Zdzisław Wolny w elitarnym klubie maratończyków

Chorzowianin 2019-05-20 | Komentarzy: 0
Berlin, Nowy Jork, Tokio, Chicago, Boston i Londyn - przez te miasta wiodła droga chorzowianina Zdzisława Wolnego do "Wielkiego Szlema" w maratonie. Prezes firmy Clearex wstąpił 28 kwietnia do elitarnego klubu i otrzymał wyjątkowy medal.
Zdzisław Wolny w elitarnym klubie maratończyków

Zdzisław Wolny po biegu w Londynie otrzymał dwa medale. Ten z prawej za ukończenie prestiżowego cyklu World Marathon Majors | Fot. Archiwum Zdzisława Wolnego

Przez wiele lat Zdzisław Wolny stał na czele futsalowego klubu Clearex Chorzów. Stworzył go w 1995 r. Początkowo drużyna występowała w turniejach i ligach środowiskowych, ale stopniowo było o niej coraz głośniej - w kraju, a później także w Europie. W 1999 r. debiutowała w rozgrywkach ekstraklasy i od razu wywalczyła mistrzostwo. W sumie sięgała po złoto pięć razy, dwukrotnie zdobyła Puchar Polski.

Clearex z powodzeniem występował także w Lidze Mistrzów. W 2001 r. awansował do turnieju finałowego w Lizbonie (z udziałem ośmiu drużyn), pięć lat później był bardzo blisko gry w Final Four. Wygrał także prestiżowy turniej Ford Genk Cup w Belgii. Zdzisław Wolny był nie tylko prezesem klubu, przez pewien czas także menedżerem drużyny.

59-latek nadal przychodzi na mecze Cleareksu. Kilka dni temu cieszył się z brązowego medalu mistrzostw Polski wywalczonego przez drużynę Mirosława Miozgi. Nie jest już jednak bezpośrednio zaangażowany w sprawy drużyny. Zachował stanowisko honorowego prezesa, przekazując w 2013 r. stery żonie Irenie, a następnie Andrzejowi Leszczyńskiemu.

Sport nadal jednak stanowi bardzo ważną część w jego życiu. Zwłaszcza bieganie, które uprawia od ponad dziesięciu lat. Zdzisław Wolny specjalizuje się w maratonach ulicznych (42,195 km), a także ultramaratonach (każde zawody powyżej dystansu maratońskiego) górskich.

Wszystko zaczęło się w 2009 r. - Pojechałem w rejs na Karaiby. W podróży czytałem m.in. wywiad z Tomaszem Lisem, który mówił, że chciałby kiedyś przebiec maraton. Z kolei w innej gazecie przeczytałem o euforii biegacza - wspomina.

Ale inspiracją stał się dla niego pewien Niemiec. - Siedzieliśmy przy międzynarodowym stoliku. Amerykanie, dwóch Walijczyków, Niemcy, my Polacy. Każdy o czymś mówił, taki międzynarodowy tygiel. Później wszedłem do siłowni, na orbitrek. Na ostatnim decku była także trzystumetrowa bieżnia. Patrzę, a ten Niemiec, który siedział z nami przy stoliku, po niej biegnie. Raz, drugi, trzeci i tak chyba ze 40 minut. Zapytałem go o to bieganie, a on pokazał mi, że jest po otwartej operacji serca. Schudł 20 kilogramów, a lekarz zalecił mu właśnie jogging. Gdy przypłynęliśmy do Cartageny w Kolumbii, kupiłem sobie trampki i dwa-trzy razy poszedłem pobiegać na tym decku - mówi nam Zdzisław Wolny.

Po powrocie do Polski postanowił sprawdzić się w terenie. - Powiedziałem żonie: "Irena, spróbuję obiec Park Śląski". To był bodaj koniec stycznia, początek lutego. Założyłem kurtkę, buty do tenisa i przebiegłem 7,5 kilometra. Zapytałem Bartka Wowra (pracował w Cleareksie jako fizjolog - przyp. red.), ile zajęłoby mi przygotowanie do maratonu. "Znając pana, to dziewięć tygodni". I tak też było - uśmiecha się prezes firmy Clearex.

3 maja 2009 r. Zdzisław Wolny stanął na starcie pierwszej edycji Silesia Marathonu. Postanowił, że "złamie czwórkę" (pobiegnie poniżej 4 godzin). Cel osiągnął, uzyskując czas 3:57:49. Od tego momentu - przez dziesięć lat - przebiegł aż 59 maratonów (jego rekord życiowy to 3:40:20 w Berlinie).


Zdzisław Wolny na mecie Silesia Marathonu 2013. Fot. MF

Ostatni do tej pory maraton - 28 kwietnia 2019 r. - pokonał w Londynie. Z jednej strony chorzowianin spiął klamrą dekadę z bieganiem. Z drugiej, postawił kropkę nad "i", wchodząc do elitarnego klubu maratońskiego. Trafiają do niego ci, którzy ukończą sześć biegów z cyklu Abbott World Marathon Majors. To najbardziej prestiżowe maratony w wielkich metropoliach: Europy (Berlin, Londyn), Ameryki Północnej (Chicago, Boston, Nowy Jork) oraz Azji (Tokio).

W 2009 r. Wolny pobiegł w Berlinie, rok później w Nowym Jorku, w 2011 r. w Tokio oraz Chicago. Wówczas jeszcze nie planował maratońskiego "Wielkiego Szlema" (oficjalna nazwa WMM funkcjonuje od 2013 r.). O skompletowaniu "szóstki" pomyślał po ubiegłorocznym biegu w Bostonie. Pozostał mu tylko Londyn.

- Miałem trochę stresu związanego z tym biegiem. Wyjątkowe miejsce, prawie 40 tysięcy uczestników, doping, hałas - mówi. Na metę przybiegł po 4 godzinach, 22 minutach i 47 sekundach. Zmęczony i wzruszony. Odebrał dwa medale - pierwszy za ukończenie zawodów w Londynie, drugi za ukończenie cyklu Abbott World Marathon Majors. To specjalny, tzw. sześciogwiazdkowy medal (Six Star Finisher Medal) - od sześciu miast wchodzących w skład WMM.


Sześciogwiazdkowy medal za ukończenie cyklu World Marathon Majors. Fot. Archiwum Zdzisława Wolnego

"Wielkim Szlemem" - według statystyk opublikowanych przez organizatora cyklu - pod koniec marca br. mogło się pochwalić niespełna 5000 biegaczy z całego świata, w tym zaledwie 42 Polaków.

Zdzisław Wolny pokazał niedawno sześciogwiazdkowy medal Mariuszowi Czerkawskiemu, byłemu znakomitemu hokeiście. Spotkali się podczas gry w golfa, która - obok biegania - stała się drugą pasją chorzowianina. Czerkawski był pełen uznania dla jego osiągnięcia.

- Mariusz wziął medal, omiótł spojrzeniem te wszystkie miasta, w Nowym Jorku sam przecież kiedyś grał. "Innym achillesy 'siadają', Ty masz wyjątkową budowę" - powiedział mi. Miło było usłyszeć to z ust tak wielkiego sportowca - mówi Zdzisław Wolny.

Prezes firmy Clearex startował praktycznie we wszystkich najważniejszych maratonach ulicznych. Oprócz tego można go spotkać także na szlakach. Od 2011 r. bierze udział w ultramaratonach górskich. Zaczęło się od Biegu Rzeźnika, później ukończył m.in. Bieg 7 Dolin w Krynicy, Łemkowyna Ultra Trail czy Bieg Granią Tatr.

Jego marzeniem jest pokonanie trasy kultowego biegu w Alpach - Ultra Trail du Mont Blanc (171 km, 10000 m przewyższenia). W zeszłym roku ukończył inne zawody w ramach alpejskiego festiwalu - niezwykle trudny technicznie TDS (121 km, 7300 m przewyższenia). Zapamięta to do końca życia.


Prezes firmy Clearex po ukończeniu biegu TDS w Alpach. Fot. Archiwum Zdzisława Wolnego

- Euforyczności gór nie można porównać z ulicą. TDS pokonałem w ponad 30 godzin. Z pięciokilogramowym plecakiem. Nie wiem, skąd miałem siły w końcówce. Gdy finiszowałem w Chamonix, spotkało mnie coś niezwykłego. Ludzie, zupełnie mi obcy, bili mi brawo, potrafili docenić to, od ilu godzin jestem już na trasie. Coś niesamowitego - kończy Zdzisław Wolny.

Michał Fabian

Reklama:

Dyskusja:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.