Niesamowita końcówka na Cichej. Stępiński bohaterem!

Kluczowy moment spotkania. 92. minuta, Mariusz Stępiński przygląda się, jak piłka zmierza do siatki | Fot. Marcin Bulanda
W letnim okienku transferowym "Niebiescy" sprowadzili pięciu piłkarzy, ale w podstawowym składzie pojawił się tylko jeden - napastnik Jakub Arak. Mariusz Stępiński - po Euro 2016 odpoczywał i dopiero w piątek pojawił się na treningu - usiadł na ławce rezerwowych. Towarzyszyli mu m.in. pozyskani latem Piotr Ćwielong, Miłosz Przybecki i Adam Pazio.
Ruch zagrał na inaugurację ligi w okolicznościowych koszulkach - z herbem Górnego Śląska. W ten sposób piłkarze uczcili obchodzony 15 lipca Dzień Śląskiej Flagi.
Mecz poprzedziła minuta ciszy dla upamiętnienia ofiar zamachu terrorystycznego w Nicei, w którym zginęły 84 osoby.
W pierwszych minutach Sergiusza Prusaka dwukrotnie starał się zaskoczyć Arak, ale po jego uderzeniach piłka mijała bramkę. W 20. minucie znakomitą sytuację mieli goście. Grzegorz Piesio chciał przelobować Wojciecha Skabę. Futbolówka zmierzała do siatki, a kibice zastanawiali się, czy golkiper chorzowian zdąży z interwencją. Zdążył w ostatniej chwili.
Krótko przed przerwą Łukasz Moneta uderzył zza pola karnego, zmuszając Prusaka do wysiłku. Golkiper łęcznian zażegnał jednak niebezpieczeństwo. Pierwsza połowa rozczarowała poziomem.
Druga mogła rozpocząć się od trafienia dla gości. Ekipa z Lubelszczyzny "rozklepała" obronę Ruchu, a Piotr Grzelczak znalazł się sam przed Skabą. Uderzył płasko, ale golkiper "Niebieskich" odbił piłkę nogami.
Za moment Ruch dostał kolejne ostrzeżenie. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Leandro. Nikt nie przeciął podania, a piłka zatrzymała się na słupku! Kilka minut później kibicom Ruchu ciśnienie podniósł Skaba, który tak wybijał futbolówkę, że trafił nią w... głowę Przemysława Pitrego. Bramkarz zrehabilitował się, broniąc strzał Piesia.
W 64. minucie byliśmy świadkami ciekawej sceny. Przy linii bocznej do wejścia szykował się Stępiński. Miał zastąpić Araka, ale... zmiana została nagle wycofana. Powód? Arak otworzył bowiem wynik spotkania! Po efektownej akcji chorzowian.
"Niebiescy" wymienili kilka podań na jeden kontakt: Lipski - Arak - Surma, piłka powędrowała na prawo do Martina Konczkowskiego, a ten płasko dośrodkował. Arak uderzeniem w górny róg dał prowadzenie Ruchowi. Jego zmiana ze Stępińskim doszła do skutku sześć minut później.
Gościom, którzy do tej pory dyktowali warunki w II połowie, stracony gol podciął skrzydła tylko na moment. Górnik do końca pozostawał groźny. Bonin huknął w poprzeczkę. Z bliska główkował Slaven Jurisa, płasko strzelał Piesio - za każdym razem jednak Skaba był na posterunku.
Gdy wydawało się, że Ruch utrzyma skromne prowadzenie, łęcznianie wyrównali. Wprowadzony do gry w II połowie Bartosz Śpiączka wepchnął piłkę do bramki gospodarzy. Piłka odbiła się od słupka i Skaby - niektóre źródła uznają tę bramkę za "samobój" golkipera Ruchu.
To jednak nie był koniec emocji. "Niebiescy" ruszyli do przodu i w dramatycznej końcówce wyszarpali trzy punkty. Najpierw po "bombie" Surmy paradą popisał się Prusak. Ruch miał rzut rożny, a po dośrodkowaniu Lipskiego Stępiński głową umieścił piłkę w siatce!
Bramki z meczu Ruch - Łęczna zobaczysz TUTAJ.
Chorzowianie bardzo długo czekali na zwycięstwo przy Cichej. Ostatni raz wygrali tu... 1 grudnia 2015 r. - z Koroną Kielce. Przerwali także serię nieudanych inauguracji. Na starcie sezonu zwyciężyli po raz pierwszy od pięciu lat (poprzednio 2:1 z Bełchatowem w lipcu 2011 r.).
- Trzeba budować nową serię. Miejmy nadzieję, że Cicha będzie naszą twierdzą - podkreślił Piotr Ćwielong, który powrócił do Ruchu po ośmiu latach. "Pepe" wszedł na boisku na ostatnie minuty.
Powiedzieli po meczu:
Andrzej Rybarski (trener Górnika): - Gratulacje dla Ruchu za zwycięstwo. Wygrać w ostatnich minutach to jest sztuka. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo przeciętna. Powiedziałem chłopakom w przerwie, że jeśli chcemy coś zdziałać w lidze, to musimy inaczej grać. W drugiej połowie naliczyliśmy pięć-sześć dobrych sytuacji do zdobycia bramki. Zdobyliśmy ją z sytuacji mniej korzystnej. Straciliśmy bramkę w 93. minucie. Strasznie to boli, ale trudno. Myślimy już o kolejnym meczu z Lechią Gdańsk.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu): - Wymarzony początek sezonu? Byłby, gdyby nie było takiej dramaturgii w końcówce meczu. Potwierdziło się, że pierwsze mecze są obarczone niewiadomą. Pierwsza połowa niezła, nawet dobra w naszym wykonaniu, w drugiej już gorzej to wyglądało. Łęczna ruszyła do ataku, zepchnęła nas do defensywy. Miała swoje sytuacje: słupek, poprzeczka. Bramkę straciliśmy w mniej spodziewanych okolicznościach, po nieporozumieniu stoperów z bramkarzami. Bardzo dobrze zareagował zespół, przeniósł piłkę na połowę przeciwnika. Składna akcja, później świetny strzał Łukasza Surmy i - co tu dużo mówić - świetna bramka Mariusza Stępińskiego. Pokazał, że była to bardzo dobra decyzja, by zabierać go do składu pomimo tego, że miał przerwę urlopową. Jesteśmy zadowoleni i myślimy już o kolejnych meczach.
W drugiej kolejce Ruch zagra w Białymstoku z Jagiellonią (sobota, 23 lipca, godz. 18).
1. kolejka Lotto Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Górnik Łęczna 2:1 (0:0)
Bramki: Arak (64), Stępiński (90+2) - Śpiączka (88).
Żółte kartki: Leandro, Śpiączka.
Sędziował: Mariusz Złotek (Gorzyce). Widzów 5401.
Ruch: Skaba - Konczkowski, Grodzicki, Koj (77. Cichocki), Oleksy - Surma, Hanzel - Mazek, Lipski, Moneta (87. Ćwielong) - Arak (70. Stępiński).
Górnik: Prusak - Sasin, Pruchnik, Szmatiuk, Leandro - Drewniak, Tymiński - Bonin, Pitry (81. Jurisa), Piesio - Grzelczak (64. Śpiączka).
Reklama:
Dyskusja: