Bez kibiców i bez punktów

Chorzowianin 2016-09-16 | Komentarzy: 0
Po zwycięstwie we Wrocławiu chorzowianie chcieli pójść za ciosem. Z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza zagrali całkiem niezłe spotkanie, niestety nie ustrzegli się dwóch błędów, które kosztowały ich stratę gola i obrońcy. Mimo ambitnej postawy nie zdołali wyrównać.
Bez kibiców i bez punktów

Piłkarze z Niecieczy (pomarańczowe stroje) zdobyli Cichą i - przynajmniej przez dwie godziny - zasiadają w fotelu lidera | Fot. Mariusz Banduch

Decyzją Komisji Ligi spotkanie Ruchu z Bruk-Betem rozgrywane było bez udziału publiczności. Po zamieszkach podczas ostatniego spotkania na Cichej - z Legią Warszawa - odwieszona została kara nałożona na "Niebieskich" za incydenty podczas meczu z poprzedniego sezonu z Wisłą Kraków.

Na trybunie głównej zasiadło jednak kilkadziesiąt osób. - To przedstawiciele służb - policji, straży pożarnej. Oprócz tego - zgodnie z przepisami Ekstraklasy - mecz mogło obejrzeć 20 przedstawicieli gospodarza i 10 osób reprezentujących drużynę gości, a także akredytowani dziennikarze - poinformowała Donata Chruściel, rzecznik prasowy Ruchu.

W pierwszych 20 minutach oba zespoły nie skonstruowały żadnej ciekawej akcji. Najważniejszym wydarzeniem było zejście z boiska Łukasza Surmy, który - z powodu kontuzji stawu skokowego - został zmieniony przez Bartosza Nowaka.

Za moment pierwszą groźniejszą akcję stworzyli goście z Niecieczy i piłka wylądowała w siatce Ruchu. Po dośrodkowaniu z prawej strony Vlastimira Jovanovicia doszło do nieporozumienia między Kamilem Lechem (niepewnie wyszedł do piłki) a asekurującymi go obrońcami Ruchu. Skorzystał z tego Vladislavs Gutkovskis, który "główkował" celnie.

Między 36. a 37. minutą chorzowianie mogli i powinni wyrównać. Zmarnowali trzy świetne okazje, za każdym razem próbowali zaskoczyć Krzysztofa Pilarza uderzeniem głową. Zaczął Piotr Ćwielong, po centrze Martina Konczkowskiego. Później dwa razy bliski szczęścia był Marcin Kowalczyk. Najpierw po strzale stopera Ruchu znakomicie interweniował Pilarz, a za moment futbolówka otarła się o słupek!

Kowalczyk mógł zostać bohaterem, niestety za moment został antybohaterem. Przegrał pojedynek z szarżującym Gutkovskisem i ratował się faulem. Sędzia Paweł Gil pokazał obrońcy "Niebieskich" czerwony kartonik. Można się zastanawiać, czy słusznie. - Moim zdaniem wystarczyłaby żółta kartka - przekonywał Rafał Grodzicki. Z rzutu wolnego groźnie uderzył Roman Gergel, ale tym razem Lech spisał się doskonale, parując piłkę na poprzeczkę.

Osłabiony Ruch na początku drugiej był bliski doprowadzenia do wyrównania. Eduards Visnakovs wpadł w pole karne i z ostrego kąta starał się zaskoczyć Pilarza. Zabrakło jednak precyzji. Później z dystansu strzelał Maciej Urbańczyk, jednak bramkarz Bruk-Betu był na posterunku.

Goście bronili się na własnej połowie niemal całym zespołem i szukali okazji do kontry. Jedną z nich zmarnowali w niesamowity sposób. Wychodzili z własnej połowy w trzech przeciwko Grodzickiemu. W sytuacji sam na sam znalazł się Wojciech Kędziora, który lobował Lecha. Nie trafił jednak w bramkę.

W końcówce Ruch raz jeszcze przypuścił atak. Po dośrodkowaniu Piotra Ćwielonga niewiele brakowało, a piłka wpadłaby "za kołnierz" Pilarza. Za chwilę "Pepe" poprawił silnym uderzeniem lewą nogą, ale nie trafił w bramkę. 1:1 "na nodze" miał także Miłosz Przybecki. Przestrzelił.

"Słoniki" z Niecieczy utrzymały skromne prowadzenie do końca, dzięki czemu awansowały na pierwsze miejsce w tabeli Ekstraklasy. Ruch pozostał na dziewiątej pozycji, a w następnej kolejce zagra w Gdańsku z Lechią (24 września, godz. 18).

Powiedzieli po meczu
Czesław Michniewicz (trener Bruk-Betu):
- W meczu Ruchu ze Śląskiem było widać umiejętności naszego przeciwnika. Mieliśmy kilka wariantów składu, także problem z obsadzeniem lewego skrzydła, stąd pomysł z Wróblem, to chłopak z Żabna, niedaleko Niecieczy. Mecz był specyficzny, ta otoczka, brak kibiców, ciężko się zmotywować. Trybuny zawsze niosą. Wiem, jak potrafią dopingować kibice Ruchu. Grając w "dziesiątkę", Ruch stworzył kilka sytuacji, dopuściliśmy do nich. Żałuję, że nie zamknęliśmy meczu. Przez dwie godziny jesteśmy liderem, zobaczymy, co wydarzy się we Wrocławiu (w meczu Śląska z Jagiellonią; białostoczanie w przypadku wygranej wrócą na fotel lidera - przyp. red.).

Waldemar Fornalik (trener Ruchu): - Taka jest piłka, mieliśmy swoje szanse - słupek, dwie sytuacje po rzutach rożnych. Piłka nie chciała wpaść do bramki Termaliki. Niestety Marcin Kowalczyk został usunięty z boiska, czy słusznie, czy nie, trzeba zobaczyć na powtórkach. Było widać dużą chęć odrobienia straty. Stworzyliśmy sytuacje, jednak bramka mogła paść, Przybecki miał okazję w ostatnich sekundach. Działo się coś. To nie tak, że byliśmy bezradni. Oczywiście, grając w "10", nadzialiśmy się też na kontrę, które mogła się zakończyć drugą bramką. Łukasz Surma ma skręcony staw skokowy, to też miało swój wpływ na to, co działo się w I połowie.

9. kolejka Lotto Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:1 (0:1)
Bramki:
Gutkovskis (23).
Żółte kartki: Lipski, Konczkowski, Ćwielong - Fryc, Guliherme, Kędziora, Babiarz. Czerwona kartka: Kowalczyk (42. za faul).
Sędziował Paweł Gil (Lublin). Mecz bez udziału publiczności.
Ruch: Lech - Konczkowski, Grodzicki, Kowalczyk, Koj - Mazek (76. Przybecki), Surma (19. B. Nowak), Urbańczyk, Lipski, Ćwielong - Visnakovs (62. Arak). 
Bruk-Bet: Pilarz - Fryc, Osyra, Putiwcew, Guliherme - Gergel, Kupczak, Jovanović, Wróbel (67. Stefanik), Babiarz - Gutkovskis (75. Kędziora).

(fab)

Reklama:

Dyskusja:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.