Nie o takiej inauguracji marzyliśmy. Ruch - Cracovia 0:1

Jarosław Niezgoda nie zagroził w piątek bramce Cracovii | Fot. Marcin Bulanda
Poprzedni rok "Niebiescy" kończyli spotkaniem z Wisłą Kraków, wygranym 1:0 po golu Jarosława Niezgody. W pierwszym meczu w 2017 r. ich rywalem była ponownie drużyna z grodu Kraka, tym razem Cracovia.
"Pasy" zajmowały po pierwszej części rozgrywek 14. miejsce, wyprzedzały Ruch o pięć punktów. Dlatego dla chorzowian - ukaranych w grudniu czterema minusowymi punktami - mecz miał ogromne znaczenie.
W środę Ruch otrzymał informację o zawieszeniu zakazu transferowego. Klub wypożyczył więc Milena Gamakowa z gdańskiej Lechii. Bułgar w sparingach sprawiał dobre wrażenie, wydawało się, że może od razu wskoczyć do podstawowej jedenastki. Jednak Waldemar Fornalik na to się nie zdecydował.
W roli defensywnych pomocników występowali Łukasz Surma i Maciej Urbańczyk. Z kolei w obronie trener postawił na czwórkę: Konczkowski, Helik, Kowalczyk, Pazio.
Niewiele brakowało, a ten ostatni już po kilkunastu sekundach meczu strzelił gola... samobójczego. Pazio zgrywał piłkę głową do Libora Hrdlicki, ale zrobił to tak, że kibicom Ruchu zadrżały serca. Na szczęście udało się zażegnać niebezpieczeństwo.
Początek należał do "Pasów", które często przebywały na połowie chorzowian. Jakub Wójcicki urządził sobie slalom między obrońcami Ruchu, ale przy próbie strzału został zablokowany.
Na pierwsze uderzenie Ruchu czekaliśmy do 20. minuty. Po dośrodkowaniu Patryka Lipskiego z rzutu wolnego niepilnowany w polu karnym był Michał Helik. Obrońca nie trafił jednak czysto w piłkę. Pięć minut później zobaczyliśmy pierwszy celny strzał "Niebieskich". Lipski przymierzył w długi róg, ale Grzegorz Sandomierski odbił piłkę. Kilka razy do akcji ofensywnych podłączył się Martin Konczkowski, szarpać próbował Kamil Mazek.
Krakowianie odpowiedzieli strzałem Damiana Dąbrowskiego. Piłka zmierzała jednak w środek bramki, więc Hrdlicka nie miał problemów z interwencją. Pierwsza połowa nie mogła zachwycić kibiców.
Druga część rozpoczęła się od kąśliwego strzału Sebastiana Stebleckiego. Hrdlicka nie sięgnął piłki, ale na jego szczęście próba pomocnika z Krakowa była niecelna. Po drugiej stronie boiska z dystansu uderzył Maciej Urbańczyk, ale jedynym efektem (po rykoszecie) był rzut rożny.
Trener Ruchu dokonał zmiany w ataku. Za niewidocznego Jarosława Niezgodę wprowadził Eduardsa Visnakovsa. Łotysz szybko chciał zaakcentować swój pobyt na boisku, mocno strzelił z ok. 20 metrów, jednak Sandomierski nie dał się zaskoczyć. Później znów groźnie było w polu karnym "Niebieskich", gdy Hrdlicka wybiegł z bramki, a jeden z rywali był od niego szybszy. Piłka opuściła jednak boisko.
Zanosiło się na bezbramkowy remis, ale w 88. minucie decydującą akcję przeprowadziła Cracovia. To była akcja dwóch rezerwowych. Z prawej strony podawał Jaroslav Mihalik. Wyłożył piłkę - jak na tacy - Krzysztofowi Piątkowi, któremu pozostało tylko dostawić nogę.
Gdy zawodnicy "Pasów" cieszyli się z gola, niektórzy kibice zaczęli opuszczać stadion. Niczego nie przegapili. Sędzia doliczył cztery minuty, ale Ruch nie był w stanie odrobić straty.
- Wielka szkoda, bo z przebiegu gry byliśmy przynajmniej równorzędnym rywalem dla Cracovii, a w pewnych fragmentach nawet lepszym zespołem - mówił Maciej Urbańczyk. - To był strasznie ważny mecz, a my daliśmy plamę - dodał Martin Konczkowski.
Następny mecz "Niebiescy" rozegrają na stadionie mistrza Polski, Legii Warszawa. Spotkanie na Łazienkowskiej odbędzie się w niedzielę, 19 lutego.
Powiedzieli po meczu
Jacek Zieliński (trener Cracovii): Jak na początek wiosny - w cudzysłowie - nie było to widowisko wielkich lotów. Nikt się chyba nie spodziewał, że gdy gra ostatnia z trzecią drużyną od końca, to bedą fajerwerki piłkarskie i przeżycia dla koneserów. Już przed meczem mówiłem chopakom, że to może być mecz do jednej bramki, że pierwsza bramka zdecyduje o wyniku. Fajnie, że to my zdobyliśmy tę bramkę, zagraliśmy na zero z tyłu i trzymamy Ruch na dość dużym dystansie punktowym.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu): - Przegraliśmy bardzo ważny mecz. To był typowy mecz wprowadzający w sezon. Typowy mecz na remis. Było w nim sporo szarpanej, rwanej gry z obu stron. Ten remis powinien utrzymać się do samego końca. Nie potrafiliśmy jednak utrzymać koncentracji do 90. minuty. Mieliśmy małą siłę rażenia, sytuacji nie było zbyt wiele, w ofensywie nie straszyliśmy Cracovii. Nasza sytuacja jest trudna, ale to jeszcze nie jest koniec. Jak to powiedział jeden ze znanych trenerów - dopóki piłka w grze, wszystko się jeszcze może wydarzyć.
21. kolejka Lotto Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Cracovia 0:1 (0:0)
Bramki: Piątek (88).
Żółte kartki: Malarczyk.
Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 6179.
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Helik, Kowalczyk, Pazio - Mazek (88. Trojak), Surma (79. Gamakow), Urbańczyk, Lipski, Moneta - Niezgoda (72. Visnakovs).
Cracovia: Sandomierski - Ferrareso (79. Mihalik), Malarczyk, Wołąkiewicz, Jaroszyński - Wójcicki, Dąbrowski, Covilo, Budziński, Steblecki (90. Jendrisek) - Szczepaniak (66. Piątek).
Reklama:
Dyskusja: