Ruch wyrzucił Wisłę z PP. Teraz zagra z Lechem

Kamil Mazek był za szybki dla rywali z Krakowa. Jego dobrą grę docenili chorzowscy kibice | Fot. Mariusz Banduch
Trzy mecze w ciągu siedmiu dni - ten tydzień jest dla "Niebieskich" wyjątkowo intensywny. W poniedziałek podejmowali Podbeskidzie Bielsko-Biała (1:1), w niedzielę (16.08.) zagrają w Białymstoku, natomiast w czwartkowy wieczór - w Pucharze Polski - walczyli na Cichej z Wisłą Kraków.
- Nawet w tych sezonach, w których docieraliśmy do finałów Pucharu Polski pierwsze rundy rozpoczynaliśmy też ze zmianami w składzie. Nie było tak, że grała ta sama jedenastka w lidze i w pucharze. Jest grono zawodników, którzy bardzo dobrze trenują i czekają na swoje szanse. Dostaną ją w meczu z Wisłą. Zmiany na pewno będą - mówił przed spotkaniem 1/16 finału PP z Wisłą Kraków Waldemar Fornalik.
W porównaniu z ligową potyczką z Podbeskidziem Bielsko-Biała szansę w pierwszej "11" dostało sześciu nowych zawodników. Dla dwóch z nich był to debiut w Ruchu. Wojciech Skaba, choć w klubie z Cichej jest od sezonu 2014/15, dopiero teraz stanął między słupkami. Drugim debiutantem był stoper Mateusz Cichocki. Fornalik postawił także na Marka Szyndrowskiego, Macieja Iwańskiego, Kamila Mazka i Mariusza Stępińskiego.
W składzie Wisły znalazło się trzech byłych "Niebieskich" - Michał Buchalik, Łukasz Burliga i Maciej Jankowski.
Od pierwszych minut chorzowianie z animuszem ruszyli do przodu. Niewiele brakowało, a po akcji Patryka Lipskiego Marek Zieńczuk otworzyłby wynik spotkania. Po potężnym uderzeniu doświadczonego pomocnika piłka odbiła się od poprzeczki.
Dużo kłopotów zawodnikom "Białej Gwiazdy" sprawiał Kamil Mazek. Piłkarz, który niegdyś trenował sprint, z łatwością urywał się rywalom. W jednej z akcji wypracował sobie kilkumetrową przewagę, ale zwlekał ze strzałem i został zablokowany przez Krystiana Kujawę.
- Chciałbym sprostować informacje o mojej szybkości. Owszem, kiedyś zmierzono mi 11,3 s na 100 metrów, ale stoperem ręcznym, a nie fotokomórką. Trudno powiedzieć, jaki miałem dokładnie wynik - mówił nam po meczu Mazek.
W 21. minucie Mazek ponownie zrobił użytek z wrodzonej szybkości. Pomknął prawym skrzydłem, a następnie popisał się idealnym podaniem - "na nos". Patryk Lipski miał sporo czasu, by złożyć się do "główki". To była sytuacja bliźniaczo podobna do tej z ostatniego meczu ligowego z Podbeskidziem. Wówczas "Lipa" źle wykończył akcję, teraz zrobił to, co do niego należało. Po uderzeniu głową i "koźle" piłka wylądowała w siatce.
Ruch zdominował w I połowie krakowian, ci jednak od czasu do czasu starali się odgryzać uderzeniami z dystansu. Brazylijczyk Rafael Crivellaro i Tomasz Cywka niepokoili Skabę, ten jednak w obu sytuacjach zdołał odbić piłkę.
Tuż przed przerwą raz jeszcze z dobrej strony pokazał się Mazek. Po szybkiej kontrze zszedł z piłką do środka, przełożył ją na lewą nogę, uderzył, ale nie trafił w bramkę.
W drugiej połowie do ofensywy przeszła Wisła. Trener Kazimierz Moskal szybko wykorzystał limit zmian, wprowadzając m.in. byłego napastnika reprezentacji Pawła Brożka i obecnego kadrowicza Krzysztofa Mączyńskiego. Ale to trzeci z rezerwowych - Grzegorz Marszalik - był bliski wyrównania na 1:1. Dośrodkowania nie przeciął Rafał Grodzicki, a młody zawodnik Wisły miał przed sobą tylko Skabę. Trafił w poprzeczkę! Piłka spadła pod nogi Mączyńskiego, który minimalnie chybił.
Gdy trener Fornalik dokonał pierwszej zmiany, schodzącego z boiska piłkarza kibice pożegnali brawami na stojąco. 21-letni Mazek szybko zaskarbił sobie ich sympatię. W drugiej połowie nie był już tak efektywny, ale jedna z jego akcji - gdy założył siatkę "wiślakowi" - wzbudziła zachwyt na widowni.
Pod wrażeniem gry młodego pomocnika byli zresztą nie tylko fani Ruchu. - Brawo Kamil Mazek - podczas meczu napisał na Twitterze prezes warszawskiej Legii Bogusław Leśnodorski. - Miło mi to słyszeć - stwierdził piłkarz, gdy mu o tym powiedzieliśmy. "Mazi" przyszedł do Chorzowa właśnie z Legii, a stołeczny klub zachował prawo jego odkupu.
Wróćmy do tego, co działo się na boisku pod koniec spotkania. "Biała Gwiazda" przeważała, bramka wyrównująca "wisiała w powietrzu". Na szczęście Ruch wyprowadził doskonałą kontrę. Łukasz Surma - niczym profesor - dograł na wolne pole do Eduardsa Visnakovsa. Łotysz - wprowadzony do gry za Stępińskiego - z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z Buchalikiem.
W doliczonym czasie gry honorową bramkę dla krakowian zdobył Jankowski. To jednak nie popsuło humorów chorzowianom, bo kilkadziesiąt sekund później sędzia zagwizdał po raz ostatni.
W 1/8 finału rywalem "Niebieskich" będzie poznański Lech. Spotkanie rozegrane zostanie 23 września. Kto będzie gospodarzem? Odpowiedź na to pytanie poznamy w piątkowy (14.08.) poranek, po losowaniu w siedzibie PZPN.
1/16 finału Pucharu Polski
Ruch Chorzów - Wisła Kraków 2:1 (1:0)
Bramki: Lipski (21), Visnakovs (88) - Jankowski (90+2).
Żółte kartki: Grodzicki, Surma - Kujawa, Mączyński.
Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 6504.
Ruch: Skaba - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Szyndrowski - Iwański (81. Lenartowski), Surma - Mazek (67. Gigołajew), Lipski, Zieńczuk - Stępiński (74. Visnakovs).
Wisła: Buchalik - Burliga (56. Marszalik), Czekaj, Kujawa (62. Mączyński), Jović - Boguski (62. Brożek), Popović, Uryga, Cywka - Crivellaro - Jankowski.
Reklama:
Dyskusja: