Kolorysta z barwnym życiorysem
Chorzowianin 2011-03-19
|
Komentarzy: 2
Tadeusz Skurkiewicz, nestor chorzowskiego środowiska artystycznego zmarł 19 marca 2011 roku w wieku 88 lat.

Tadeusz Skurkiewicz 1923-2011 I Fot. Paweł Mikołajczyk
Tak kochał sztukę, że nie zważał na upływający czas. Nawet słabnąca kondycja zdrowotna długo nie była w stanie przerwać jego twórczej aktywności. W ostatnich miesiącach życia wciąż jeszcze malował.
Nie był chorzowianinem z urodzenia. Przyszedł na świat 1 stycznia 1923 roku w Olkuszu.
Kształcił się w Sosnowcu i Krakowie. Malarstwo studiował w pracowniach Jerzego Fedkowicza i Zbigniewa Pronaszki, grafikę u Konrada Srzednickiego. Rzeźby uczył go Xavery Dunikowski, architektury wnętrz - Jerzy Gałęzowski.
Do Chorzowa przywiodła go miłość. W roku 2007 świętował z żoną „Szmaragdowe Gody”. W roku 2008 w chorzowskim muzeum otwierał jubileuszową wystawę podsumowującą sześćdziesiąt lat twórczości. Tymczasem oglądających jego prace zaskakiwała świeżość i młodzieńcza pasja kolorowych płócien.
Tadeusz Skurkiewicz czuł się kolorystą. I był kolorystą. Konsekwentnie unikał realistycznego obrazowania rzeczywistości. Dalekie od fotograficznej dokładności były nawet tworzone przezeń portrety.
Nie organizował wielu wystaw indywidualnych, skromnie uważając, że nie ma się czym chwalić. Niemal co roku, przez swoje płótna, był jednak obecny na jesiennych wystawach Stowarzyszenia Chorzowskich Artystów Plastyków, grupy, którą współtworzył.
Miał wyjątkowe poczucie humoru i ogromny dystans do siebie. A to cecha, która u artysty musi zaskakiwać. Najważniejsze było dla niego po prostu malowanie. Nigdy nie zaprzątała mu głowy myśl, czy dzięki swej sztuce będzie sławny i bogaty. Wiele płócien zatrzymywał na własność, nieustannie je przemalowując i poprawiając.
Tylko laikowi może się wydawać, że skoro operował wyłącznie barwną plamą, malowanie przychodziło mu łatwiej niż twórcom obrazów realistycznych. Cierpliwie prostował to nieporozumienie: – Położenie plamy kolorystycznej na płótnie to dopiero początek, który trzeba rozwinąć. Druga plama nie tworzy jeszcze akordu, daje go dopiero plama trzecia, ale i ona nie wystarcza, bo czymże jest obraz zamknięty jednym tylko akordem? – podkreślał, dodając, że dzieło artysty musi zmuszać odbiorcę do myślenia i pobudzać wyobraźnię.
Dlatego u oglądających jego obrazy najbardziej irytowało go pytanie „co artysta miał na myśli?”. Nigdy nie potrafił udzielić na nie zadowalającej odpowiedzi, tymczasem krytycy sztuki widzieli w jego pracach zwykle coś, co nawet nie przemknęło mu przez myśl.
Za sprawą sztuki miał naprawdę barwny życiorys. Malarstwem interesował się od wczesnego dzieciństwa, w wieku pięciu lat otrzymał pierwszy komplet profesjonalnych farb akwarelowych.
W piątej klasie szkoły podstawowej polecono mu przygotowanie komiksu o pracy górników. Dzieło, na rozciągniętej wokół klasy roli papieru, długo zdobiło wnętrze.
Jako uczeń Szkoły Przemysłu Artystycznego w Sosnowcu, jedynej wówczas artystycznej szkoły w naszym regionie zetknął się ze znakomitymi artystami, pracującymi tam jako nauczyciele. Dość powiedzieć, że jego polonistą był Mieczysław Kotlarczyk, późniejszy twórca Teatru Rapsodycznego w Krakowie.
Kiedy wybuchła wojna, szkoła zeszła do podziemia, część nauczycieli zginęła. W 1945 roku Tadeusz Skurkiewicz był współorganizatorem, przygotowanej w Katowicach, pierwszej powojennej wystawy sztuki na Śląsku.
Gdy z grupą przyjaciół przybył do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, po egzaminie i rozpatrzeniu prac, został przyjęty od razu na drugi rok studiów. A ponieważ wkrótce potem nastała wakacyjna przerwa, w istocie rozpoczął studia wyższe od trzeciego roku…
Po ukończeniu ASP (w 1948 roku) dużo pracował. Przede wszystkim jako architekt wnętrz i twórca sztuki użytkowej. Prace malarskie tworzył wówczas niemal wyłącznie dla siebie, by uniknąć obowiązującego stylu socrealistycznego.
Projektował architekturę wnętrz rozmaitych placówek i instytucji, dbał też o oprawę architektoniczną wystaw. Tworzył murale, mozaiki i sgrafitta.
Dwie ostatnie dekady poświęcił natomiast malarstwu sztalugowemu. Jeden z wyjątków stanowił projekt i nadzorowanie realizacji wystroju pierwszej siedziby Miejskiej Galerii Sztuki „MM” w foyer dawnego Teatru Miejskiego w Chorzowie.
W roku 2009 został laureatem Nagrody Prezydenta Chorzowa w dziedzinie kultury
CZYTAJ TAKŻE
Osobiste wspomnienia Tadeusza Skurkiewicza na blogu Andrzeja Kuczoka
Nie był chorzowianinem z urodzenia. Przyszedł na świat 1 stycznia 1923 roku w Olkuszu.
Kształcił się w Sosnowcu i Krakowie. Malarstwo studiował w pracowniach Jerzego Fedkowicza i Zbigniewa Pronaszki, grafikę u Konrada Srzednickiego. Rzeźby uczył go Xavery Dunikowski, architektury wnętrz - Jerzy Gałęzowski.
Do Chorzowa przywiodła go miłość. W roku 2007 świętował z żoną „Szmaragdowe Gody”. W roku 2008 w chorzowskim muzeum otwierał jubileuszową wystawę podsumowującą sześćdziesiąt lat twórczości. Tymczasem oglądających jego prace zaskakiwała świeżość i młodzieńcza pasja kolorowych płócien.
Tadeusz Skurkiewicz czuł się kolorystą. I był kolorystą. Konsekwentnie unikał realistycznego obrazowania rzeczywistości. Dalekie od fotograficznej dokładności były nawet tworzone przezeń portrety.
Nie organizował wielu wystaw indywidualnych, skromnie uważając, że nie ma się czym chwalić. Niemal co roku, przez swoje płótna, był jednak obecny na jesiennych wystawach Stowarzyszenia Chorzowskich Artystów Plastyków, grupy, którą współtworzył.
Miał wyjątkowe poczucie humoru i ogromny dystans do siebie. A to cecha, która u artysty musi zaskakiwać. Najważniejsze było dla niego po prostu malowanie. Nigdy nie zaprzątała mu głowy myśl, czy dzięki swej sztuce będzie sławny i bogaty. Wiele płócien zatrzymywał na własność, nieustannie je przemalowując i poprawiając.
Tylko laikowi może się wydawać, że skoro operował wyłącznie barwną plamą, malowanie przychodziło mu łatwiej niż twórcom obrazów realistycznych. Cierpliwie prostował to nieporozumienie: – Położenie plamy kolorystycznej na płótnie to dopiero początek, który trzeba rozwinąć. Druga plama nie tworzy jeszcze akordu, daje go dopiero plama trzecia, ale i ona nie wystarcza, bo czymże jest obraz zamknięty jednym tylko akordem? – podkreślał, dodając, że dzieło artysty musi zmuszać odbiorcę do myślenia i pobudzać wyobraźnię.
Dlatego u oglądających jego obrazy najbardziej irytowało go pytanie „co artysta miał na myśli?”. Nigdy nie potrafił udzielić na nie zadowalającej odpowiedzi, tymczasem krytycy sztuki widzieli w jego pracach zwykle coś, co nawet nie przemknęło mu przez myśl.
Za sprawą sztuki miał naprawdę barwny życiorys. Malarstwem interesował się od wczesnego dzieciństwa, w wieku pięciu lat otrzymał pierwszy komplet profesjonalnych farb akwarelowych.
W piątej klasie szkoły podstawowej polecono mu przygotowanie komiksu o pracy górników. Dzieło, na rozciągniętej wokół klasy roli papieru, długo zdobiło wnętrze.
Jako uczeń Szkoły Przemysłu Artystycznego w Sosnowcu, jedynej wówczas artystycznej szkoły w naszym regionie zetknął się ze znakomitymi artystami, pracującymi tam jako nauczyciele. Dość powiedzieć, że jego polonistą był Mieczysław Kotlarczyk, późniejszy twórca Teatru Rapsodycznego w Krakowie.
Kiedy wybuchła wojna, szkoła zeszła do podziemia, część nauczycieli zginęła. W 1945 roku Tadeusz Skurkiewicz był współorganizatorem, przygotowanej w Katowicach, pierwszej powojennej wystawy sztuki na Śląsku.
Gdy z grupą przyjaciół przybył do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, po egzaminie i rozpatrzeniu prac, został przyjęty od razu na drugi rok studiów. A ponieważ wkrótce potem nastała wakacyjna przerwa, w istocie rozpoczął studia wyższe od trzeciego roku…
Po ukończeniu ASP (w 1948 roku) dużo pracował. Przede wszystkim jako architekt wnętrz i twórca sztuki użytkowej. Prace malarskie tworzył wówczas niemal wyłącznie dla siebie, by uniknąć obowiązującego stylu socrealistycznego.
Projektował architekturę wnętrz rozmaitych placówek i instytucji, dbał też o oprawę architektoniczną wystaw. Tworzył murale, mozaiki i sgrafitta.
Dwie ostatnie dekady poświęcił natomiast malarstwu sztalugowemu. Jeden z wyjątków stanowił projekt i nadzorowanie realizacji wystroju pierwszej siedziby Miejskiej Galerii Sztuki „MM” w foyer dawnego Teatru Miejskiego w Chorzowie.
W roku 2009 został laureatem Nagrody Prezydenta Chorzowa w dziedzinie kultury
CZYTAJ TAKŻE
Osobiste wspomnienia Tadeusza Skurkiewicza na blogu Andrzeja Kuczoka
Krzysztof Knas
Reklama:
Dyskusja:
~Piotr Kozak
IP: 188.147.*.*
2011-03-20 00:38:16
Coś niesamowitego dzieje się w ostatnich dniach, odchodzą ludzie wybitni, o pięknych życiorysach, odeszła Pani Irena Kwiatkowska, odszła Pani Julia Adamiec, wychowawczyni wielu pokoleń Starochochorzowian, odszedł Pan Skurkiewicz... Kończy się epoka wspaniałych ludzi, nestorów, o niesamowitej osobowości... czy wśród obecnie żyjących pojawią się takie nietuzinkowe postaci? Tego nie wiem, mam taką nadzieję. Wieczny Odpoczynek Racz Wam Dac Panie, tylko tyle Wam, potrafię powiedzciec, Pani Ireno, Pani Julio, Panie Tadeuszu, twórzcie teraz dla tego, który Was obdarzył talentem, będziecie robic to po mistrzowsku, co do tego nie mam wątpliwości...
~
IP: 95.19.*.*
2011-03-20 15:06:17
Somewhere over the rainbow Way up high, There's a land that I heard of Once in a lullaby. Somewhere over the rainbow Skies are blue, And the dreams that you dare to dream Really do come true. Someday I'll wish upon a star And wake up where the clouds are far Behind me. Where troubles melt like lemon drops Away above the chimney tops That's where you'll find me...