2:8! Klęska Cleareksu w starciu z liderem

W ten sposób Michał Szymczak strzelił trzeciego gola dla Gatty. Za moment bramkarz Kamil Dworzecki został zmieniony przez Patryka Hejlmana | Fot. Mariusz Banduch
- To idealny mecz, jeśli chcemy iść we właściwym kierunku - mówił prezes Cleareksu Zdzisław Wolny przed spotkaniem z Gattą Zduńska Wola. Liczył na to, że jego zespół zmobilizuje się "na" lidera i sprawi niespodziankę.
Historia przemawiała jednak przeciwko Cleareksowi. W meczach u siebie nigdy nie zdołał pokonać Gatty. W sezonie 2011/12 przegrał 0:2, rok później był remis 3:3, zaś w dwóch kolejnych sezonach padł wynik 2:4. Niestety tradycji stało się zadość, a sobotnie spotkanie zakończyło się klęską chorzowian.
Przystąpili oni do meczu osłabieni. Krzysztof Salisz pauzował za kartki, Dawid Pasierbek leczy kontuzję, zaś bramkarz Damian Purolczak nie zagrał z powodów rodzinnych.
Początek spotkania w wykonaniu Cleareksu był wręcz koszmarny. Igor Sobalczyk uderzeniem z... prawie 15 metrów zaskoczył Kamila Dworzeckiego. Za moment Michał Marciniak - po ładnej akcji całego zespołu ze Zduńskiej Woli - trafił po raz drugi. Chorzowianie przypominali boksera po dwóch nokdaunach, który chwieje się na nogach.
I przyjmowali kolejne ciosy. Michał Szymczak najpierw przelobował Dworzeckiego, a następnie - po zmianie w bramce Cleareksu - silnym uderzeniem w długi róg nie dał szans Patrykowi Hejlmanowi. - Bramkarze nam niestety nie pomogli. Nie możemy w tak dziecinny sposób tracić goli w meczu z liderem. Piłkarze Gatty co nie kopnęli, to wpadło - ubolewał trener Tomasz Ulfik, notabene były golkiper Cleareksu.
Przy stanie 0:4 naszemu zespołowi trudno było się podnieść. Wprawdzie były okazje (m.in. uderzenia Szymona Łuszczka), ale Dariusz Słowiński - golkiper Gatty - wychodził z opresji obronną ręką.
Szczęście, na którego brak narzekał prezes Wolny, także nie było po stronie chorzowian. W II połowie Mateusz Omylak trafił najpierw w słupek, a kilka minut później po jego uderzeniu piłkę zablokował stojący przed bramką Mikołaj Zastawnik.
Daniel Krawczyk, snajper wyborowy zduńskowolan, przelobował Hejlmana i zrobiło się 0:5. Clearex w końcu przełamał strzelecki impas - za sprawą Budniaka, który umieścił piłkę w pustej bramce (po podaniu Roberta Gładczaka).
Za moment podopieczni Tomasza Ulfika zaczęli grać w przewadze, z lotnym bramkarzem Mirosławem Miozgą. Efektem tego były... dwa kolejne gole dla Gatty. Budniak raz jeszcze pokonał Słowińskiego, ale na kilkanaście sekund przed końcem Mateusz Olczak ustalił wynik spotkania. Na 2:8. To jedna z najwyższych porażek w historii występów Cleareksu w Ekstraklasie.
- Nie czarujmy się, gramy o byt, o utrzymanie. Czym prędzej zaczniemy punktować, tym lepiej. Jeżeli w dalszym ciągu będziemy w tak łatwy sposób tracić bramki, to pod koniec kwietnia możemy się obudzić w nieprzyjemnej atmosferze - zakończył trener Tomasz Ulfik. Jego zespół spadł na 10. miejsce w tabeli.
Kolejny mecz ligowy Clearex rozegra pod koniec stycznia, na wyjeździe z Pogonią Szczecin. Wcześniej, bo w piątek, 22 stycznia, zmierzy się w hali MORiS w meczu jubileuszowym (z okazji 20-lecia klubu) - z chorzowskim Ruchem.
12. kolejka futsalowej Ekstraklasy
Clearex Chorzów - Gatta Zduńska Wola 2:8 (0:4)
Bramki: Budniak dwie (31, 37) - Sobalczyk (5), Marciniak dwie (7, 31), Szymczak dwie (8, 11), Krawczyk (29), Szypczyński (33), Olczak (40).
Clearex: Dworzecki (9. Hejlman) - Gładczak, Golly, Omylak, Budniak oraz Miozga, Seget, Wojtyna, Łuszczek, Zastawnik.
Reklama:
Dyskusja: