Ruch bliski pokonania Legii. Bombardował bramkę lidera

Mariusz Stępiński był najbliżej pokonania bramkarza Legii. Jego nożyce zrobiły na kibicach wielkie wrażenie | Fot. Marcin Bulanda
Przed spotkaniem z liderem Ekstraklasy trudno było o optymizm. Ruch nie wygrał u siebie od 1 grudnia ub. roku (2:1 z Koroną Kielce 2:1). Uległ Jagiellonii 0:4, zremisował z Zagłębiem Lubin 0:0 i przegrał - kolejno - z Cracovią 2:3, Lechem 1:3 i Wisłą 2:3.
Z meczów z Legią w tym sezonie miał złe wspomnienia. Chorzowianie przegrali dwa razy, a w pamięci kibiców, piłkarzy i sztabu trenerskiego zapisało się zwłaszcza spotkanie z minionej jesieni. Ruch stracił trzy gole w pierwszych 12 minutach, ostatecznie przegrał z drużyną ze stolicy 1:4. - Trudno nie wracać do tego meczu i udać, że nic się nie wydarzyło - mówił przed wtorkowym spotkaniem trener Waldemar Fornalik.
Legioniści w ostatnim czasie idą jak po swoje. Wyprzedzili Piasta, a po remisie gliwiczan w Poznaniu mieli szansę odskoczyć im na pięć punktów. - Chyba nikt sobie nie wyobraża, żeby Legia mogła tego tytułu nie zdobyć i już sama ta sytuacja wyzwoli wśród piłkarzy dodatkową mobilizację - miał nadzieję Fornalik.
W jego zespole po raz pierwszy w tym roku pojawił się Mateusz Cichocki. Stoper doznał w lutym kontuzji kostki. Po powrocie do zdrowia był rezerwowym. Teraz wyszedł w podstawowym składzie wskutek nieobecności Pawła Oleksego (którego na lewej stronie defensywy zastąpił Michał Koj).
Cichocki we wspomnianym jesiennym spotkaniu popełnił kilka błędów. Tym razem - wraz z kolegami - uważnie rozpoczął pojedynek z Legią. W pierwszym kwadransie goście raz jednak zdołali zagrozić bramce Ruchu. Aleksandar Prijović uderzył z dystansu, ale piłka prześlizgnęła się po górnej siatce.
W 25. minucie wydawało się, że gol dla Legii paść musi. Z lewej strony dośrodkował Adam Hlousek, a niepilnowany Prijović - będąc kilka metrów przed bramką - miał tylko dostawić nogę. Matus Putnocky w sobie tylko wiadomy sposób obronił (w ten sposób przybliżył się do kolejnego zwycięstwa w plebiscycie na interwencję kolejki). To nie był jeszcze koniec akcji gości. Prijović zagrał do Mihaila Aleksandrova. Po płaskim strzale tego ostatniego piłkę wybił stojący przed bramką Cichocki. Kibice Ruchu odetchnęli z ulgą.
"Niebiescy" mieli sporo problemów z przedostaniem się pod bramkę Arkadiusza Malarza. Udało im się to przed przerwą tylko raz, gdy Łukasz Moneta przedarł się lewą stroną. Po jego płaskim dośrodkowaniu Malarz złapał piłkę, ubiegając Mariusza Stępińskiego.
W I połowie Waldemar Fornalik kilka razy zareagował w nerwowy sposób. I wcale nie chodziło mu o nieudane zagrania swoich piłkarzy. Trener Ruchu miał spore pretensje do sędziego. Sebastian Krasny podjął bowiem kilka kontrowersyjnych decyzji. Pozwalał legionistom na ostre wejścia, nie odgwizdując fauli. Rafała Grodzickiego zaś od razu ukarał żółtą kartką. A gdy Michał Kucharczyk nieprzepisowo powstrzymał jednego z chorzowian, łapiąc go za koszulkę, napomnienia nie było.
Przypomniał się lutowy mecz Ruchu w Warszawie, gdy piłkarze z Chorzowa zostali skrzywdzeni przez innego arbitra (m.in. mocno oberwał Kamil Mazek). Trener Fornalik miał nadzieję, że tym razem sędzia będzie bardziej skrupulatny. Musiał się czuć zawiedziony.
O ile w pierwszej części gospodarze praktycznie nie zagrozili bramce Legii, o tyle drugą połowę rozpoczęli od mocnego uderzenia. Dwa razy Mariusz Stępiński stawał przed szansą na otwarcie wyniku. Za pierwszym razem główkował niecelnie, a za drugim... Cóż to był za strzał! Dośrodkowywał Tomasz Podgórski, a "Stępel" złożył się do "nożyc". Trafił idealnie, ale Malarz zdążył z interwencją. Trybuny zatrzęsły się od braw. - To mogła być bramka sezonu, a tak to Malarz ma szansę na interwencję sezonu - żałował Rafał Grodzicki, kapitan Ruchu.
"Niebiescy" prezentowali się w drugiej połowie zdecydowanie lepiej. Ponownie Stępiński mógł zostać bohaterem w 70. minucie. Ruch wyprowadził błyskawiczną kontrę, Moneta podał do najskuteczniejszego piłkarza chorzowian, który znalazł się sam przed Malarzem. Stępiński próbował przerzucić nad nim piłkę, ale nie trafił w światło bramki.
Za moment groźnie zrobiło się po drugiej stronie. Podanie kierowane było do rezerwowego Kaspera Hamalainena. Fin jednak nieczysto uderzył futbolówkę.
W Ruchu - obok Stępińskiego - największe zagrożenie stanowił w II połowie Moneta. Po podaniu Lipskiego skrzydłowy z Chorzowa pędził sam na Malarza. Golkiper Legii wyszedł z bramki, Moneta mógł go lobować, ale zwlekał ze strzałem i przegrał ten pojedynek.
Napór "Niebieskich" nie ustawał. Podgórski huknął pod poprzeczkę, główkował Łukasz Surma. W obu przypadkach Malarz zachował czujność. Kibice docenili postawę piłkarzy. Po remisie z Legią podziękowali im za zaangażowanie i wręczyli koszulki - z napisem "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce".
- Odwrotna sytuacja: gdzieś zabierają koszulki (kibice kazali je oddać piłkarzom Śląska i Górnika - przyp. red.), a u nas je wręczyli. To pokazuje, jakich mamy kibiców, jakie jest przywiązanie do barw i historii tego klubu. Gdzieś to ciągle jest i się nie zmienia - chwalił fanów Waldemar Fornalik.
Kolejny mecz w grupie mistrzowskiej z udziałem Ruchu już w piątek (22.04.). W Lubinie zmierzy się z Zagłębiem.
Powiedzieli po meczu
Stanisław Czerczesow (trener Legii): - Mecz okazał się trudniejszy, niż się mogło wydawać. W pierwszej połowie nie wykorzystaliśmy sytuacji do strzelenia bramek. W drugiej Ruch zaczął grać lepiej niż przed przerwą.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu): - Był to kawałek meczu, szczególnie w II połowie. Zagraliśmy jedno z lepszych spotkań. Potrafiliśmy w wielu sytuacjach zepchnąć Legię do głębokeij defensywy. Nie wiem, co powiedział trener Legii, ale ja na pewno czuję niedosyt. Było w tym meczu wszystko: agresywna, szybka gra, determinacja, sytuacje bramkowe. Brakowało tylko goli.
Nie obawiałem się powtórki z jesieni (1:4- przyp. red.). Wtedy kilku piłkarzy miało na koncie pierwsze mecze w Ekstraklasie. Choćby taki Mateusz Cichocki, który dziś jest bardziej doświadczonym piłkarzem o tych kilka spotkań.
Łukasz Moneta zagrał dobry mecz, nie chciałbym oceniać, czy najlepszy. Cały zespół zasłużył na pochwały. Nie tylko skrzydła. Dobrze to funkcjonowało. Oby tak dalej.
32. kolejka Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Legia Warszawa 0:0
Żółte kartki: Grodzicki - Borysiuk.
Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Widzów 8300.
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Cichocki, Koj - Surma, Hanzel - Podgórski, Lipski, Moneta - Stępiński (90+1. Efir).
Legia: Malarz - Bereszyński (81. Broź), Jędrzejczyk, Rzeźniczak, Hlousek - Borysiuk, Guilherme - Aleksandrov (60. Hamalainen), Prijović, Kucharczyk - Nikolić.
Reklama:
Dyskusja: