:1 (0:0).
Czytaj także: Co nam powiedział nowy trener Ruchu? Zobacz rozmowę
Gdy Kocian obejmował stanowisko, przyznał otwarcie, że musi jak najszybciej poznać zespół, a rozpracowanie rywala pozostawia swoim asystentom. Czasu miał niewiele. Od oficjalnej prezentacji do debiutu ligowego minęły raptem trzy dni.
W wyjściowym zestawieniu "Niebieskich" doszło do kilku zmian. Po słabszych występach na ławce usiadł bramkarz Krzysztof Kamiński, a jego miejsce zajął debiutant w Ruchu Michał Buchalik (ostatnio Lechia Gdańsk).
Zupełnie przemeblowana została obrona. Przesunięto do niej Marcina Malinowskiego, który stworzył z Piotrem Stawarczykiem parę stoperów. Na prawej stronie zagrał niespodziewanie Michał Helik (debiutował podczas 0:6 w Białymstoku, grając wówczas na środku defensywy). Do linii środkowej powrócili zaś Bartłomiej Babiarz i Łukasz Janoszka.
Kibice, którzy przyszli na Cichą, nie mogli narzekać na nudę. Już od pierwszych minut sporo było okazji do zdobycia bramki - z obu stron. Pierwszy postraszył Śląsk. Kaźmierczak, który podczas poprzedniej wizyty w Chorzowie strzelił kapitalną bramkę z dystansu, bliski był powtórki. Już w 3. minucie mocno uderzył zza pola karnego. Buchalika uratowała poprzeczka.
Ale Ruch też był groźny w przodzie. Starzyński idealnie podał do Janoszki, "Ecik" strzelał lewą nogą w długi róg. Zabrakło jednak mocy, a przede wszystkim precyzji. Za moment Jankowski znalazł się sam na sam z Gikiewiczem, chciał go minąć, ale przewrócił się przez wychodzącego golkipera. Z dobitką pospieszył Dziwniel, lecz Gikiewicz był górą.
Świetną okazję miał także 18-letni Helik. Po rzucie rożnym w polu karnym Śląska powstało ogromne zamieszanie. Obrońca miał tylko wepchnąć piłkę do siatki. Łatwiej byłoby mu to uczynić głową, lecz próbował to zrobić wysoko uniesioną nogą. Nie udało się.
Później do głosu doszedł Śląsk. Kaźmierczak główkował - piłka poszybowała ok. pół metra obok słupka. Groźnie było pod bramką "Niebieskich", gdy najpierw przewrócił się Helik, a potem Malinowski nie powstrzymał Paixao. Portugalski snajper miał dużo czasu i miejsca, lecz uderzył wprost w Buchalika. Za moment dobitka Plaku i... znów bramkarz chorzowian obronił.
W przerwie na stadionie przy Cichej mieliśmy oświadczyny! Jeden z uczestników konkursu rzutów karnych padł na kolana przed swoją dziewczyną i zapytał: "Wyjdziesz za mnie?". Odpowiedź była twierdząca, kibice odśpiewali przyszłym małżonkom "Sto lat".
Druga połowa rozpoczęła się od błędu w ustawieniu Helika. Nie przeciął podania, przez co Plaku stanął oko w oko z Buchalikiem. Na szczęście dla Ruchu Albańczyk posłał piłkę w boczną siatkę.
Jankowskiego (narzekał na uraz kolana) zastąpił w przerwie Kuświk. I to właśnie on powinien był otworzyć wynik spotkania. Ruch wyszedł z kontrą, która - na pierwszy rzut oka - nie miała prawa się udać. Starzyński i Kuświk szli w dwójkę na pięciu-sześciu rywali. Ale po świetnym podaniu "Figo" piłka minęła linię obrony wrocławian. Kuświk biegł niemal od połowy boiska na Gikiewicza. Sam. Mógł zrobić wszystko, a wybrał... lobowanie. W dodatku kompletnie nieudane. Bramkarz złapał piłkę bez trudu.
Za moment to się zemściło. Ruch stracił gola w kuriozalnych okolicznościach. Paixao strzelał zza "szesnastki", futbolówka odbiła się najpierw od Stawarczyka, potem od Hołoty. Kompletnie zmyliła Buchalika i Śląsk objął prowadzenie.
Patrząc na ostatnie spotkania "Niebieskich", można było mieć obawy, czy stracony gol ich nie podłamie. Nie tym razem. Szybko odrobili straty! Zrehabilitował się Kuświk, który po znakomitym dośrodkowaniu Włodyki głową umieścił piłkę w siatce.
- Na całe szczęście szybko się podnieśliśmy i zdołaliśmy odrobić straty. Grzesiek w tej sytuacji swoje zrobił - mówił obrońca Ruchu Piotr Stawarczyk.
Kibice marzyli o tym, by chorzowianie poszli za ciosem, ale w końcówce to goście przycisnęli. Wprowadzony do gry Patejuk przeprowadził dwie akcje, po których "zapachniało" bramką. Za pierwszym razem przestrzelił, za drugim futbolówka otarła się o słupek.
Ruch dwukrotnie wychodził z kontrą "dwa na jeden", ale za każdym razem Starzyński fatalnie podawał w kierunku Kuświka.
- Mógł ten mecz zakończyć się wynikiem 4:4, ale jest 1:1 - przyznał zawodnik Śląska Sylwester Patejuk.
Zobacz skrót meczu Ruch - Śląsk
Powiedzieli po meczu
Paweł Barylski (drugi trener Śląska): - Mieliśmy swój cel, przyjechaliśmy tutaj po to, by wygrać, ale Ruch pokazał charakter i zawziętość. Staraliśmy się grać ofensywnie, stwarzać sobie sytuacje w ataku pozycyjnym, jednak Ruch dobrze wychodził z kontrami. Możemy być umiarkowanie zadowoleni z tego wyniku.
Jan Kocian (trener Ruchu): - Nie wiem, czy zdobyliśmy punkt, czy dwa stracili. Z przebiegu spotkania chyba jednak to strata punktów. Szkoda, bo wypracowaliśmy w I połowie wiele szans na pierwszą bramkę, do dziesiątej minuty były już dwie. Mamy problem, by otworzyć wynik. Kuświk miał sam na sam i musi taką sytuację inaczej rozwiązać. Napastnicy są po to, by strzelali bramki.
8. kolejka T-Mobile Ekstraklasa
Ruch Chorzów - Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)
Bramka: Kuświk (63) - Paixao (60).
Żółte kartki: Kuświk - Stevanović, Pawelec.
Sędziował Paweł Raczkowski (Wrocław). Widzów 5000.
Ruch: Buchalik - Helik (88. Smektała), Malinowski, Stawarczyk, Dziwniel - Włodyka (85. Kwiatkowski), Surma, Babiarz, Janoszka - Starzyński - Jankowski (46. Kuświk).
Śląsk: Gikiewicz - Ostrowski, Pawelec, Kokoszka, Dudu - Stevanović, Kaźmierczak - Hołota (90. Więzik), Mila, Plaku (71. Patejuk) - Paixao.
Reklama:
Dyskusja: