Pucharu nie ma, jest utrzymanie

Chorzowianin 2009-05-27
Dwa ważne mecze w ciągu ostatnich dni „niebiescy” kończyli w odmiennych nastrojach. Nie udało się wygrać finału Pucharu Polski, ale za to mimo słabej i nerwowej rundy wiosennej chorzowianie utrzymali się w Ekstraklasie. A klub zyskał nowego sponsora technicznego.
Pucharu nie ma, jest utrzymanie
Prezes PZPN Grzegorz Lato wręczał trofeum Rafałowi Murawskiemu, kapitanowi Lecha Poznań, przy dźwiękach przeboju zespołu Queen „We Are The Champions”. Kapitan Ruchu, Wojciech Grzyb, który udzielał wówczas wywiadów, spojrzał na cieszących się piłkarzy „Kolejorza” z niekłamanym żalem i zazdrością.

„Grzybek” od dziecka marzył, by wraz z ukochanymi „niebieskimi” sięgnąć po jakieś trofeum. Lepsza okazja nadarzyć się nie mogła... W końcu Ruch grał finał krajowego pucharu „niemal” u siebie, na Stadionie Śląskim, przed ponad 15-tysięczną grupą swoich kibiców (mecz obejrzało w sumie prawie 30 tys. widzów). Niestety uległ Lechowi 0:1.

Żal kapitana

- Wielkie rozgoryczenie, wielkie rozczarowanie... Wygraliśmy wszystkie mecze do finału, straciliśmy po drodze tylko jedną bramkę, w Lubinie. Nie mamy się czego wstydzić, ale żal pozostaje. Owszem, można jeszcze liczyć na to, że Lech wygra ligę, a my dzięki temu wystąpimy w europejskich pucharach, ale... ja tu dziś chciałem wygrać Puchar Polski - Wojciech Grzyb nie dał się pocieszyć.
Przy okazji kapitan „niebieskich” wypowiedział słowa bardzo znaczące. Na sugestię jednego z dziennikarzy, że chorzowski zespół ma duże możliwości i jeszcze może coś osiągnąć, Grzyb odparł: - Nie wybiegajmy tak daleko, bo... nie wiadomo, czy w przyszłym sezonie ta drużyna w ogóle zostanie i jak będzie wyglądać - powiedział piłkarz.

Liga obroniona

Pucharowa przygoda była bowiem jedynie miłą odskocznią od ligowej, szarej rzeczywistości. „Niebiescy” wiedzieli, że za cztery dni czeka ich kolejne arcyważne spotkanie - tym razem w lidze, z ŁKS-em Łódź. Sytuacja w dolnych rejonach tabeli była tak pogmatwana, że... lepiej było jej nie analizować przed meczem. Założenie było proste: wyjść i wygrać, po raz pierwszy tej wiosny na Stadionie Śląskim w spotkaniu Ekstraklasy.
Ten sam Wojciech Grzyb miał po sobotnim spotkaniu zupełnie inny nastrój. Na jego twarzy rysowała się może nie tyle radość, co przede wszystkim ulga. To on udźwignął ciężar odpowiedzialności i skutecznie wyegzekwował rzut karny. - Pytałem kolegów, czy chcą strzelać. Nie pchałem się przed szereg. W końcu jednak podszedłem do piłki - tłumaczył. Drugą bramkę zdobył Tomasz Brzyski i po końcowym gwizdku stało się jasne, że Ruchu w Ekstraklasie w przyszłym sezonie nie zabraknie.

Zagrają w... Lotto!

Nie oznacza to, że znamy odpowiedź na wszystkie zagadki. Ta najważniejsza dotyczy spraw organizacyjnych. Coraz więcej spekulacji pojawia się bowiem na temat zmiany prezesa w Ruchu. Katarzynę Sobstyl miałby rzekomo zastąpić Janusz Paterman, członek Rady Nadzorczej klubu. A swoim cennym doświadczeniem mieliby go wspomóc byli piłkarze Ruchu, Mariusz Śrutwa i Radosław Gilewicz.
We wtorek poznaliśmy za to nowego sponsora technicznego Ruchu. Na specjalnej konferencji prasowej ujawniono, iż firma Lotto będzie ubierać „niebieskich” przez trzy następne sezony. Lotto znane jest głównie na rynku włoskim - dostarcza sprzęt m.in. Udinese. Chorzowski klub jest pierwszym z naszej Ekstraklasy, który związał się z tą marką. Lotto ma natomiast podpisaną umowę z Polskim Związkiem Tenisowym.
Dotychczas Ruch występował w strojach przygotowanych przez polską firmę Colo. Po raz ostatni „niebiescy” zagrają w nich w sobotę - w Warszawie z Legią. Teoretycznie mogą zakończyć sezon nawet na 7. miejscu, co - biorąc pod uwagę styl, jaki prezentowali zwłaszcza w II części ligi - byłoby osiągnięciem „na wyrost”. W najgorszym wariancie uplasują się na 12. pozycji (przy porażce z Legią i wygranych konkurentów).

(fab)

Reklama:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.