Wyglądali jak śnięte ryby. Ruch uległ ostatniemu Zawiszy

W niektórych sytuacjach chorzowianie przeszkadzali sobie nawzajem | Fot. Mariusz Banduch
Do Chorzowa przyjechał ostatni w tabeli bydgoski Zawisza. Jednak zespół Mariusza Rumaka w tym roku spisuje się doskonale. Zdobył najwięcej punktów z wszystkich drużyn - 11 w pięciu meczach. Przed tygodniem pokonał poznańskiego Lecha.
- Na pewno niewielu spodziewało się, że Zawisza tak zmieni swoje oblicze - mówił przed spotkaniem trener Ruchu Waldemar Fornalik. Jego zespół też jednak miał się czym pochwalić. W pięciu tegorocznych spotkaniach zgarnął 10 "oczek".
Mecz dwóch ostatnich drużyn T-Mobile Ekstraklasy był więc potyczką "rycerzy wiosny". Pierwsza połowa należała do gości. Bydgoszczanie objęli prowadzenie po dobrze rozegranym stałym fragmencie gry. Wrzutka w pole karne, zgranie piłki przez Kamila Drygasa i "główka" Andre Micaela.
Ruch jeszcze nie zdążył się otrząsnąć po stracie bramki, a już przegrywał 0:2. Błąd popełnił ten, który w ostatnich tygodniach był najpewniejszym punktem "Niebieskich" - Matus Putnocky. Słowak nie utrzymał piłki w rękach po dośrodkowaniu Bartłomieja Pawłowskiego. Z prezentu skorzystał Josip Barisić.
Chorzowianom gra się nie kleiła, mieli problemy ze stworzeniem zagrożenia pod bramką Grzegorza Sandomierskiego. Bramkarz Zawiszy do dzisiejszego meczu nie stracił gola w 2015 r. Próbował zaskoczyć go Grzegorz Kuświk, ale nie trafił w światło bramki.
Niespodziewanie nadzieję kibicom z Cichej przywrócił Martin Konczkowski. Kuświk zagrał w pole karne, piłkę przeciął jeden z zawodników z Bydgoszczy. Trafiła wprost pod nogi "Koncziego", który płaskim uderzeniem pokonał Sandomierskiego.
W końcówce I połowy kontuzji doznał Bartłomiej Babiarz. Został "ścięty" z tyłu przez Drygasa. "Babi" próbował jeszcze wrócić do gry, "rozbiegać" uraz. Szybko jednak skapitulował i pokazał, że potrzebna będzie zmiana. - To uraz stawu skokowego. Trudno powiedzieć, czy są tam naderwane więzadła. Ale na tyle poważny, że Bartek nie był w stanie kontynuować gry - mówił po spotkaniu Waldemar Fornalik. Na drugą połowę za Babiarza wyszedł Eduards Visnakovs.
Czas uciekał, a Ruch nie potrafił doprowadzić do wyrównania. Gdy do zmiany przygotowywał się Michał Efir, wydawało się, że trener Fornalik zaryzykuje grę na trzech napastników. Tymczasem sędzia podniósł tablicę z numerem 9, co oznaczało zejście z boiska Kuświka. Kibice przyjęli tę decyzję z dezaprobatą.
Nowa dwójka napastników, podobnie jak pozostali zawodnicy Ruchu, przez długi czas nie zagroziła bramce Zawiszy. Dopiero w ostatniej, czwartej z doliczonych minut, zapachniało wyrównaniem. Gospodarze mieli rzut rożny, zgodę na wypad w pole karne dostał nawet Putnocky. W zamieszaniu główkował Efir, ale znakomitą paradą popisał się Sandomierski. - To była fantastyczna interwencja. Grzesiek nam pomógł, dał trzy punkty - chwalił swojego golkipera trener Zawiszy Mariusz Rumak.
Chorzowianie po najsłabszym w tym roku spotkaniu smutni schodzili do szatni. - Wyglądaliśmy jak śnięte ryby - słowa Marcina Malinowskiego są najlepszym podsumowaniem tego spotkania.
Można żałować, bo wygrywając z Zawiszą, Ruch w końcu opuściłby strefę spadkową. Zamiast tego zmniejszyła się jego przewaga nad ostatnim w tabeli zespołem - do zaledwie czterech punktów. Następny mecz chorzowianie rozegrają po przerwie na spotkanie kadry z Irlandią. 6 kwietnia, w Poniedziałek Wielkanocny, zmierzą się w Zabrzu z Górnikiem.
Powiedzieli po meczu
Mariusz Rumak (trener Zawiszy): - Stawka sparaliżowała nogi moim piłkarzom. Wydaje mi się, że byliśmy troszeczkę nerwowi. Na szczęście dobrze wykonany rzut wolny odwrócił losy spotkania, później strzeliliśmy jeszcze jedną bramkę. Ale Ruch to dobry zespół, złapał kontakt. Druga połowa była trudna, emocjonująca. Zdawałem sobie sprawę, że będzie to trudne spotkanie. Piłkarze powiedzieli mi, że tu nigdy nie wygrali, ja akurat miałem inne wspomnienia z Chorzowa.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu): - Bardzo nas boli ta porażka, wszyscy zakładaliśmy zupełnie inny przebieg tego spotkania. Pomimo tego, że Zawisza na wiosnę nie stracił bramki i wiedzieliśmy, że będzie trudno kreować sytuacje, to zdobyliśmy tę bramkę i mieliśmy jeszcze dwie-trzy sytuacje. Na pewno stać nas na lepszą grę. Nie wyglądało to dobrze, brakowało nam płynności, naszego charakteru. Nie potrafiliśmy stłamsić przeciwnika na jego połowie. Trochę niefartu też było, żeby ten mecz chociaż zremisować. Sytuacja Michała Efira w końcówce meczu przypominała tę, którą Matus Putnocky wybronił w meczu z Piastem Gliwice.
25. kolejka T-Mobile Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Zawisza Bydgoszcz 1:2 (1:2)
Bramki: Konczkowski (37) - Andre Micael (25), Barisić (31).
Żółte kartki: Malinowski - Drygas, Mayeuski.
Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 6248.
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Helik, Malinowski, Oleksy - Kowalski (64. Zieńczuk), Babiarz (46. Visnakovs), Surma, Starzyński, Gigołajew - Kuświk (57. Efir).
Zawisza: Sandomierski - Wójcicki, Andre Micael, Marić, Ziajka - Pawłowski (78. Kamiński), Mayeuski, Drygas, Alvarinho - Mica (74. Alawerdaszwili) - Barisić (63. Świerczok).
Reklama:
Dyskusja: