20 lat? To jak panna na wydaniu!

Na 20-lecie prezes Cleareksu Zdzisław Wolny otrzymał od chorzowskiego Ruchu koszulkę z numerem 20 | Fot. Adrian Ślązok
- Piętnaście lat temu, jako nastolatek, grałem w krakowskiej lidze "piątek", dlatego wiedziałem, czym to pachnie. Wiedziałem, ze będzie bardzo ciężko i się nie pomyliłem - uśmiechał się Rafał Grodzicki, kapitan chorzowskiego Ruchu, po rozegraniu jubileuszowego meczu z Cleareksem. - Futsal to inna dyscyplina, inna piłka - dużo mniejsza, przylegająca do stopy. Zachowania piłkarzy halowych też są inne. Dominuje taktyka, schematy. My, z dużego boiska, inaczej myślimy i pracujemy. Mieliśmy więc problemy - dodał "Grodek".
Waldemar Fornalik podkreślał, że futsal nie jest mu obcy. - Przyglądałem się Cleareksowi, gdy odnosił sukcesy w europejskich pucharach. To był okres, gdy dzielił i rządził Andrzej Szłapa - wspominał szkoleniowiec Ruchu, który od lat zna się z prezesem Cleareksu Zdzisławem Wolnym. - Jeszcze w grudniu ustaliliśmy, że taki mecz się odbędzie. Fajnie, że udało się do tego doprowadzić. Wynik nie był najistotniejszy, ważne, że padło dużo bramek - mówił Fornalik. - Dwadzieścia! Fajnie się to ułożyło. Symbolicznie - dodał Zdzisław Wolny, mając na myśli 20 lat istnienia klubu. Gdy zapytaliśmy go, do kogo można porównać jego 20-letni Clearex, odparł z uśmiechem: - Do panny na wydaniu!
Pewnie mało kto wie, że w składzie Ruchu jest jeden zawodnik, który był niegdyś piłkarzem Cleareksu. Nigdy jednak nie zagrał w barwach futsalowego klubu z Chorzowa. Dlaczego? Oddajmy głos Maciejowi Iwańskiemu. - To był jeszcze ten okres, w którym można było łączyć futsal z występami na dużym boisku. Grałem w Skale Tychy w I lidze (obecna Ekstraklasa - przyp. red.), później miałem także przyjemność być zawodnikiem Cleareksu, ale ani razu nie byłem na treningu, ani nie zagrałem w meczu. Chodziło o Szczakowiankę Jaworzno, w której grałem na dużym boisku. Jej działacze już za bardzo nie chcieli mi pozwalać na mały futbol - wyjaśnił Iwański.
Po pierwszej części urodzinowego spotkania Ruch przegrywał z Cleareksem 2:8, ale w drugiej odrobił część strat. - Widać było, że w drugiej połowie Clearex nam odpuścił - uśmiechnął się Iwański. Potwierdził to Mirosław Miozga, najbardziej doświadczony zawodnik z obecnej ekipy futsalowców. - Na końcu nasza obrona już nie była tak szczelna. Chodziło o to, by było jak najwięcej bramek, strzałów i parad bramkarskich - przyznał "Miro".
Futsalowców od początku uznawano za faworyta niecodziennego meczu. Stanęli na wysokości zadania. Nie ukrywali jednak, że było to dla nich spore przeżycie. - Wiadomo, to jest Ruch! Był dreszczyk emocji. W końcu z 70 procent naszej drużyny to kibice Ruchu. Nie każdy ma szanse zagrać z pierwszym zespołem "Niebieskich". Po drugiej stronie były ikony polskiej piłki - mówił Miozga, mając na myśli choćby Łukasza Surmę czy Marka Zieńczuka.
Spotkanie Clearex - Ruch stanowiło główny punkt imprezy, ale dla wielu ludzi związanych z futsalowym klubem równie ważna była możliwość spotkania się z kolegami, których nie widzieli od wielu lat. Bramkarz Marcin Kwiatkowski przyjechał do Chorzowa z Niemiec, Wojciech Pięta z Gdyni, Krzyszof Kuchciak z Łodzi. Była także "grupa krakowska", reprezentowana przez Krzysztofa Filipczaka i Krzysztofa Kusię.
52 osoby (byli piłkarze, trenerzy, masażyści), którzy budowali potęgę Cleareksu, otrzymali specjalne medale z okazji 20-lecia. - Ten początek, gdy na środek wyszli byli piłkarze... To było uderzające - mówił wzruszony Zdzisław Wolny. - Gdy wieszano mi medal na szyi, pomyślałem, że to kolejny medal zdobyty w Chorzowie. Fajne uczucie - mówił Krystian Brzenk (aktualnie bramkarz Gwiazdy Ruda Śląska), który złoto mistrzostw Polski z Cleareksem zdobywał trzykrotnie (podobnie jak kilku innych zawodników).
Więcej medali tego koloru w kolekcji ma tylko czterech zawodników. Kuchciak, Miozga oraz obecny trener drużyny Tomasz Ulfik zdobywali złoto czterokrotnie. Absolutnym rekordzistą jest zaś Andrzej Szłapa, pięciokrotny mistrz Polski (2000, 2001, 2002, 2006 i 2007). - To były piękne czasy Cleareksu i piękne nasze czasy. Byliśmy wysoko w rankingu europejskim, graliśmy z najlepszymi jak równi z równymi, nikogo się nie baliśmy. Mieliśmy mocny skład i byliśmy pewni swoich umiejętności - podkreślał Szłapa, który obecnie jest trenerem Rekordu Bielsko-Biała.
Gdy pytaliśmy byłych zawodników Cleareksu, które spotkanie najbardziej utkwiło im w pamięci, najczęściej padały dwie odpowiedzi. - Wygrana ze Spartakiem Moskwa w Lidze Mistrzów i wyjazd do Lizbony na turniej finałowy. To naprawdę był ogromny sukces, bo teraz ciężko to powtórzyć - mówił Jarosław Kaszowski, który dwukrotnie sięgnął z Cleareksem po tytuł mistrzowski. Zgodził się z nim Andrzej Szłapa. - Moim zdaniem to największy sukces polskiej drużyny w historii. Awansowaliśmy wtedy do najlepszej "ósemki" w Europie - wspominał.
W późniejszych latach zmieniła się formuła futsalowej Ligi Mistrzów (UEFA Futsal Cup). Zamiast finałowej "ósemki" była "czwórka". Clearex kilka razy próbował dostać się do Final Four. W grudniu 2006 roku był dosłownie o włos od pełni szczęścia.
W ten sposób doszliśmy do drugiego meczu, który najczęściej wymieniali byli zawodnicy chorzowskiego klubu. Na turnieju w hali MORiS przy ul. Dąbrowskiego Clearex musiał pokonać w ostatnim spotkaniu Action 21 Charleroi z Belgii. W II połowie prowadził 3:1... - Potrafiliśmy przez chwilę być w najlepszej czwórce Europy, trochę szczęścia nam zabrakło. Piękny sen zakończył się dramatem - mówił Krystian Brzenk, który strzegł wówczas bramki chorzowian. - Prowadziliśmy 3:1, ale nie dowieźliśmy tego do końca. Straciliśmy na dwie minuty przed końcem bramkę na 3:3. Marzenia umknęły. Niedosyt pozostaje do dziś - ubolewał Andrzej Szłapa.
Krzysztof Filipczak, który przyszedł do Cleareksu z Krakowa (wespół z Krzysztofem Marcem i Tomaszem Leśniakiem), także nawiązywał do spotkania z Charleroi. W pamięci utkwił mu jednak także inny pojedynek. - Przypominam sobie mecz o Superpuchar, który graliśmy w Bielsku-Białej z Jango Katowice. Przegrywaliśmy bodaj 1:3, ale wygraliśmy (5:3 - przyp. red.) - mówił "Filip".
Kiedyś, zwłaszcza na początku "złotej ery", kibice przed meczem chorzowskiego zespołu nie zadawali sobie pytania: "Kto wygra?", lecz "Ile wygra Clearex?". W sezonie 2001/2002 nasza drużyna zwyciężyła we wszystkich (!) dwudziestu spotkaniach ligowego sezonu.
- Wtedy przyprawiliśmy prezesa o ból głowy. Chodziło o wypłacenie premii za mistrzostwo - śmiał się Jarosław Kaszowski. - Nie wiem, czy komukolwiek udało się powtórzyć tą sztukę i wygrać wszystkie mecze w sezonie - dodał.
Niejednemu łezka zakręciła się w oku, gdy wspominano piękne czasy. - Zdarzały się jednak też przykre momenty - Kaszowski na moment zawiesił głos. - Cały czas mam w sercu Tomka Szeję i Krzysia Jasińskiego, z którymi razem grałem. Szkoda, że nie ma ich wśród nas - mówił o dwójce piłkarzy, którzy odeszli przedwcześnie. Szeja zmarł w 2004 r. (w wieku 25 lat), Jasiński - w 2010 r. (w wieku 34 lat). W imieniu "Szejkena" i "Jaśka" medale z okazji 20-lecia Cleareksu odebrali członkowie ich rodzin.
Reklama:
Dyskusja: