Szopka jest dla ludzi!

Dziś pan Leon jest na emeryturze. Ma więcej czasu na pasję niż podczas pracy. Przez 27 lat był elektrykiem na kopalni. – Ciężka robota – wzdycha. Mimo to po szychcie zawsze znajdował czas na pasję. – Żeby się odprężyć – dodaje.
Leon Kampka woli kultywować tradycję szopkową niż choinkową. W domu żłobek zajmuje najwięcej miejsca. – Choinka też będzie, ale malutka, tylko dla formalności – uśmiecha się pan Leon.
Pierwsza szopka w kolekcji pana Leona pojawiła się 25 lat temu. Dał ogłoszenie do gazety: poszukuję przedwojennych szopek do wypożyczenia. Przez dwa miesiące nikt się nie zgłosił. W końcu zadzwonił pewien mężczyzna z Chorzowa. Podarował mu skromną szopkę.
Drugą szopkę dostał od organisty. Składała się z kilku różnej wielkości figur.
Kiedy pan Leon ma już kompletną szopkę zabiera się do zrobienia odlewu. To nie taka prosta sprawa. Zrobienie kopii jednej figurki trwa cały dzień. Szopkę z dwudziestoma figurami trzeba robić miesiąc. Nie mówiąc już o aranżacji żłobka. Gips też rónie skchnie. Latem szybko, a zimą nawet kilkanaście dni.
Jak skopiować pastucha? Na początek połowę figury trzeba zatopić w plastelinie. Obowiązkowo trzeba zrobić rowek zabezpieczający, by masa gipsu nie rozlała się. w plastelinie, kilka dziurek, żeby wszystko mogło oddychać. Silikonem kauczukowym trzeba obalać drugą połówkę. Po trzech godzinach zdjąć plastelinę. Obciąć niepotrzebne kawałki gumy. Potem dopiero zalać gipsem. Wszystko robić w odpowiedniej formie. Potem to samo przy drugiej połówce. Kiedy obie półówki formy są już gotowe, można zalać formę gipsem dentystycznym. Jest najlepszy. Lać tak, by wypełnił wszystkie zakamarki posążku. Potem zostaje tylko malowanie. Najlepiej tak, jak jest w oryginale.
Kampka mieszka w Batorym. Wcześniej w Ligocie. Miał tam specjalny warsztat, w którym mógł pracować godzinami. Potem przyszła powódź i musiał się wynosić z domu. Cała piwnica zalana. Woda nie oszczędziła kolekcji. Znalazł mieszkanie w Chorzowie Batorym. Skromne. Szopek nie było gdzie trzymać. Musiał je rozdać. Najwięcej dostały muzea i domy kultury. Wykorzystują w święta. Warsztat musiał zrobić w pokoju gościnnym. Żona czasami denerwuje się, ale w końcu stwierdziła: Lepiej niech robi Betlejki niż jakby miał pić.
Kiedy już zrobił z kilkadziesiąt szopek zaczęły się wystawy. Pierwsza odbyła się w bytomskim muzeum. Obecnie trwa wystawa w chorzowskim Skansenie. Można na niej obejrzeć kilkadziesiąt szopek z całego świata. Jedną z niuch jest szopka-familok (można ją zobaczyć na pierwszej stronie Chorzowianina). Na jej pomysł wpadł Grzegorz Stasiak, znany m.in. z programu Nauka Jazdy. Powiedział mi kiedyś, że chciałby taką szopkę zobaczyć. Od razu mi się pomysł spodobał. Dom zrobiony jest z pudła po pomarańczach, a Święta Rodzina umieszczona w ajnfarcie.
Pan Leon wzdycha tylko, kiedy pomyśli, jak przyszłość czeka szopki. – Dziś już nie ma kto robić po nas figury. Nikt nie chce się uczyć technologii. Może tylko górale. Dziś wszystko za ludzi robi automat, ale plastik to nie to samo.
Na pytanie czy Pan Bóg potrzebuje szopkę bożonarodzeniową odpowiada prosto: Często mylimy pojęcia. Szopka Bożobnarodzeniowa nie jest przeznaczona dla Pana Boga. To jest dla ludzi! Czy chrześcijanie modlą się do krzyża? Krzyż ma pomagać w modlitwie do Boga. Tak samo jest z szopką! – zauważa.
Reklama: