Ruch wystąpi o przyznanie 15. mistrzostwa? Tak proponuje...

Bogan Kalus i Antoni Piechniczek wspominali lata świetności Ruchu | Fot. Mariusz Banduch
- 12 listopada 1933 roku, w godzinach przedpołudniowych, na stadionie Cracovii odbył się mecz. Do Krakowa przyjechał wówczas Ruch Wielkie Hajduki, który musiał wygrać, żeby zdobyć pierwszy tytuł mistrza Polski. Były takie siły, które chciały spowodować, żeby tego meczu nie wygrał. Karol Dziwisz na dwa dni przed spotkaniem dostał powołanie do wojska. Ale w armii się nie stawił, za to zjawił się na stadionie w Krakowie - tak Bogdan Kalus, aktor, a prywatnie kibic Ruchu, rozpoczął spotkanie zatytułowane "Majstry z Wielkich Hajduk".
"Niebiescy" wygrali bowiem tamten mecz 2:1 i sięgnęli po pierwszy tytuł mistrzowski. - Spotykamy się 80 lat i dwa dni po tym sukcesie - przypomniał Kalus, witając gości zebranych w Miejskim Domu Kultury "Batory".
Peterek, Wodarz, Wilimowski (dołączył do Ruchu w 1934 r.), Giemsa, Dziwisz... To był wielki zespół, który w latach 30-tych wręcz zdominował krajowe rozgrywki. Sięgał po mistrzostwo także w 1934, 1935, 1936 i 1938 roku, a w 1939 r. był na czele, gdy zmagania przerwała wojenna zawierucha.
Bogdan Kalus zaproponował, by Ruch wystąpił do PZPN o przyznanie mistrzostwa także za ten ostatni rok. - Skoro inny klub zabiega o to, by przywrócić mu tytuł z 1993 roku (chodzi o Legię, którą ukarano wówczas za "wyreżyserowany" mecz z ostatniej kolejki tamtego sezonu - przyp. red.), to dlaczego Ruch nie może wystąpić o uznanie mistrzostwa z 1939 r. - wyjaśniał Kalus, dodając już pół-żartem: - Bylibyśmy o jedną gwiazdkę lepsi od tych, którzy cały czas nas ścigają...
Ze wspaniałej drużyny z lat 30-tych nie ma już wśród nas żadnego z piłkarzy. Na wspomnieniowe spotkanie przyszli za to ci, którzy w późniejszych latach budowali wielki Ruch - Eugeniusz Lerch, Antoni Piechniczek, Tadeusz Małnowicz czy Waldemar Fornalik.
Piechniczek zwracał uwagę na fenomen Wielkich Hajduk. - Między osiedlem Batory a ulicą Cichą narodziło się kilka wspaniałych pokoleń - uczestników oraz medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. W Wielkich Hajdukach wszystko toczyło się wedle trzech punktów: kościół, Huta Batory oraz Ruch. To się wspaniale zazębiało - wspominał były piłkarz Ruchu i selekcjoner reprezentacji Polski. - Podczas Pasterki "otarcie się" o Gerarda Cieślika czy "Pingola" Wyrobka (Ryszarda, byłego bramkarza chorzowskiego klubu - przyp. red.) należało do dobrego tonu. Wszyscy proboszczowie dopingowali Ruch. Grali w skata z piłkarzami. O losach klubu rozmawiano podczas kolędy - dodał Piechniczek.
Podkreślił także, jakimi cechami musieli wykazać się ówcześni zawodnicy, by założyć koszulkę z "eRką". - Każdy zawodnik tego klubu musiał być szybki, umieć błyskawicznie rozegrać piłkę i mieć refleks. No i nie wypadało grać bez serca i ambicji - przypomniał Antoni Piechniczek.
Waldemar Fornalik opowiadał o ostatnim tytule mistrzowskim Ruchu - z 1989 roku. Wówczas to zespół po spadku z ligi wrócił do niej w wielkim stylu, a następnie utarł nosa wszystkim faworytom. - Byliśmy niedoceniani. Wszyscy stawiali na Legię, Górnika, GKS Katowice. W końcówce stracili oni jednak czujność i to my zdobyliśmy mistrzostwo. A co dostałem za ten tytuł? Wideo oraz telewizor. Firmy Polkolor - dodał, wywołując uśmiech na twarzy uczestników spotkania.
Na scenie pojawił się także aktualny szkoleniowiec Ruchu Jan Kocian. Był trzecim (obok Piechniczka i Fornalika) byłym selekcjonerem, który zaszczycił swoją obecnością uroczystość w MDK "Batory". Prowadził wszak niegdyś reprezentację Słowacji.
Trener pracuje w Ruchu od dwóch miesięcy, ale szybko zaskarbił sobie sympatię środowiska. Kibice oraz byli piłkarze przywitali go brawami. Burza oklasków pojawiła się także wtedy, gdy Słowak wypowiedział te zdania. - Przez dwa miesiące mogłem zapoznać się z historią tego klubu. Cieszę się, że należę do rodziny Ruchu, do rodziny chorzowskiej. To dla mnie wielki zaszczyt - podkreślił Kocian.
Na koniec prezydent miasta Andrzej Kotala przedstawił kilka faktów dotyczących projektu stadionu Ruchu (konkurs został rozstrzygnięty w środę).
Czytaj także: Tak będzie wyglądał nowy stadion Ruchu
Następnie zaś wręczył Waldemarowi Fornalikowi "zaległy" upominek.
W styczniu br. przyznane zostały Nagrody Prezydenta Miasta w dziedzinie sportu. "Waldek King" wygrywał w tej kategorii już wcześniej - trzykrotnie. Zgodnie z regulaminem po zdobyciu złotej statuetki nie mógł już być nominowany. Jednak prezydent przyznał mu nagrodę specjalną w postaci zegarka.
Reklama:
Dyskusja: