A imię jego 44... Baszczyński jest dumny z powrotu do Ruchu
Chorzowianin 2013-01-11
|
Komentarzy: 0
Doświadczony obrońca związał się z "Niebieskimi" kontraktem do końca sezonu.

Dyrektor Ruchu Mirosław Mosór i nowy nabytek Marcin Baszczyński | Fot. MF
- Ten serial, który trwał od pół roku, doprowadziliśmy dziś do końca. Chcieliśmy sprowadzić go już latem, ale parę rzeczy stanęło na przeszkodzie. Marcin wraca na stare śmieci. Bardzo fajna sprawa, że będzie mogł w Ruchu kończyć karierę, bo powolutku się do tego zbliża. Witamy w klubie! - w ten sposób Mirosław Mosór, dyrektor sportowy Ruchu Chorzów, rozpoczął dzisiejszą prezentację Marcina Baszczyńskiego.
- Dziękuję za obdarzenie mnie zaufaniem. Cieszę się z powrotu na Cichą, jestem z tego powodu dumny - rozpoczął popularny "Baszczu". Dla Baszczyńskiego to "druga kadencja" na Cichej. Grał tutaj w latach 1995-2000, następnie odszedł do krakowskiej Wisły.
35-letni obrońca, który ostatnio występował w Polonii Warszawa, związał się z "Niebieskimi" kontraktem do końca sezonu 2012/13, z opcją przedłużenia o kolejny rok. Dlaczego tak? - Uzależnione jest to od stanu zdrowia Marcina, dyspozycji i przede wszystkim chęci kontynuowania przez niego gry w piłkę - wyjaśnił Mosór. - Najważniejsza jest aktualna dyspozycja. Chcę pomóc drużynie na boisku. A przyszłość zostawiamy otwartą, zobaczymy, co się wydarzy - dodał Baszczyński.
Piłkarz zagra w niebieskiej koszulce z dość nietypowym numerem 44. Czy to nawiązanie do słynnego fragmentu z Mickiewicza ("A imię jego czterdzieści i cztery"w III części "Dziadów")? Nie! - Po prostu Marcin zwykle zakładał koszulkę z numerem 4, a ta w naszym zespole jest już zajęta - kontynuował dyrektor Ruchu. "Czwórkę" ma Żeljko Djokić.
Z przyjściem Baszczyńskiego kibice Ruchu wiążą duże nadzieje. Jesienią defensywa spisywała się bowiem słabo, Ruch niemal w każdym meczu tracił bramkę. Jak na to zapatruje się nowy nabytek "Niebieskich"? - Chciałbym, żeby udało mi się "posklejać" obronę. Jestem pewien, że damy radę. Grałem wcześniej w Polonii z Maćkiem Sadlokiem, w Wiśle spotkałem się też z Piotrkiem Stawarczykiem. Jakieś zrozumienie już więc mamy. Nie będę chciał zawieść nikogo. Wiem, że od zawodnika w moim wieku wymaga się, żeby błędów było jak najmniej. W Polonii graliśmy ostatnio w obronie na dużym ryzyku i przynosiło to dobre efekty. Mam nadzieję, że w Ruchu będzie podobnie - odpowiedział Baszczyński na nasze pytanie.
Podczas poprzedniego okresu gry w Ruchu "Baszczu" został zapamiętany jako ambitny, zawzięty, nieustępliwy młody człowiek, któremu czasem puszczały na boisku nerwy. W sławetnych derbach z Górnikiem Zabrze (w 2000 r.) zaatakował sędziego Stanisława Żyjewskiego, za co został zdyskwalifikowany. Jak teraz patrzy na tamte lata? - Byłem buntownikiem, miałem wiele na sumieniu. Kształtowałem się w Ruchu jako piłkarz i człowiek. Mam wiele ciekawych wspomnień - uśmiechnął się. - Do drużyny wprowadzali mnie obecny dyrektor Mirek Mosór, a także Darek Gęsior. Teraz tak się złożyło, że wprowadzają mnie po raz drugi.
Przez lata wybryków było coraz mniej, za to coraz więcej pochwał za bardzo dobrą grę. W kadrze obrońca wystąpił 35 razy, grał na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 r. Stał się postacią lubianą wszędzie tam, gdzie grał. Dlatego teraz ma przyjaciół i szacunek kibiców zarówno w Chorzowie, jak i w Krakowie i Warszawie - u fanów Wisły i Polonii. - To fajna rzecz, jaką udało mi się osiągnąć. Traktuję to jako jeden z największych moich sukcesów. Wiem, że jak wrócę na Polonię, to dostanę brawa. Wiśle oddałem kawałek serca, zawsze wracam tam szczęśliwy - dodał na koniec.
- Dziękuję za obdarzenie mnie zaufaniem. Cieszę się z powrotu na Cichą, jestem z tego powodu dumny - rozpoczął popularny "Baszczu". Dla Baszczyńskiego to "druga kadencja" na Cichej. Grał tutaj w latach 1995-2000, następnie odszedł do krakowskiej Wisły.
35-letni obrońca, który ostatnio występował w Polonii Warszawa, związał się z "Niebieskimi" kontraktem do końca sezonu 2012/13, z opcją przedłużenia o kolejny rok. Dlaczego tak? - Uzależnione jest to od stanu zdrowia Marcina, dyspozycji i przede wszystkim chęci kontynuowania przez niego gry w piłkę - wyjaśnił Mosór. - Najważniejsza jest aktualna dyspozycja. Chcę pomóc drużynie na boisku. A przyszłość zostawiamy otwartą, zobaczymy, co się wydarzy - dodał Baszczyński.
Piłkarz zagra w niebieskiej koszulce z dość nietypowym numerem 44. Czy to nawiązanie do słynnego fragmentu z Mickiewicza ("A imię jego czterdzieści i cztery"w III części "Dziadów")? Nie! - Po prostu Marcin zwykle zakładał koszulkę z numerem 4, a ta w naszym zespole jest już zajęta - kontynuował dyrektor Ruchu. "Czwórkę" ma Żeljko Djokić.
Z przyjściem Baszczyńskiego kibice Ruchu wiążą duże nadzieje. Jesienią defensywa spisywała się bowiem słabo, Ruch niemal w każdym meczu tracił bramkę. Jak na to zapatruje się nowy nabytek "Niebieskich"? - Chciałbym, żeby udało mi się "posklejać" obronę. Jestem pewien, że damy radę. Grałem wcześniej w Polonii z Maćkiem Sadlokiem, w Wiśle spotkałem się też z Piotrkiem Stawarczykiem. Jakieś zrozumienie już więc mamy. Nie będę chciał zawieść nikogo. Wiem, że od zawodnika w moim wieku wymaga się, żeby błędów było jak najmniej. W Polonii graliśmy ostatnio w obronie na dużym ryzyku i przynosiło to dobre efekty. Mam nadzieję, że w Ruchu będzie podobnie - odpowiedział Baszczyński na nasze pytanie.
Podczas poprzedniego okresu gry w Ruchu "Baszczu" został zapamiętany jako ambitny, zawzięty, nieustępliwy młody człowiek, któremu czasem puszczały na boisku nerwy. W sławetnych derbach z Górnikiem Zabrze (w 2000 r.) zaatakował sędziego Stanisława Żyjewskiego, za co został zdyskwalifikowany. Jak teraz patrzy na tamte lata? - Byłem buntownikiem, miałem wiele na sumieniu. Kształtowałem się w Ruchu jako piłkarz i człowiek. Mam wiele ciekawych wspomnień - uśmiechnął się. - Do drużyny wprowadzali mnie obecny dyrektor Mirek Mosór, a także Darek Gęsior. Teraz tak się złożyło, że wprowadzają mnie po raz drugi.
Przez lata wybryków było coraz mniej, za to coraz więcej pochwał za bardzo dobrą grę. W kadrze obrońca wystąpił 35 razy, grał na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 r. Stał się postacią lubianą wszędzie tam, gdzie grał. Dlatego teraz ma przyjaciół i szacunek kibiców zarówno w Chorzowie, jak i w Krakowie i Warszawie - u fanów Wisły i Polonii. - To fajna rzecz, jaką udało mi się osiągnąć. Traktuję to jako jeden z największych moich sukcesów. Wiem, że jak wrócę na Polonię, to dostanę brawa. Wiśle oddałem kawałek serca, zawsze wracam tam szczęśliwy - dodał na koniec.
(fab)
Reklama:
Dyskusja: