'10' Stępińskiego, niesamowite interwencje Konczkowskiego

Bramki w meczu z Koroną zdobyli Iwański i Stępiński, ale gdyby nie ofiarnie interweniujący Konczkowski, nie byłoby zwycięstwa Ruchu | Fot. Mariusz Banduch
Goście z Kielc mieli przed meczem na Cichej o punkt mniej od Ruchu. Wyróżniali się w tabeli z dwóch powodów. Strzelili najmniej goli w tym sezonie - tylko 12 (średnia 0,71 na mecz). Szacunek wzbudzał za to ich bilans wyjazdowy. Korona przystępowała do meczu w Chorzowie jako zespół najlepiej radzący sobie na obcych stadionach. W dziewięciu spotkaniach odniósł pięć zwycięstw, tylko raz przegrał, stracił zaledwie dwa gole.
Do składu Ruchu powróciło dwóch podstawowych zawodników, których w ostatnim spotkaniu wyraźnie brakowało. Mowa o Martinie Konczkowskim (wyleczył uraz mięśnia dwugłowego) i Patryku Lipskim (po kartkowej karencji).
Od pierwszych minut inicjatywę posiadali gospodarze. Lipski posłał piłkę w pole karne, główkował Mariusz Stępiński, lecz w sam środek bramki. Z kolei uderzenie Łukasza Surmy było niecelne.
Bardzo aktywny w zespole gospodarzy był Maciej Iwański. Kilkakrotnie próbował zaskoczyć Zbigniewa Małkowskiego strzałami z dystansu. Pierwszy raz w 14. minucie, ale piłka minęła słupek bramki gości. Druga próba była już celna, lecz dobrą interwencją popisał się Małkowski.
Do trzech razy sztuka. Tuż przed przerwą z prawej strony dośrodkował Konczkowski, piłkę otrzymał Iwański, następnie trafiła ona do Stępińskiego, który przepychał się z obrońcami gości. Na pomoc ruszył Iwański, który z bliska pokonał bramkarza Korony. Był to pierwszy gol doświadczonego pomocnika w barwach Ruchu.
Goście w pierwszej połowie także mieli okazje, choć nie tak klarowne jak "Niebiescy". Nad poprzeczką uderzał Aankour, a później - po rzucie rożnym i niepewnej interwencji Matusa Putnockiego - pod bramką Ruchu "pachniało" golem. Na szczęście dla chorzowian piłka nie znalazła się w siatce.
Stało się tak za to na początku drugiej połowy. Chorzowianie zaspali w obronie, Vladislav Gabovs prawą stroną przedarł się w pole karne, wyłożył piłkę Bartomiejowi Pawłowskiemu, a ten - mimo nie najlepszego przyjęcia - wtoczył piłkę do siatki, obok leżącego Putnockiego.
Reakcja Ruchu była jednak znakomita. Podopieczni Waldemara Fornalika od razu przeszli do ataku, zamknęli kielczan na ich połowie. Po centrze Konczkowskiego Stępiński był w idealnej sytuacji, uderzył jednak minimalnie celnie. Trener Fornalik po tej akcji nerwowo gestykulował, widać było, że ma pretensje do swojego napastnika o niedokładne wykończenie.
Szybko jednak "Stępel" się zrehabilitował. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Lipskiego wygrał walkę w powietrzu i głową skierował piłkę siatki. Po już dziesiątej bramce w tym sezonie 20-latek podbiegł do szkoleniowca Ruchu i z nim się wyściskał.
Korona miała kilka minut później doskonałą okazję na 2:2. Kielczanie wyszli z kontrą trzech na dwóch, Pawłowski idealnie dograł piłkę do Łukasza Sierpiny. Ten uderzył z ok. 10 m, ale rzucający mu się pod nogi Konczkowski ofiarnie zablokował ten strzał.
Aż trudno w to uwierzyć, ale w końcówce spotkania "Konczi" raz jeszcze popisał się kapitalną interwencją w defensywie. Tym razem zatrzymał piłkę uderzoną przez Pawłowskiego. - To raczej kwestia szczęścia, trafiali we mnie - uśmiechał się obrońca "Niebieskich". - Uratował nas swoimi swoimi niesamowitymi interwencjami - przyznał trener Fornalik.
Ruch powrócił na 4. miejsce w tabeli (28 pkt.). W sobotę zagra w Bielsku-Białej z Podbeskidziem (godz. 18.00).
18. kolejka Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Korona Kielce 2:1 (1:0)
Bramki: Iwański (42), Stępiński (53) - Pawłowski (49).
Żółte kartki: Lipski - Sylwestrzak, Gabovs.
Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 5316.
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Koj - Mazek, Surma, Iwański, Lipski, Zieńczuk (79. Podgórski) - Stępiński (84. Efir).
Korona: Małkowski - Gabovs, Dejmek, Wilusz, Sylwestrzak - Zając (46. Sierpina), Jovanović, Grzelak (69. Cebula), Aankour (76. Sobolewski), Pawłowski - Cabrera.
Reklama:
Dyskusja: