I nie zapraszaj na mój pogrzeb Hegemona

Chorzowianin 2009-11-05
W ostatnim kadrze komiksu o przygodach Kajka i Kokosza zatytułowanego „Mirmił w opałach”, którego pierwsze wydanie ukazało się w roku 1990, Janusz Christa pokazał błogi spokój, który zapanował w Mirmiłowie po spektakularnym zwycięstwie nad Zbójcerzami. Czy można się było spodziewać, że wkrótce po grodzie kasztelana Mirmiła będzie już tylko hulał wiatr, bo mieszkańcom nie przytrafią się żadne nowe przygody?
I nie zapraszaj na mój pogrzeb Hegemona
Autorowi komiksów o perypetiach dzielnych słowiańskich wojów w rysowaniu kolejnych części przeszkodził pogarszający się stan zdrowia. Do Mirmiłowa nie wrócił już więc kolorowy harmider, a jeśli w kimś jeszcze tliła się mała iskierka nadziei, że czarne chmury znad grodu uda się przepędzić, to i ona zgasła ostatecznie 15 listopada 2008 roku… Właśnie mija rok od śmierci Janusza Christy.

Mówiąc o swojej twórczości (i sztuce komiksu w ogóle) Janusz Christa zauważył kiedyś: „Nigdy nie miałem co do tego wątpliwości, że jest to literatura przez małe ‘L ’ i plastyka przez małe ‘P’.” Dziś można stwierdzić, że był to osąd zbyt skromny w stosunku do rzeczywistości, ale też, że taka właśnie skromność jest cechą ludzi prawdziwie wielkich.

A Janusz Christa bez wątpienia jest na tej liście. Był na niej na długo przed śmiercią, choć może nie odczuwał tego należycie, bo los nie był dla niego łaskawy, zwłaszcza w ostatnich latach. Ale czyż i to nie jest domeną ludzi wielkich? Ileż razy już powtórzył się scenariusz nie docenienia twórcy za życia? A jeszcze z niepoważnych i poważnych ust padały niedorzeczne zarzuty o plagiat francuskiej serii o Asterixie, które rysownik z Sopotu puszczał na szczęście mimo uszu.
- Szkolni koledzy nie zazdrościli mi dziadka, bo mało kto w ogóle kojarzył jego nazwisko.

Urodziłam się w roku 1986, więc gdy poszłam do szkoły, czas świetności jego twórczości już minął – wspomina Paulina Christa. – Jeśli już, to komiksy kojarzyli raczej moi nauczyciele, a później wykładowcy na studiach. Przekonałam się też, że moje pokrewieństwo z Januszem Christą bardzo imponuje wielkim fanom komiksów. Tacy zazdroszczą mi dziadka ogromnie – śmieje się. Ze śmiechem wspomina też, że dziadek – nie wiedzieć czemu - trzymał ją z dala zarówno od swojego komiksowego świata, jak i zaprzyjaźnionego komiksowego światka.

– Dopiero po jego śmierci przyjaciele dziadka opowiadali mi, że ilekroć z nimi przesiadywał w domu i wiedział, że mam się tam pojawić, finałem było niezmienne stwierdzenie: „Przepraszam Stary, ale zaraz przychodzi moja wnuczka, więc musisz już wyjść…” – wspomina.

– Można więc powiedzieć, że nie miałam styczności z pracą dziadka zarówno od strony praktyczno – technicznej jak i wydawniczej... – kontynuuje.
I tak oto Paulina Christa wyrastała w błogiej nieświadomości, że jej dziadek to Janusz Christa, twórca „Kajtka i Koka”, „Gucka i Rocha”, „Kajka i Kokosza” i wielu innych kolorowych postaci (bo nawet jeśli w druku bywały czarno-białe, to i tak przecież stawały się barwne przez styl narracji i poczucie humoru swego twórcy)…

Aż nadszedł wrzesień 2007 roku. Dorosła już Paulina Christa, w imieniu dziadka, odebrała w Pracowni Komiksowej w Gdańsku Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska przyznaną Januszowi Chriście w związku z jubileuszem pięćdziesięciolecia pracy twórczej. - Szczerze mówiąc dopiero wtedy doszła do mnie świadomość jak wielkie znaczenie dla świata komiksowego miał mój dziadek. Po jego śmierci, poprzez udział w rozmaitych imprezach komiksowych nieustannie przekonuję się, jak wielu ma wciąż fanów i jak wiele dla tych ludzi znaczy – stwierdza Paulina Christa.

Ta świadomość ma znaczenie kluczowe. Sprawiła, że teraz Paulina Christa (wraz z obecnym wydawcą prac jej dziadka, firmą Egmont) jest strażniczką spuścizny Janusza Christy i osobą, która postawiła sobie za cel, że zrobi wszystko, co możliwe, by ludzie pamiętali jej niezwykłego krewnego. Stara się dobrze poznać jego twórczość i dziś wie już, że w niektórych postaciach dowcipnie sportretował swoich bliskich. Wie też, że komiksowy talent po Januszu Chriście odziedziczył jej ojciec. Zdarzało się nawet, że w zaufaniu pomagał kolorować komiksowe plansze „Kajka i Kokosza”… – Niestety tata zmarł przedwcześnie, w roku 1988. I teraz fani komiksów pokładają wielkie nadzieje w moim półtorarocznym synu, któremu już podsuwamy kredki, ze świadomością, że na efekty trzeba będzie jeszcze poczekać – mówi Paulina Christa. – Jeśli zaś chodzi o utrwalenie pamięci o moim dziadku, mam kilka pomysłów, których jednak nie chciałabym zapeszyć, dlatego ich jeszcze nie ujawnię. Mogę mówić tylko o marzeniach. Jednym z nich jest obejrzenie wreszcie filmu animowanego o przygodach Kajka i Kokosza. Ta realizacja potrzebuje jednak sponsorów, o których jest dziś bardzo trudno – mówi.

Przy pomocy gdańskiej Pracowni Komiksowej Paulina Christa zamierza przygotować dużą wystawę, która podróżując po Polsce, odkryje przed oglądającymi wszechstronność Janusza Christy. Od pewnego czasu trwają starania o nadanie Pracowni Komiksowej jego imienia, ale biurokracja nieco je spowolniła.
Zapytana o to, którego z wymyślonych przez dziadka bohaterów lubi najbardziej, nie waha się z odpowiedzią ani chwili: - Wybieram tego, który był także jego faworytem i który nieco mi go przypomina, czyli Kokosza. Jest zabawny, myśli raczej brzuchem niż głową, nosi cechy, które przyciągają i sprawiają, że nie da się go nie lubić. Moim zdaniem jest uroczy – uśmiecha się Paulina Christa, dodając na koniec jeszcze bardzo osobistą
refleksję o dziadku:

- Był człowiekiem wspaniałym, przyjacielskim, dowcipnym i otwartym. O szerokich zainteresowaniach, bardzo inteligentnym. Był dla mnie nie tyle dziadkiem, co najlepszym przyjacielem. Grał twardziela, ale wiem, że w środku miał ogromne serce. I choć w ostatnich latach stronił od kontaktów z fanami i mediami, myślę, że nikt nie miał mu tego za złe. Zresztą nigdy nie pchał się do odbierania pochwał, ani nie zabiegał o rozgłos… Pracownia Komiksowa przy WiMBP w Gdańsku to teraz mój drugi dom. Można tam oglądać oryginały rysunków dziadka, a także zobaczyć mnóstwo rzeczy, którymi się posługiwał przy pracy. Najważniejsze jest z pewnością biurko, przy którym powstały wszystkie komiksy.

Na zdjęciu Paulina Christa z dziadkiem w 1988 r.


Krzysztof Knas

Reklama:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.