GOL(ly) na wagę pucharu! Wspaniały mecz Cleareksu

Zdobywcy Pucharu Polski 2017, ich trofeum i czek | Fot. Adrian Ślązok
Meczu o tak wielką stawkę futsalowcy Cleareksu nie rozgrywali przynajmniej od pięciu lat (w czerwcu 2012 r. w Chorzowie odbył się turniej Final Four Pucharu Polski; w meczu o trofeum chorzowianie ulegli Gattcie Zduńska Wola). W środowy wieczór kibice niemal w komplecie wypełnili trybuny w hali Miejskiego Ośrodka Rekreacji i Sportu.
Gośćmi honorowymi spotkania byli m.in. przewodniczący Komisji ds. Futsalu i Piłki Plażowej PZPN Adam Kaźmierczak, prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula i prezes spółki Futsal Ekstraklasa Maciej Karczyński. Do hali MORiS wybrał się także trener chorzowskiego Ruchu Krzysztof Warzycha, a także jego asystenci Giorgios Papalamprou i Wojciech Grzyb.
W pierwszych minutach żadna z drużyn nie chciała popełnić błędu, który mógłby ją drogo kosztować. Mało więc było płynnej gry i efektownych akcji. Impas przełamał w piątej minucie Robert Gładczak, który na prawej stronie minął jednego z rywali, a następnie uderzył mocno, ale nie w światło bramki. W odpowiedzi pierwszą interwencję zanotował Bartłomiej Krzywicki - po tym, jak Artur Popławski przymierzył w długi róg.
Później lepsze okazje stwarzał Clearex. Bliski otworzenia wyniku był Mikołaj Zastawnik na spółkę z Tomaszem Gollym. Ten pierwszy uderzył z woleja, ale minimalnie chybił (a Golly nie zdążył zamknąć akcji). Michała Kałużę niepokoili także Wadim Iwanow i Tomasz Lutecki.
Rekord - aktualny lider Futsal Ekstraklasy i faworyt finału - odpowiedział dwiema groźnymi akcjami. Łukasz Biel znalazł się przed Krzywickim, ale przegrał ten pojedynek. Z kolei Rafał Franz - po kontrze i zagraniu Artura Popławskiego - nieznacznie chybił.
Najbliżej strzelenia gola dla Cleareksu w I połowie był Iwanow. W 17. minucie piłka odbiła się od nogi jednego z bielszczan, a Ukrainiec stał ok. 5 m na wprost bramki Rekordu. Po jego strzale doskonale zachował się jednak Kałuża.
W pierwszej połowie goli nie zobaczyliśmy. Druga mogła się zacząć doskonale dla Rekordu. Biel, będąc sam na sam z Krzywickim, posłał pilkę obok bramkarza. Zmierzała do siatki, ale niemal w ostatniej chwili zdążył ją wybić Mariusz Seget.
W rewanżu Zastawnik był w dogodnej sytuacji, lecz po raz kolejny świetnie spisał się Kałuża, a spieszący z dobitką Iwanow został zablokowany. Z kolei po uderzeniu Luteckiego piłka odbiła się od ręki jednego z graczy Rekordu, jednak sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego.
Clearex potrzebował "tylko" jednej bramki i "aż" jednej bramki, a czas uciekał. Rekord czyhał na okazję, która mogłaby "zamknąć" dwumecz. Uderzeniem z dystansu Krzywickiego zaskoczyć próbował Roman Vakhula. Bramkarz gospodarzy - podobnie jak Kałuża - także jednak bronił jak w transie.
W 35. minucie szczęście w końcu uśmiechnęło się do chorzowian. Biel dotknął piłki ręką w swoim polu karnym. Sędzia tym razem wskazał na punkt oddalony od bramki o sześć metrów. Do piłki podszedł Tomasz Golly, a bielszczanie zdecydowali się na pokerową zagrywkę. W bramce Kałużę zastąpił - tylko na ten stały fragment - Bartłomiej Nawrat. Golly wytrzymał jednak ciśnienie i mocnym strzałem ulokował piłkę w siatce. Hala MORiS eksplodowała z radości!
Goście na ponad 4 minuty przed syreną wycofali bramkarza. Grając piątką w polu (z lotnym Budniakiem), szybko wypracowali doskonałą okazję. Podawał Franz, a Vakhula miał przed sobą pustą bramkę. Tyle że była to "górna" piłka. "Główka" Ukraińca - na szczęście dla Cleareksu - okazała się niecelna. Później raz jeszcze Vakhula mógł wyrównać i dać puchar Rekordowi, ale źle trafił w piłkę.
Kibice nerwowo odliczali sekundy, aż w końcu zabrzmiała końcowa syrena. Takiej radości dawno nie oglądaliśmy. - Puchar jest nasz, bo puchar nam się należy! - śpiewali zawodnicy Cleareksu i ich trener.
- Mało kto z nas przypuszczał, że mecz skończy się takim wynikiem. Poza prezesem, który przyszedł na jeden z treningów i powiedział: "Wystarczy skromne 1:0 po bramce w końcówce" - ujawnił Mirosław Miozga, trener chorzowian.
Honorowy prezes klubu Zdzisław Wolny potwierdził, że miał takie przeczucia i cieszył się, że się sprawdziły. - Jestem wzruszony i zaskoczony oprawą tego spotkania. Hala znów była pełna, kibice przypomnieli sobie, że jest taka drużyna jak Clearex i przyszli nas dopingować jak przed laty - mówił Zdzisław Wolny.
- Gdy poprzednio Clearex odnosił sukcesy w tej hali, to ja chyba jeszcze nie grałem w piłkę - śmiał się z kolei Tomasz Golly, jeden z bohaterów meczu. - Przed rzutem karnym, gdy rywale zmienili bramkarza, nie denerwowałem się, bo nie miało to dla mnie znaczenia. Zawsze uderzam tak samo i podobnie było i tym razem - dodał.
- Dla takich chwil warto żyć. Dla mnie to zdanie ma szczególne znaczenie, bo dotychczas z Cleareksem praktycznie nic nie wygrałem, nie licząc młodzieżowego mistrzostwa Polski - podkreślał kapitan Cleareksu Szymon Łuszczek, który wzniósł okazałe trofeum.
Efektowną ceremonię wręczenia nagród przygotował PZPN. Było konfetti, a nawet mały pokaz pirotechniczny. Chorzowianie oprócz pucharu otrzymali czek na 30 tys. złotych. Pokonani musieli się pocieszyć kwotą 10 tys. złotych.
Finał Pucharu Polski - mecz rewanżowy
Clearex Chorzów - Rekord Bielsko-Biała 1:0 (0:0)
Bramki: Golly (35. rzut karny).
Żółte kartki: Łuszczek, Gładczak - Janovsky, Biel, Budniak.
Pierwszy mecz 2:3. Puchar dla Cleareksu.
Clearex: Krzywicki - Łuszczek, Zastawnik, Iwanow, Golly - Gładczak, Seget, Lutecki, Omylak, Łopuch.
Rekord: Kałuża - Popławski, Borowicz, Franz, Budniak - Vakhula, Janovsky, Marek, Biel, Polasek.
Reklama:
Dyskusja: