Polska znów bez szans z Niemcami. Wbili jej aż 9 goli

40 lat później: Polska i RFN zagrały na Stadionie Śląskim | Fot. R. Zimny / Archiwum WOKiS Stadion Śląski
Andrzej Szarmach, Antoni Szymanowski, Zdzisław Kapka, Adam Musiał, Henryk Wieczorek oraz Marek Kusto - to piłkarze legendarnej drużyny Kazimierza Górskiego, która w 1974 roku wywalczyła na mistrzostwach świata w RFN trzecie miejsce. Wspomnianą szóstkę można dziś było zobaczyć na Stadionie Śląskim.
Okazją była druga edycja projektu pt. "Sportowa Lekcja Historii". Przed rokiem wspominaliśmy wspaniałe spotkanie z mundialu w 1938 roku Polska - Brazylia (5:6). Dziś natomiast - z okazji 40. rocznicy - motywem przewodnim było spotkanie Polska - RFN.
Słynny "mecz na wodzie" zamknął naszej drużynie drzwi do finału mistrzostw świata. Musieliśmy wówczas pokonać zespół gospodarza turnieju. Niestety, przegraliśmy głównie z warunkami. We Frankfurcie nad Menem krótko przed meczem doszło do oberwania chmury. Boisko - pełne kałuż - nie nadawało się do gry.
- Ten mecz tak naprawdę nie powinien się odbyć - przyznał Henryk Wieczorek, chorzowianin (obecnie przewodniczący Rady Miasta), który na tamten turniej pojechał jako zawodnik Górnika Zabrze. - Bazowaliśmy na szybkości - mieliśmy Latę, Gadochę. Przy tych warunkach straciliśmy nasze największe atuty - dodał.
Niemcy, po golu niezawodnego Gerda Muellera, pokonali biało-czerwonych 1:0 i awansowali do finału MŚ (następnie zdobyli trofeum). Dla wielu Polaków to jeden z najbardziej pamiętnych meczów w historii. Prezydent Chorzowa Andrzej Kotala miał wówczas 12 lat.
- Pamiętam, że w moim domu bardzo się tym spotkaniem emocjonowaliśmy. Oglądałem go razem z tatą. Warunki do gry były anormalne. Coś takiego przeżyliśmy niedawno na Stadionie Narodowym przy okazji meczu Polska - Anglia, który trzeba było przełożyć - wspominał Andrzej Kotala. - Wtedy Niemców nie udało się pokonać, liczę więc, że przynajmniej dziś dojdzie do rewanżu i Polska wygra 2:0 - dodał prezydent Chorzowa, który objął honorowy patronat nad niedzielną imprezą.
Z okazji 40-lecia zorganizowano bowiem mecz wspomnień Polska - RFN (2 x 35 minut), w którym zobaczyliśmy wiele znanych postaci - głównie byłych zawodników ze śląskich klubów, w tym liczne grono piłkarzy chorzowskiego Ruchu. Obie jedenastki - w strojach stylizowanych na te sprzed 40 lat (Niemcy grali w trykotach z długimi rękawkami, co w niedzielnym upale było dość kłopotliwe) - wyszły na boczne boisko Stadionu Śląskiego przy dźwiękach melodii Maryli Rodowicz "Futbol".
Z wyżej wymienionej szóstki kadrowiczów z roku 1974 na występ zdecydował się tylko Marek Kusto. Pozostali dopingowali grających na czerwono - jak przed 40 laty - piłkarzy w koszulkach z orzełkiem.
- Pokusa grania może i by była, ale niestety zdrowie już na to nie pozwala. Po ciężkiej kontuzji mam endoprotezę kolana - mówił Henryk Wieczorek.
Kusto wpisał się na listę strzelców, pewnie wykonując w drugiej połowie rzut karny. - Koledzy wywołali mnie z ławki rezerwowych. Wszedłem i strzeliłem, udało się - mówił Kusto. Tyle że wówczas drużyna RFN prowadziła już bardzo wysoko.
W "niemieckim" zespole pierwsze skrzypce grał w I połowie Radosław Gilewicz, który był motorem napędowym większości akcji. Dzielnie wspierali go byli "Niebiescy" - Krzysztof Bizacki, Dariusz Gęsior i Adam Kryger. W efekcie pod koniec pierwszej odsłony Polska przegrywała już 0:5!
- Nigdy z tymi Niemcami nie umieliśmy wygrać, dzisiaj się też nie uda - komentowali kibice zgromadzeni na trybunach obiektu przy Stadionie Śląskim.
A Gilewicz wyjaśnił, dlaczego zespół RFN tak okrutnie obszedł się z Polakami. W najprostszy sposób. - Bo kibice chcą bramek. Co z tego, że będziemy sobie tutaj fajnie grać, jak gole nie będą padać - tłumaczył.
Polskie barwy przywdziali m.in. Mirosław Mosór, Albin Wira i Mieczysław Szewczyk, a funkcję trenera pełnił Waldemar Fornalik. Ekipę RFN prowadził Edward Lorens.
By nieco wyrównać szanse, w przerwie szalejący na boisku Gilewicz zrzucił białą koszulkę i spodenki, wzmacniając Polskę. Szybko przyszły efekty. To po faulu na nim Marek Kusto strzelał "jedenastkę". Później zaś "Gilu" pokonał Piotra Lecha. Tym samym trafiał i dla RFN, i dla Polski.
Mimo "transferu" Gilewicza "niemiecki" team w II połowie jeszcze powiększył przewagę, finalizując szybkie kontry. Po 70 minutach (drużyny grały 2 x 35 minut) sędzia Sebastian Jarzębak zakończył mecz przy stanie 9:3 dla RFN.
Najważniejszy był jednak nie wynik, a okazja do spotkania i do powspominania pięknych czasów polskiego futbolu. Gdy zapytaliśmy Adama Musiała o to, kiedy jego następcy nawiążą do sukcesów ekipy z 1974 roku, postawił dość smutnie brzmiącą tezę. - Musi przyjść inne pokolenie. Mamy za słabą drużynę narodową. Piłkarze zarabiają za dużo w stosunku do tego, co prezentują. My graliśmy - za przeproszeniem - za gówniane pieniądze - przyznał.
Ale zyskali szacunek, który nie przemija. Dziś Musiał, Wieczorek, Szarmach, Kusto, Kapka i Szymanowski rozdali mnóstwo autografów, pozowali do wielu zdjęć. - Po 40 latach ludzie jeszcze o nas pamiętają, rozpoznają nas. Kto o tych obecnych piłkarzach będzie kiedyś pamiętać? - zakończył, retorycznym pytaniem, rozmowę z "Chorzowianinem" Adam Musiał.
A już za kilka miesięcy czeka nas kolejny mecz Polska - Niemcy. Tym razem w akcji zobaczymy kadrę prowadzoną przez Adama Nawałkę, a stawką październikowego spotkania - na Stadionie Narodowym w Warszawie - będą punkty eliminacji ME 2016.
Polska - RFN 3:9 (1:5)
Bramki: 0:1 - Adamski, 0:2 - Gilewicz, 0:3 - Gęsior, 0:4 - Grygorcewicz, 0:5 - Kryger, 1:5 - Dudek, 2:5 - Kusto (karny), 2:6 - Kurczyk, 2:7 - Myszor, 2:8 - Myszor, 3:8 - Gilewicz (w barwach Polski), 3:9 - Kryger.
Reklama:
Dyskusja: