Spadł Ruch, spadł i Górnik. Przykry wieczór na Cichej

Fot. Marcin Bulanda
O spadku Ruchu przesądził remis w meczu w Gdyni (27.05.). 2 czerwca drużynie Krzysztofa Warzychy przyszło rozegrać jeszcze jedno - pożegnalne - spotkanie. Na meczu z Górnikiem Łęczna można się było poczuć jak na stypie.
Jeszcze zanim się on rozpoczął, do klubu dotarła wiadomość z PZPN. Niespełna dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem w Chorzowie Komisja Licencyjna ogłosiła decyzję w sprawie klubu z Cichej.
„Komisja informuje, że zakończyła postępowanie wyjaśniające w stosunku do Klubu Ruch Chorzów SA i postanowiła na podstawie pkt. 4.3.5 lit. a Podręcznika Licencyjnego dla Klubów Ekstraklasy na sezon 2017/2018 i następnych, cofnąć Klubowi Ruch Chorzów SA przyznaną w dniu 12 maja 2017 roku licencję nr 16 na rozgrywki Ekstraklasy w sezonie rozgrywkowym 2017/2018” - czytamy na stronie PZPN.
Przypomnijmy, że w pierwszej instancji chorzowianie otrzymali licencję na występy w Ekstraklasie w sezonie 2017/18 (wówczas mieli jeszcze szanse na utrzymanie), wraz z trzema minusowymi punktami. Później jednak - po informacjach o niezapłaconej premii za awans do grupy mistrzowskiej w sezonie 2015/16 - Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN najpierw (22 maja) licencję "Niebieskich" zawiesiła, a teraz cofnęła. Ruch będzie musiał złożyć wniosek o licencję na I ligę, ale biorąc pod uwagę fakt, że wymogi w tej klasie rozgrywek niewiele różnią się od tych w Ekstraklasie, wnioski nie są optymistyczne.
Ostatni mecz w Ekstraklasie był dla "Niebieskich" spotkaniem o pietruszkę. Co innego dla Górnika Łęczna, który zajmował 15. miejsce i musiał w ostatniej kolejce zdobyć więcej punktów od Arki Gdynia (która grała w Lubinie z Zagłębiem).
Fani "Niebieskich", sfrustrowani ostatnimi wynikami zespołu, po rozpoczęciu meczu kilkakrotnie skandowali pod adresem piłkarzy: "Ruch to my, a nie wy". "Pozdrowili" także m.in. Arkę Gdynia (chodziło o bramkę Rafała Siemaszki po strzale ręką w spotkaniu z Ruchem) i sędziego Tomasza Musiała (który tego gola uznał).
Na początku spotkania to chorzowianie zagrażali bramce Górnika. Z dystansu uderzali Jakub Arak i Bartosz Nowak, ale Wojciech Małecki był na posterunku. Pierwsza groźniejsza akcja łęcznian zakończyła się golem. Ze środkowej strefy boiska znakomicie podawał Javi Hernandez, a Bartosz Śpiączka wygrał pojedynek biegowy z Michałem Helikiem i pokonał Libora Hrdlickę.
W Chorzowie gol dla Łęcznej przyjęto... z zadowoleniem. Kibice życzyli bowiem spadku gdyńskiej Arce. Tyle że kilka minut później gdynianie już prowadzili w Lubinie (po golu... Siemaszki), a następnie dołożyli kolejne trafienie. Przy takim wyniku ewentualna wygrana w Chorzowie nie ratowała zespołu z Łęcznej.
W barwach Ruchu szarpać próbował Arak. Dwa razy został sfaulowany przed polem karnym - przez Gersona i Pawła Sasina (winowajcy zobaczyli żółte kartki) - ale nie udało się zamienić choćby jednego z rzutów wolnych na gola.
Pod koniec I połowy Górnik podwyższył prowadzenie. Grzegorz Bonin był niepilnowany na prawej stronie pola karnego. Z jego uderzeniem Hrdlicka jeszcze sobie poradził, ale z dobitką Piotra Grzelczaka już nie. Łęczna prowadziła 2:0, jednak jej piłkarze nie mieli powodów do radości. Znali bowiem wynik z Lubina.
W drugiej połowie piłka nożna zeszła na dalszy plan. W 57. minucie fani Ruchu rzucili na płytę boiska dziesiątki rac. Mecz został na moment przerwany. Gdy sędzia wznowił zawody, sytuacja się powtórzyła. Znów były race, a do tego palenie flag jednej z lokalnych drużyn. Na obiekcie pojawiła się policja.
Przerwa trwała kilkanaście minut. Spiker zawodów Kuba Kurzela ostrzegł, że kolejne wrzucenie rac będzie skutkować zakończeniem spotkania i walkowerem.
Sytuacja na stadionie na szczęście się uspokoiła i mecz został dokończony. Gdy rozpoczęła się 90. minuta, sędzia techniczny poinformował, że - z uwagi na przerwy w grze - druga połowa zostanie przedłużona aż o... 23 minuty. Zakończyły się mecze na innych stadionach, w Lubinie Arka wygrała 3:1, co oznaczało, że na Cichej widzimy dwóch spadkowiczów.
Z ekipy gości uszło powietrze, a Ruch zaczął stwarzać jedną okazję za drugą. Miłosz Przybecki i Arak (dwukrotnie) pudłowali, ale wprowadzony do gry po "pirotechnicznej przerwie" Eduards Visnakovs znalazł drogę do siatki. Pięć minut później w dużym zamieszaniu przytomnie zachował się Michał Koj, który wyrównał na 2:2. Visnakovs raz jeszcze pokonał bramkarza z Łęcznej, ale był na spalonym.
Po spotkaniu na boisko wbiegła grupka kibiców Ruchu, którzy chcieli dostać od piłkarzy koszulki. W tym momencie doszło do interwencji policji - kilku fanów zatrzymano (dokonali tego m.in. policjanci w... kamizelkach "foto"). Jeden z kibiców został poturbowany przez policyjnego konia.
Powiedzieli po meczu
Franciszek Smuda (trener Górnika): - Przeżyłem wielu sędziów w mojej karierze, ale jeszcze takiego sezonu, żeby było tyle pomyłek, co teraz na wiosnę, to nie. Jeden przypadek - Siemaszko - strącił dwa kluby. I Górnika, i Ruch. Gdyby Ruch wygrał na Arce, to byłoby tu świetne widowisko. Czysto sportowo walczylibyśmy o byt w Ekstraklasie. Coś mi wygląda, że pan Przesmycki (Zbigniew, szef sędziów - przyp. red.) nie daje sobie rady z sędziami. Dwa czy trzy lata temu byli dobrzy, ale w tej chwili są coraz gorsi. Sędzia, który skandalicznie sędziował u nas na spotkaniu Górnik - Wisła Płock, zostaje nagrodzony w następnym meczu na topie Jagiellonia - Legia, a w niedzielę poprowadzi Legia - Lechia.
Oczywiście zawsze każdy powinien uderzyć się najpierw w pierś. Na naszym spadku zaważyły także kontuzje w linii defensywy, bo tylko tam je mieliśmy. W wielu spotkaniach musieliśmy szukać, czy robić z kogoś obrońcę w sekundzie. Już niejedną porażkę przełknąłem, ale nie spodziewałem się, że akurat ten zespół znajdzie się w pierwszej lidze. Potencjał był dużo większy. Czas to przełknąć, nie przeżywałem jeszcze takiej sytuacji. Myślę, że jest na Lubelszczyźnie fantastyczny klimat i można stworzyć fajny zespół i wrócić do Ekstraklasy.
Krzysztof Warzycha (trener Ruchu): - Na ocenę mojej pracy przyjdzie czas, pokaże to przyszły sezon. Wiadomo, że są słowa krytyki. Trzeba to przyjąć. W I połowie mogło to wyglądać tak, że niby mamy grę pod kontrolą, a schodzimy do szatni przy wyniku 0:2. Padło kilka ostrych słów, może w końcu to uspokoi tych, którzy mówili, że trzeba wpaść do szatni i rzucać mięsem. Powiedziałem chłopakom, że muszą się wziąć bardziej do roboty, żeby była walka. Nie było zadziorności, walki. Była za to inna drużyna w II połowie, stworzyła dużo sytuacji. Pomimo tej przerwy spowodowanej zachowaniem kibiców. Niełatwo było się podnieść. Trzeba pogratulować chłopakom tej II połowy. Żal, że drużyna spada po raz czwarty w historii. Sprawiliśmy zawód sami sobie oraz kibicom, którzy kochają ten klub. Dla nich to bardzo przykra sprawa, ale takie jest życie. Postaramy wszystko zrobić, by jak najszybciej wrócić do Ekstraklasy. Od jutra chłopacy mają urlopy, do treningów wracamy 22 czerwca.
Nie było łatwo w tym ostatnim tygodniu zmobilizować zespół, by wyszedł na ostatni mecz i zostawił to serducho. W II połowie chłopacy chcieli zatrzeć tę pierwszą.
Czy żałuję przejęcia Ruchu? Nie. Dla mnie to zaszczyt pracować w Ruchu. Słowa krytyki zawsze będą, ale chciałbym przepracować cały okres przygotowawczy. Wiadomo, że będziemy w innym składzie. Wtedy będzie można oceniać moją robotę i okaże się, czy Warzycha się nadaje na trenera, czy się nie nadaje.
37. kolejka Lotto Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Górnik Łęczna 2:2 (0:2)
Bramki: Visnakovs (90+12.), Koj (90+17.) - Śpiączka (16), Grzelczak (43).
Żółte kartki: Gerson, Sasin.
Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 5962.
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Koj - Przybecki (90+19. Słoma), Trojak (86. Visnakovs), Urbańczyk, Nowak (53. Walski), Moneta - Arak.
Górnik: Małecki - Matei, Sasin, Gerson, Leandro - Bonin, Hernandez (90+9. Piesio), Atoche (90+19. Jarecki), Drewniak (86. Tymiński), Grzelczak - Śpiączka.
Reklama:
Dyskusja: