Kolejny tradycyjny wynik. 6. z rzędu remis z Lechią

Filip Starzyński strzelił w tym sezonie pięć bramek, ale aż cztery z karnych. | Fot. MB
- Faktycznie, już szósty raz remisujemy w starciach z Lechią, ale tym razem sprawiedliwie. Z przebiegu spotkania widać było, że żaden zespół nie potrafił dłużej dominować na boisku. Szkoda natomiast remisu z poprzedniej rundy – żalił się Łukasz Surma, dziś kapitan Ruchu, kiedyś Lechii.
Punkt w starciach z rywalem z Gdańska to nie nowość, jednak rzadko zdarza się, żeby o ostatecznym wyniku w meczu ligowym decydowały karne, a tak było tym razem. Najpierw „do szatni” z 11 metrów trafił Friesenbichler, a po przerwie rzut karny wykorzystał Filip Starzyński.
W Chorzowie obawiano się, że bez Grzegorza Kuświka na szpicy o bramki będzie bardzo trudno. A dlaczego „Kuśwy” zabrakło na boisku? Po ostatnim gwizdku w meczu z Lechem Poznań emocje szybko nie opadły, a na pewno nie u Kuświka. Napastnik podbiegł do arbitra i wdał się w niepotrzebną dyskusję. Efekt? Czwarta żółta kartka w sezonie i przymusowa absencja. Dodatkowym smaczkiem niech będzie fakt, że najlepszy snajper „Niebieskich” niechętnie staje do pomeczowych rozmów z dziennikarzami, co go skusiło na „pogawędkę” z sędzią? Trudno zrozumieć zachowanie niebieskiej "9".
Efir czy Visnakovs? Taki dylemat miał przed piątkowym spotkaniem Waldemar Fornalik. Eduards Visnakovs w debiucie w niebieskich barwach, nota bene z Lechią, trafił, ale to była jedyna bramka w ligowych rozgrywkach Łotysza dla Ruchu. Jesienią nie udało się mu pokonać żadnego z bramkarzy rywali. Michał Efir w tym sezonie strzelił z Wisłą i z Jagielonią, ale miejsca w pierwszej „11” nie wywalczył. Jan Kocian, a później Waldemar Fornalik konsekwentnie ustawiali chorzowskich piłkarzy w systemie 4-5-1, wobec dobrej formy Kuświka, dla drugiego napastnika brakowało miejsca. W zimowych sparingach na postawę żadnego z potencjalnych snajperów nie można było jednak narzekać. Byliśmy wręcz zdziwieni skutecznością przedniej formacji Ruchu. Co mecz, to trafienie. Wybór nie był więc łatwy. Ostatecznie „Waldek king” postawił na „Wiśnię”.
Przemeblowaniu uległa również defensywa. W meczu z Lechem nie popisali się Stawarczyk do spółki z Grodzickim. Obydwie stracone bramki można zapisać na konto stoperów „Niebieskich”. Trener Ruchu w związku z tym wyciągnął konsekwencje i „Stawara” zastąpił Helikiem. Dla młodego obrońcy mecz był nie lada okazją, by pokazać się z dobrej strony w ekstraklasowym spotkaniu. Gdyby „Malina” był zdrowy „Helio” raczej nie miałby szans na występ.
- Michał od dłuższego czasu dawał mi sygnały na treningach, że jest gotowy na występ w pierwszej „11”, więc postawiłem na niego i zaliczył całkiem niezły występ – chwalił po meczu młodego stopera W.Fornalik.
W 45. minucie trener Fornalik mógł żałować, że zamiast Grodzickiego nie wpuścił jednak Stawarczyka. Były kapitan „Niebieskich” w drugim meczu z rzędu spowodował rzut karny. Tydzień temu Putnocky wybronił strzał Kamińskiego i zmniejszył wagę pomyłki „Grodka”. W pojedynku z Friesenbichlerem bramkarz Ruchu nie miał szans, górą był Austriak. Gol stracony na chwilę przed przerwą boli podwójnie, a jak dodamy do tego, że był to dopiero pierwszy celny strzał biało-zielonych w meczu, to ciężar błędu „Grodka” wzrasta; do przerwy 0:1.
A zaczęło się przecież od zmasowanego ataku „Niebieskich”. Przez pierwsze dziesięć minut Ruch absolutnie dominował. Brylował Filip Starzyński. Najpierw uderzył zza „16” minimalnie niecelnie. Później zabawił się z bramkarzem, ale piłkę niemal z linii wybił obrońca Lechii. W kolejnej akcji „Figo” wrzucił piłkę na głowę Grodzickiego, ale defensor Ruchu nie zdołał zagrozić Mateuszowi Bąkowi.
Podsumowaniem ataków gospodarzy był strzał Visnakovsa, który główkował po dośrodkowaniu Marka Zieńczuka. W tej sytuacji Bąk interweniował fenomenalnie i mimo świetnego początku meczu kibice nie mogli się cieszyć z bramek.
Im bliżej końca pierwszej połowy, tym gorzej prezentował się Ruch, a coraz lepiej radziła sobie Lechia, ale strzały podopiecznych Jerzego Brzęczka nie zmuszały bramkarza Ruchu do wysiłku. Wyżej wspomniany karny zmienił jednak ostateczy obraz pierwszej połowy. Coż po początkowej przewadze chorzowian skoro prowadzili rywale?
Optymizmu w szeregach Ruchu nie dodawał fakt, że siedem razy Ruch w tym sezonie przegrywał do przerwy i nie wygrał ani razu.
Po przerwie obydwie drużyny zagrały dynamiczniej. Oglądaliśmy zatem ciekawszy mecz.
W 53. minucie bardzo dobrym zagraniem popisał się Roland Gigolajew. Tuż przy linii końcowej ograł dwóch obrońców Lechii, wpadł z piłką w pole karne, ale tam nie było do kogo podać, a kiedy koledzy w niebieskich koszulkach się pojawili, rywale zdążyli zareagować i akcja spaliła na panewce.
Dobry mecz rozegrał Visnakovs. Co prawda bramki nie zdobył, ale to po faulu na nim, Tomasz Musiał zagwizdał i wskazał na wapno. Była 57. minuta, gdy piłkę na 11. metrze ustawił Starzyński i pewnie wykonał rzut karny. „Figo” trafił w tym sezonie dla „Niebieskich” pięć razy, ale aż czterokrotnie były to bramki z rzutów karnych.
Pięć minut później prawą flanką pomknął Visnakovs. Zagrał po ziemi wzdłuż 16. metra, lecz wydawało się, że do nikogo Brazuca nie dojdzie. Najpierw z piłką minął się Zieńczuk, a później specjalnie przepuścił ją Starzyński, bo za plecami wbiegał Gigołajew. Rosjanin wykończył akcję niecelnym strzałem.
Lechia odpowiedziała kontrą Grzelczaka, który zakręcił Helikiem i znalazł się w sytuacji oko w oko z Putnockym, ale nie wykończył akcji skutecznie.
- Do ostatnich minut ważyły się losy meczu. Nie udało się wygrać. Trzeba przyjąć ten punkt, nie tyle z zadowoleniem, a z szacunkiem – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Ruchu.
Z remisu względnie zadowolony był Jerzy Brzęczek. - Pierwsze 40 minut było w naszym wykonaniu fatalne, zostawiliśmy za dużo miejsa drużynie Ruchu, dopiero ostatnie 5 minut zagraliśmy dokładniej, szybciej i stąd wywalczony rzut karny. W drugiej połowie nie potrafiliśmy tego uszanować. Każdy punkt jest ważny, zremisowaliśmy z drużyną, która jest kilka miejsc za nami, szkoda tylko, że nie zagraliśmy tak konsekwentnie jak w poprzednich meczach. Wtedy moglibyśmy myśleć o 3 punktach – tłumaczył J.Brzęczek.
Odnotujmy jeszcze, że każde spotkanie 22. kolejki ekstraklasy rozpoczęło się od minuty ciszy. W ten sposób oddano cześć Henrykowi Śliwińskiemu, jednemu z założycieli Sportowej Spółki Akcyjnej Ruch Chorzów, Marianowi Szeji, wielokrotnemu reprezentantowi Polski w piłce nożnej, a także Bohdanowi Tomaszewskiemu, legendzie polskiego dziennikarstwa sportowego.
22. kolejka T-Mobile Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk 1:1 (0:1)
Bramki: Starzyński (z karnego, 57.) - Friesenbichler (z karnego, 45.)
Żółta kartka: Grodzicki - Borysiuk, Wawrzyniak, Łukasik.
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 5568.
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Oleksy – Kowalski (46. Gigołajew), Surma, Babiarz, Starzyński (90. Urbańczyk), Zieńczuk – Visnakovs (78. Efir).
Lechia: Bąk – Wojtkowiak, Janicki, Bougdais, Wawrzyniak- Makuszewski, Borysiuk, Łukasik (65. Możdżeń), Mila (76. Wiśniewski), Grzelczak, Friesenbichler (69. Nazario).
Reklama: