Przed treningiem była zawsze kawa u Antka

Od lewej: Zbigniew Cieńciała (prowadzący spotkanie), Antoni Piechniczek, Jan Rudnow, Józef Bon, Henryk Pietrek | Fot. Marcin Bulanda
W Miejskim Domu Kultury "Batory" zorganizowano kolejne spotkanie z cyklu "Kultulaury Sportu". Tym razem okazją do wspomnień była dziesiąta gwiazdka wywalczona przez piłkarzy "Niebieskich". W tym roku mija 50 lat od sukcesu drużyny prowadzonej przez nieżyjącego już Teodora Wieczorka, której kapitanem był Antoni Piechniczek.
Z mistrzowskiej drużyny z roku 1968 na spotkaniu, które prowadził dziennikarz katowickiego "Sportu" Zbigniew Cieńciała, pojawiło się czterech piłkarzy: wspomniany Piechniczek, a także Jan Rudnow, Henryk Pietrek oraz Józef Bon.
Zanim jednak byli piłkarze podzielili się garścią wspomnień, dr Jacek Kurek wygłosił wprowadzenie zatytułowane "O klimacie w tamtym czasie w naszym mieście". - W 1968 r. miałem dwa lata, nic z pamięci nie jestem w stanie wygrzebać, ale jestem historykiem z zawodu, więc obowiązkiem jest pewne rzeczy wiedzieć - rozpoczął.
Jacek Kurek mówił nie tylko o tym, co działo się w naszym mieście, ale także w kraju i na świecie. Przed 50 laty wojska Układu Warszawskiego wkroczyły do Czechosłowacji, zaś w Polsce na pierwszym planie były tzw. wydarzenia marcowe (w wyniku których ok. 20 tysięcy Polaków żydowskiego pochodzenia musiało opuścić kraj). - W Stanach Zjednoczonych powstała pierwsza wanna typu jacuzzi. Do kin weszła "Odyseja kosmiczna" Stanleya Kubricka. A w Chorzowie ulica Kościelna została przemianowana na Batorego - mówił dr Kurek.
Najważniejszym wydarzeniem sportowym w naszym mieście było zdobycie przez Ruch mistrzostwa Polski. Zadecydował o tym mecz na Stadionie Śląskim (23 czerwca 1968 r.). "Niebiescy" w obecności 80 tysięcy kibiców pokonali Górnika Zabrze 3:1.
- Nasza drużyna miała w moim odczuciu wszelkie dane, by zdetronizować Górnika i tak się stało. W decydującym meczu w zespole z Zabrza nie grał Włodek Lubański, ale wydaje mi się, że byliśmy na tyle zmotywowani, że nawet z nim dalibyśmy sobie radę. Ten tytuł wisiał nad nami i trzeba było tylko go dotknąć - wspominał Jan Rudnow.
Trzy dni po meczu ligowym obie ekipy zmierzyły się ponownie na Stadonie Śląskim, tym razem w finale Pucharu Polski. Lubański już zagrał, strzelił chorzowianom trzy gole, a Górnik zwyciężył 3:0. Rudnow miał ze słynnym napastnikiem spięcie. - Przyostrzyłem. Włodek mnie dusił na boisku, bo twierdził, że go sfaulowałem. Na szczęście mnie nie udusił, żyję - uśmiechnął się były obrońca "Niebieskich".
Antoni Piechniczek nawiązał do wprowadzenia Jacka Kurka i interwencji wojsk w Czechosłowacji. Przypomniał, że ucierpiał na tym także Ruch. - Byliśmy wielkimi przegranymi tamtych czasów. Inwazja wojska Układu Warszawskiego spowodowała to, że UEFA wycofała drużyny z państw tego obozu z pucharów. Wylosowaliśmy dobrego przeciwnika, St. Etienne, mistrza Francji, niestety zostaliśmy wycofani z rozgrywek. Uciekł nam jedyny start w dzisiejszej Lidze Mistrzów, a wówczas Pucharze Mistrzów Krajowych - mówił Antoni Piechniczek.
Siłą zespołu, który sięgnął po tytuł w 1968 r., były nie tylko wysokie umiejętności poszczególnych piłkarzy, ale także doskonała atmosfera.
- Tworzyliśmy kolektyw. Jak się szło na trening, najpierw wpadaliśmy do Antka Piechniczka na kawę. Jego babcia ją przygotowywała. Wszyscy się lubiliśmy. Dopiero po kawie szliśmy na trening. Po treningach i meczach także się spotykaliśmy, ale to już inna rzecz - opowiadał Józef Bon.
Piechniczek przypomniał, że był to ostatni tytuł dla Ruchu, który wywalczyli tylko i wyłącznie piłkarze urodzeni na Śląsku.
- Graliśmy piłkę bardzo szybką, prostą, staraliśmy się dostać pod bramką przeciwnika. Gienek Faber i Edek Herman to nasi dwaj królowie strzelców. Oprócz tego doskonała linia środkowa: Maszczyk, Gomoluch, Bon i Bula. Nastrzelaliśmy najwięcej bramek, straciliśmy najmniej z wszystkich - wspominał były selekcjoner reprezentacji Polski.
Zadaniem Piechniczka było nie tylko dyrygowanie zespołem z boiska. Musiał toczyć w imieniu drużyny zacięte boje w gabinetach prezesów. - Traktowałem obowiązki kapitana dość poważnie, gdy chodziło o kontakt z działaczami. Koledzy zawsze się upominali, żeby zarząd pilnował regularności wypłat. Mówili mi: "Idź no, Antek, na góra i zrób porządek, żeby nam wypłacili". Kłopoty finansowe były praktycznie zawsze - dodał Piechniczek.
Bohaterowie wydarzeń sprzed 50 lat otrzymali na zakończenie spotkania w MDK "Batory" upominki od wiceprzewodniczącego Rady Miasta Chorzów Waldemara Kołodzieja oraz prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kuli.
W spotkaniu wzięli udział obecni trenerzy "Niebieskich" Juan Ramon Rocha i Krzysztof Warzycha, a także prezes Janusz Paterman. Ten ostatni długo opowiadał o problemach klubu i planach na przyszłość.
Czytaj także: Co z długami i sponsorem? Prezes Ruchu zabrał głos
Reklama:
Dyskusja: