Gucia przeszły ciary, ale po meczu odczuwał niedosyt

Po golu Łukasza Monety Ruch objął prowadzenie w meczu z Zagłębiem, ale nie dowiózł go do końca | Fot. Marcin Bulanda
Po raz ostatni w meczu ligowym na Cichej Krzysztof Warzycha zagrał w listopadzie 1989 r. Musiało minąć 27,5 roku, by "Gucio" znów bił się w Ekstraklasie o punkty dla "Niebieskich" - tym razem już w roli trenera. W piątkowy wieczór jego zespół podejmował Zagłębie Lubin.
- Stadion za bardzo się nie zmienił. Krzesełka tylko są, a wtedy nie było - uśmiechnął się na pytanie o to, co zmieniło się na Cichej. Warzycha został bardzo ciepło przyjęty przez chorzowską publiczność. "Witamy w domu, hej Gucio, witamy w domu" - śpiewali kibice.
- Ciary poszły po plecach. Jest to dla mnie wzruszające, że po tylu latach mnie publiczność przyjęła bardzo fajnie i ciepło. Za to kibicom dziękuję - mówił 52-letni szkoleniowiec.
Do składu Ruchu po wyleczeniu kontuzji powrócił Maciej Urbańczyk. Zajął miejsce w drugiej linii, a Marcin Kowalczyk wrócił do obrony. Z podstawowej jedenastki wypadli natomiast: Michał Koj oraz Jarosław Niezgoda. Krzysztof Warzycha postawił w ataku na Jakuba Araka, który w spotkaniu z Wisłą Płock dał dobrą zmianę i strzelił gola.
Pewnym zaskoczeniem była obecność na ławce rezerwowych Ruchu Patryka Lipskiego. Piłkarz ostatnio leczył uraz, ale jednocześnie toczyła się w PZPN sprawa o rozwiązanie jego kontraktu. Decyzja w sprawie "Lipy" miała zapaść 4 maja, ale zostało przełożona na 11 maja.
W wyjściowym składzie Zagłębia znalazło się trzech ekspiłkarzy Ruchu - Daniel Dziwniel, Filip Starzyński i Łukasz Janoszka. Natomiast rezerwowym był Kamil Mazek, który w lutym rozwiązał kontrakt z "Niebieskimi".
Obie drużyny w pierwszej kolejce w grupie spadkowej zdobyły po punkcie. Ruch zremisował w Płocku 1:1, zaś Zagłębie w niesamowitych okolicznościach wyszarpało jedno "oczko" w meczu z Cracovią (do 90. minuty przegrywając 0:2).
Niewiele brakowało, a już pierwsza akcja chorzowian zakończyłaby się golem. Na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Łukasz Surma. Piłka odbiła się od Lubomira Guldana, a Martin Polacek ze sporym trudem zażegnał niebezpieczeństwo. Kilka minut później w polu karnym podanie otrzymał Jakub Arak, został jednak zablokowany. Ruch kontynuował atak, lecz strzał Łukasza Monety nie mógł sprawić problemów golkiperowi z Lubina.
Na murawie działo się niewiele ciekawego, za to na trybunach kibice zaprezentowali efektowną oprawę. Najpierw pojawił się dużych rozmiarów napis: "Na boisku graliście dla nas, a tysiące stało za wami - teraz w tych ciężkich chwilach czuwajcie nad nami". Następnie zaś fani rozwinęli dwa herby Ruchu - dawny i obecny, a także podobizny dawnych gwiazd klubu: Teodora Peterka, Ernesta Wilimowskiego, Gerarda Cieślika i Jerzego Wyrobka.
W 34. minucie kibice złapali się za głowy. - Jakim cudem piłka nie wpadła do bramki? - zadawali sobie to pytanie. Zaczęło się od uderzenia Bartosza Nowaka z rzut wolnego. Polacek popełnił błąd, wypuścił piłkę. Dopadł do niej Arak, zacentrował, ale Rafał Grodzicki nie zdołał oddać strzału. A kończący akcję Miłosz Przybecki uderzył tak, że Polacek obronił.
Zobacz, co działo się pod bramką Zagłębia
Za moment po raz kolejny pomocnik z nr 16 mógł i powinien trafić do siatki. Po dokładnym podaniu Nowaka Przybecki wygrał pojedynek biegowy z obrońcą, strzelił po ziemi, ale futbolówka o centymetry minęła słupek bramki Polacka. Okazję miał także Moneta, który mógł pokusić się o uderzenie, ale zdecydował się na podanie. Bramkarz gości pewnie złapał piłkę.
Zagłębie dopiero w ostatnich minutach tej części przedostało się pod pole karne Ruchu. Łukasz Janoszka zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i chorzowianie się obronili. "Miedziowi" kończyli tę połowę bez celnego uderzenia ("Niebiescy" mieli ich siedem).
Po przerwie nadal przeważał Ruch. Kolejną udaną akcję przeprowadził Nowak. Wszedł w pole karne, uwolinił się od opieki rywala, uderzył w krótki róg. Zabrakło niewiele. Piłka odbiła się od słupka.
Wreszcie jednak determinacja Ruchu została nagrodzona. Po dobrym podaniu z głębi pola (znów Nowak!) na bramkę Zagłębia pomknęli: lewą stroną Moneta, a w środku Przybecki. "Monet" tym razem nie zdecydował się na podanie, tylko na strzał. Celny! Na Cichej zapanowała euforia.
Wydawało się, że "Niebieskim" nie stanie się nic złego. Wystarczył jednak jeden stały fragment. Po dośrodkowaniu Starzyńskiego pod bramką Ruchu zupełnie niepilnowany był Jakub Tosik, który silnym uderzeniem w długi róg wyrównał.
Można się zastanawiać, czy Tosik wcześniej nie powinien był wylecieć z boiska. W II połowie najpierw brutalnie sfaulował Monetę, za co obejrzał żółtą kartkę. Później ponownie nieprzepisowo zatrzymał strzelca gola dla Ruchu, lecz arbiter uznał, że nie należało się za to drugie napomnienie. - Czy Tosika nie powinno już być na boisku? To jest dobre pytanie... - rozkładał ręce Łukasz Moneta.
Trener Ruchu wpuścił na boisko Lipskiego - wcześniej Niezgoda zmienił Araka - jednak ataki "Niebieskich" nie przyniosły już powodzenia. Chorzowianie mogą odczuwać spory niedosyt, bo zasłużyli na trzy punkty.
Remis dał im awans na piętnaste miejsce, ale ich sytuacja może ulec zmianie po rozegraniu pozostałych spotkań w grupie spadkowej. W następnej kolejce zespół Krzysztofa Warzychy uda się do Wrocławia. W sobotę, 13 maja (godz. 18.00), zagra ze Śląskiem.
Powiedzieli po meczu
Piotr Stokowiec (trener Zagłębia): - Nerwowość powoduje, że te mecze nie są najlepsze. Moi zawodnicy mentalnie odczuwają przejście do dolnej ósemki. Widać, ze grają bardzo nerwowo. Czekam na lepszą formę, na to, do czego przyzwyczailiśmy kibiców, bo potrafimy grać w piłkę. Nie było to porywające widowisko, z perspektywy spotkania możemy być zadowoleni z punktu, ale nie z gry. Dolna ósemka rządzi się swoimi prawami. Kto mentalnie to udźwignie, ten wyjdzie z tej batalii zwycięsko. Gramy dalej, nasza sytuacja w tabeli nie wygląda najgorzej, ale pewne rzeczy musimy poprawić.
Krzysztof Warzycha (trener Ruchu): - Czujemy niedosyt, bo można się było postarać o trzy punkty, ale wydaje mi się, że tak po pierwszym, jak i po drugim meczu w grupie spadkowej jesteśmy na dobrej drodze, by drużyna utrzymała się w Ekstraklasie. Graliśmy z dwoma zespołami, które miały inny cel - pierwszą "ósemkę". Powiedziałem chłopakom "głowy do góry". Teraz odpoczynek, czekają nas następne spotkania, w których pokażemy, że drużyna przede wszystkim chce pozostać w Ekstraklasie. Ja w to bardzo wierzę. Te dwa mecze napawają mnie optymizmem.
Kto zawinił przy straconym golu? Nie oglądałem tego jeszcze. Wydawało nam się, że jest spalony. Nie było, moment nieuwagi kosztuje utratę punktów. Indywidualnie petensji nie mam do nikogo. Wszyscy wygrywamy i wszyscy przegrywamy.
32. kolejka Lotto Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin 1:1 (0:0)
Bramki: Moneta (63) - Tosik (74).
Żółte kartki: Surma - Kubicki, Tosik.
Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzóe 6317.
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Kowalczyk - Przybecki, Surma, Urbańczyk, Nowak (82. Lipski), Moneta (89. Trojak) - Arak (71. Niezgoda).
Zagłębie: Polacek - Tosik, Kubicki, Guldan, Dziwniel - Woźniak, Rakowski, Piątek, Starzyński (90. Madera), Janoszka (66. Mazek) - Nespor (64. Buksa).
Reklama:
Dyskusja: