Zabrakło kilku minut. Ruch nie dowiózł prowadzenia z Góralami

Chorzowianin 2015-08-10 | Komentarzy: 0
Piłkarze z Cichej byli na dobrej drodze, by zostać nowym wiceliderem Ekstraklasy. W samej końcówce spotkania z Podbeskidziem Bielsko-Biała stracili bramkę i zwycięstwo.
Zabrakło kilku minut. Ruch nie dowiózł prowadzenia z Góralami

Patryk Lipski strzelił pierwszą bramkę w Ekstraklasie. Obok Kahei Kato, Japończyk w barwach Podbeskidzia | Fot. Mariusz Banduch

Stawką meczu dla "Niebieskich" był gigantyczny awans - z ósmego miejsca na drugie. Gwarantowała im go każda, nawet najskromniejsza wygrana z przedostatnią drużyną tabeli. Ruch walczył o trzecie z rzędu zwycięstwo ligowe, a zarazem o trzeci kolejny sukces w potyczkach z "Góralami" (dwa poprzednie mecze kończyły się wynikiem 2:0).

Niewiele brakowało, a już pierwsza akcja drużyny Waldemara Fornalika przyniosłaby bramkę. Marek Zieńczuk znakomicie dośrodkował w pole karne, a składający się do "główki", zupełnie niepilnowany Patryk Lipski mógł zapytać Emilijusa Zubasa, w który róg posłać ma piłkę. Niestety pomocnik chorzowian fatalnie wykończył akcję. Nie trafił w bramkę.

W zespole z Bielska-Białej od pierwszej minuty wystąpił Jakub Kowalski, w dwóch poprzednich sezonach zawodnik Ruchu. - Przyjadę do Chorzowa może nie po to, by coś udowadniać, ale żeby zagrać dobry mecz i przede wszystkim wygrać, bo punkty Podbeskidziu są bardzo potrzebne - mówił w rozmowie z oficjalnym serwisem Ruchu. To właśnie "Kowal" zmarnował pierwszą dobrą okazję dla bielszczan. Uderzał z ostrego kąta, lecz zabrakło mu precyzji.

Mecz rozgrywany był w potwornym upale, sędzia zarządzał w obu połowach przerwę na uzupełnianie płynów. Piłkarzom z pewnością łatwo się nie grało, ale kibice na nudę narzekać nie mogli. Przed przerwą zobaczyliśmy trzy ładne uderzenia z dystansu. Najpierw Japończyk Kohei Kato starał się zaskoczyć Matusa Putnockiego (bramkarz Ruchu z problemami wybił piłkę na rzut rożny). Potem strzelali "Niebiescy". Maciej Urbańczyk mierzył w okienko, ale zamiast wyrzucić ręce w geście radości złapał się za głowę. Piękną paradą popisał się Zubas. Za moment Zieńczuk huknął z ok. 20 m, znów jednak litewski bramkarz był górą.

Ostatnią groźną akcję w I połowie przeprowadzili "Górale". Kowalski uciekł z piłką do linii końcowej, nie został zablokowany przez Pawła Oleksego. Dośrodkowanie, zamieszanie w polu bramkowym... Zapachniało bramką dla Podbeskidzia, ale na szczęście - w ostatniej chwili - Putnocky wygarnął piłkę spod nóg Damiana Chmiela.

W przerwie odbyła się miła uroczystość. Klub pożegnał Marcina Malinowskiego, wręczając mu koszulkę z nr 216. Tyle właśnie spotkań w barwach "Niebieskich" rozegrał przez siedem sezonów. Po zakończeniu poprzedniej edycji ligowej Ruch nie przedłużył z nim kontraktu. 39-letni piłkarz przeszedł do III-ligowego Porońca Poronin. Fani z Chorzowa nagrodzili go gromkimi brawami, skandowali "Malina, Malina!".

Tak jak na początku pierwszej połowy blisko zdobycia bramki byli gospodarze, tak druga odsłona rozpoczęła się od stuprocentowej okazji dla Podbeskidzia. Chmiel został pozostawiony bez krycia, na szczęście dla chorzowian kopnął wysoko nad bramką.

Trener Fornalik zmienił Rolanda Gigołajewa, który notował sporo strat, a w jego miejsce wprowadził Mariusza Stępińskiego. Dla byłego napastnika Widzewa Łódź, rezerw FC Nuernberg i Wisły Kraków był to debiut przed chorzowską publicznością. 

Zaraz po jego wejściu na boisko padł gol dla Ruchu. Po akcji prawą stroną piłka trafiła do Martina Konczkowskiego, który idealnie wyłożył ją Lipskiemu. Ten - z 11 metrów - uderzył w długi róg, a futbolówka - po rękach Zubasa - wpadła do siatki. Dla 21-latka była to premierowa bramka w Ekstraklasie. - Do trzech razy sztuka - komentował spiker Jakub Kurzela, mając na myśli wcześniejsze niewykorzystane przez "Lipę" okazje.

Dziesięć minut później Lipski powinien był podwyższyć prowadzenie Ruchu. Tym razem dogrywał mu Stępiński, jednak niebezpieczeństwo zażegnał jeden z obrońców Podbeskidzia, stojący tuż przed linią bramkową.

W 81. minucie fanom Ruchu zadrżały serca. Defensorzy Ruchu nie potrafili wybić piłki z pola karnego, ta spadła pod nogi Roberta Demjana. Strzelec jedynej bramki dla "Górali" w tym sezonie kropnął z całej siły, ale Putnocky sparował to uderzenie. 

To było ostrzeżenie, z którego chorzowianie nie wyciągnęli wniosków. Mateusz Szczepaniak odwrócił się sprytnie z piłką, mając na plecach Rafała Grodzickiego, a następnie strzelił w górny róg. Nie do obrony. 

Chorzowianom zabrakło kilku minut, by dowieźć zwycięstwo do końca. Mecz z Podbeskidziem zakończył się remisem 1:1.

"Niebiescy" w następnej kolejce zagrają w niedzielę (16.08.) - z Jagiellonią w Białymstoku. Wcześniej, bo już w czwartek (13.08., godz. 20.00) zmierzą się na Cichej z krakowską Wisłą - w ramach 1/16 finału Pucharu Polski.

Powiedzieli po meczu
Dariusz Kubicki (trener Podbeskidzia):
 - Po dwóch porażkach przyjechaliśmy tu po zwycięstwo i byliśmy tego bliscy. Po stracie bramki dokonaliśmy zmian, które pokazały, że dążyliśmy do tego, by wygrać. Remis też jednak trzeba wziąć. Szczepaniak to chłopak, który ma spory potencjał. Cieszę się, że zdobył bramkę. Dużo biegał, wprowadzał sporo chaosu w szeregi obronne Ruchu. Nagrodzony został piękną bramką. To zawodnik, który jeszcze nie raz zaskoczy nas pozytywnie.

Waldemar Fornalik (trener Ruchu): - Zabrakło kilku minut, żeby te trzy punkty zostały na Cichej. Mecz nie był łatwy dla nas, szczególnie w I połowie, gdy Podbeskidzie było dobrze zorganizowane. Mieliśmy sytuacje, by postawić przysłowiową pieczątkę na 2:0. Cóż, ta drużyna ciągle się konsoliduje, będzie miała jeszcze niejeden moment, gdzie stracimy głupio punkty czy punkt. Pracujemy dalej, żeby takie sytuacje się nie powtórzyły. Warunki pogodowe nie są usprawiedliwieniem, drużyny grały w jednakowych warunkach.

4. kolejka T-Mobile Ekstraklasy
Ruch Chorzów - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:0)
Bramki:
Lipski (59) - Szczepaniak (85).
Żółte kartki: Koj - Chmiel, Kato, Adu Kwame, Kolcak.
Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 7041.
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Urbańczyk, Surma - Zieńczuk, Lipski (78. Iwański), Gigołajew (57. Stępiński) - Visnakovs.
Podbeskidzie: Zubas - Jaroch, Kolcak, Nowak, Adu Kwame - Kato, Deja (67. Korzym) - Chmiel (77. Sokołowski), Szczepaniak, Kowalski (77. Janeczko) - Demjan.

(fab)

Reklama:

Dyskusja:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.