Dotknąć ran Chrystusa

Chorzowianin 2009-04-07
Prześcieradło, w które zostało zawinięte ciało Pana Jezusa po zdjęciu z krzyża to największa relikwia chrześcijaństwa. Wielu nazywa je Piąta Ewangelią, którą swoją krwią napisał sam Chrystus.[TV]
Dotknąć ran Chrystusa
Tajemnica całunu jest na tyle odległa wiernym, że o. Zbigniew Dudek postanowił to zmienić. Od dziesięciu lat jeździ po kraju z wierną kopią płótna i prowadzi rekolekcje. Przybliża ludziom, czym jest całun. Podczas Wielkiego Postu trafił do Chorzowa Batorego.

- Ten temat jest rzadko poruszany przez nas, bo nie potrafimy sobie uświadomić, że może istnieć tak ważna dla Kościoła relikwia – mówi o. Zbigniew Dudek, paulista. Ojciec nie ma wątpliwości, że relikwia ma dwa tysiące lat. To jest płótno, które zostało znalezione w grobie Pana Jezusa przez św. Piotra i św. Jana.

Wiedza o tym, że jest płótno, na którym odbił się wizerunek Jezusa istniała wiekami. Przełom nastąpił, kiedy nauka wynalazła fotografię.
- Całun sfotografował adwokat turyński Secondo Pia w 1897 roku. Gdy wywoływał kliszę fotograficzną w swoim zakładzie o mało nie umarł na serce. Okazało się, że plama krwi z całunu jest negatywem fotograficznym, który pokazuje pozytywne zdjęcie Chrystusa – mówi o. Dudek.

Jak doszło do powstania tej niezwykłej fotografii? Według ojca obraz na płótnie został naświetlony przez promienie Zmartwychwstania. - W momencie zmartwychwstania Chrystusa z jego ciała wyzwoliło się tyle energii, że pozwoliło to utrwalić obraz Chrystusa na płótnie – dodaje.
Zdaniem ojca, to największa tajemnica całunu. - Nie potrafiliśmy jej wyjaśnić bez promieni zmartwychwstania, które naświetliły na prześcieradle, jak na kliszy fotograficznej człowieka zawiniętego w całun - tłumaczy.



Całun budzi wiele kontrowersji. Przeciwnicy twierdzą, że został stworzony w średniowieczu. Kapłan odpiera te zarzuty. - To co ma 2 tysiące lat i dotyczy samego Pana Boga, zawsze będzie budziło wątpliwości. Jeżeli u jednych będzie to przyjmowane bezkrytyczne, to u drugich, szczególnie niewierzących, spotka się z krytyką – ocenia rekolekcjonista. Wymienia kilka argumentów, których nie da się podważyć: znamy miejscowość, gdzie przechowywano całun w każdym okresie historycznym, znamy też historyczne dokumenty, które mówią o istnieniu całunu.

Relikwia od XIII w. była przechowywana w bardzo pobożnej sabaudzkiej rodzinie królewskiej. - Miała ona swoje posiadłości w północnych Włoszech i Francji. Później przeniosła się do Turynu. Wokół płótna gromadzili się wierni, którzy je czcili. Skarb rodziny Sabaudzkiej pokazywano ludziom z okazji największych świąt.

Najważniejszy argument na autentyczność całunu znaleziono w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Kiedy umierał ostatni właściciel z rodu sabaudzkiego, zdetronizwany król Umberto II, zapisał w testamencie całun Kościołowi, z zastrzeżeniem, by całun nigdy nie był wywieziony z Turynu do Watykanu. Jan Paweł II podporządkował się jego woli. Pozwolił jednak, by naukowcy mogli zbadać płótno. - Badania naukowców wykazały fenomenalne odkrycia, które mogą stwierdzić jednoznacznie, że całun znaleziony przez św. Piotra i Jana to Całun Turyński – zaznacza misjonarz.

Najbardziej przekonujące były badania geologa, który znalazł w strukturach całunu w okolicach kolan i stóp mikroskopijne części piasków, których skład minerałów jest taki sam jak skład minerałów piasku i skał na ulicach Jerozolimy.

Ojciec Dudek skrupulatnie liczy rekolekcje, które prowadzi na temat całunu. Te w parafii Wniebowzięcia NMP to już 293. - Temat nigdy się znudzi. Za każdym razem odkrywam coś nowego. Na świecie jest kilkadziesiąt tysięcy pozycji na temat całunu. Staram się przynajmniej dwie godziny dziennie o nim czytać – przyznaje.

Wierni przychodzą na nauki z zainteresowaniem. Jak mówi ksiądz, słuchają z otwartymi buziami, uszami i oczami, bo temat jest chwytliwy.
Dla wiernych autentyczność całunu jest mniej istotna. - Płótno jest obrazem największej miłości Boga do człowieka. Pomaga unaocznić, jak wielkiej ofiary potrzebuje człowiek, by grzech został zmazany – mówi zakonnik.

Kiedyś po mszy w jednym ze śląskich kościołów zobaczył, że do Całunu podeszła kobieta z dzieckiem na wózku inwalidzkim. Dziecko z porażeniem mózgowym, ze łzami w oczach dotykało serca, przebitego boku Jezusa. - Niech dotyka, bo też cierpi jak cierpiał Jezus – stwierdziła matka.
 
Paweł Mikołajczyk

Reklama:

Polityka plików "cookie"

Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w polityce prywatności.