Perfekcyjna pierwsza połowa i wielka nerwówka

Michał Koj zdobył debiutancką bramkę w barwach Ruchu | Fot. Mariusz Banduch
W przedmeczowych zapowiedziach najczęściej pojawiał się jeden wątek: powrót Grzegorza Kuświka na Cichą. Napastnik latem nie przedłużył kontraktu z Ruchem i podpisał kontrakt z Lechią Gdańsk. Wywalczył sobie miejsce w składzie, a w ostatnich czterech meczach strzelił cztery gole.
I to "Kuśwa" już na początku spotkania znalazł się w dobrej sytuacji. Po dograniu piłki z lewej strony nie trafił jednak w piłkę, a niebezpieczeństwo zażegnał Marek Szyndrowski.
Pierwsza groźna akcja Ruchu od razu zakończyła się golem. Patryk Lipski przerzucił piłkę na prawą stronę, do Martina Konczkowskiego. Obrońca "Niebieskich" dośrodkował, a Mariusz Stępiński popisał się efektowną główką. Jak widać, powołanie do reprezentacji Polski dodało skrzydeł napastnikowi z Chorzowa.
Ruch nie spoczął na laurach, tylko uderzył po raz drugi. Po akcji Lipskiego Marek Zieńczuk silnym i precyzyjnym strzałem w długi róg pokonał Marko Maricia.
Kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdy trzy minuty później było już 3:0! Z lewej strony dośrodkował Zieńczuk, a gdańszczanie kompletnie odpuścili krycie. Michał Koj i Stępiński byli całkowicie niepilnowani w polu karnym. Obrońca wyskoczył do "główki" i nie dał szans Mariciowi. Był to debiutancki gol Koja w barwach Ruchu. - Dedykuję go mamie - powiedział defensor chorzowian.
Trzy szanse i trzy gole - "Niebiescy" popisali się w pierwszej połowie zabójczą wręcz skutecznością. Przy wyniku 3:0 mecz wydawał się rozstrzygnięty. Wydawał się...
Pierwszy kwadrans po przerwie upłynął pod znakiem przewagi Lechii. Jednak jedynym efektem był groźny strzał Grzegorza Wojtkowiaka, z którym poradził sobie Matus Putnocky.
Najgorsze dla Ruchu miało dopiero nadejść. Dwukrotnie Michał Mak - w ciągu zaledwie trzech minut - pokonywał Putnockiego. Najpierw urządził sobie slalom między obrońcami Ruchu, potem - po stracie Łukasza Surmy - zamienił na gola podanie Daniela Łukasika.
Końcówka spotkania była niezwykle nerwowa. Lechia zepchnęła Ruch w jego pole karne, raz po raz "pachniało" bramką, piłka nawet znalazła się w siatce, ale sędzia odgwizdał spalonego. Na szczęście dla chorzowian wynik 3:2 utrzymał się do końca.
Podopieczni Waldemara Fornalika awansowali na 7. miejsce (z dorobkiem 21 pkt.). Za nami pierwsza część rundy zasadniczej. W następnej kolejce Ruch zagra w Łęcznej z Górnikiem - 21 listopada, o godz. 18.
Powiedzieli po meczu
Thomas von Heesen (trener Lechii): - Mieliśmy 15-20 minut głębokiego snu, popełniliśmy dużo błędów, zapraszając rywala do strzelania goli. Skorygować wynik 0:3 nie jest łatwo. Próbowaliśmy w II połowie, dokonaliśmy kilku zmian. Zaczęliśmy ryzykować, mieliśmy sporo szans na 3:3, ale ostatecznie zostaliśmy bez punktów. W I połowie ciężko było grać to, co zaplanowaliśmy, skoro swoje grało tylko pięciu zawodników. Sześciu pozostałych było nie wiadomo gdzie. Ciężko było uniknąć błędów. Byłem zły w przerwie, powiedziałem kilka ostrych słów, by ich obudzić.
Kuświk opuścił boisko, bo gdy miał okazje, pudłował. Nie mogę pozostawiać piłkarza na murawie, który marnuje 10 szans. Jeśli nie strzelasz, muszę zmieniać.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu): - Był to emocjonujący mecz. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra. Zawodnicy byli skuteczni w ofensywie. Wynik 3:0 mógł spowodować rozluźnienie, uczulałem w przerwie zawodników, by ten element nie wkradł się w ich poczynania. Zostaliśmy złapani przy pierwszej bramce dla Lechii na kontrę, przy drugiej nie było kontuzjowanego Martina Konczkowskiego na boisku. Ta końcówka była bardzo nerwowa. Zamiast przy 3:1 w spokoju oglądać ten mecz, musieliśmy się na ławce denerwować. Wiemy, z jaką drużyną graliśmy, o jakich możliwościach i potencjale. Tym bardziej nas cieszy to zwycięstwo. Zawodnicy sprezentowali mi te trzy punkty z okazji jubileuszu (250. mecz Fornalika w Ekstraklasie w roli trenera - przyp. red.). Zapamiętam go ze względu na przebieg meczu i okoliczności.
15. kolejka Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk 3:2 (3:0)
Bramki: Stępiński (10), Zieńczuk (23), Koj (26) - Mak dwie (65, 68).
Żółte kartki: Szyndrowski - Maloca.
Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 6829.
Ruch: Putnocky - Konczkowski (71. Pogdórski), Koj, Cichocki, Szyndrowski - Mazek (89. Szewczyk), Surma, Lipski, Iwański, Zieńczuk - Stępiński (82. Efir).
Lechia: Marić - Wojtkowiak, Janicki, Maloca, Wawrzyniak - Makuszewski, Kovacević, Borysiuk (85. Żebrakowski), Mak, Peszko (46. Łukasik) - Kuświk (76. Krasić).
Reklama:
Dyskusja: